o przestępcach w policyjnych mundurach

Paweł · Dołączył: 23 Mar 2006 Posty: 1145 Przeczytał: 0 tematów

Logistyczne fiasko naszej misji w Afganistanie

Marcin Górka

2007-05-14, ostatnia aktualizacja 2007-05-14 09:01:15.0

Co się stanie, gdy Polacy w Afganistanie
zostaną zaatakowani?

Czy możemy liczyć na wsparcie,
nie mając własnego lotnictwa?
- niepokoją się nasi wojskowi.

Jeszcze na dobre nie rozpoczęliśmy misji
w Afganistanie, a już mamy logistyczne fiasko
- tak sprawę kwitują polscy oficerowie
w sztabie NATO w Kabulu.

Nie działa jak należy transport żołnierzy i sprzętu
do poszczególnych baz.

- Nasi są rozrzuceni aż w ośmiu miejscach
w całym kraju
- mówi wysoki rangą oficer sztabu w Kabulu.

- Nie mamy własnego transportu lotniczego,
a jak się okazuje, liczyć tylko i wyłącznie
na Amerykanów nie możemy.

Polacy nie mają ani jednego śmigłowca

Transport jest, jak mówią oficerowie,
absolutnie kluczowy dla dowodzenia
misją kontyngentu tak dużego jak polski
(w Afganistanie jest już 1,2 tys. Polaków).

Polacy zaś nie mają ani jednego śmigłowca,
nie mówiąc już o samolotach.

A trzeba zaopatrywać aż osiem baz: Bagram (na razie miejsce stacjonowania polskiego sztabu), bazy w prowincjach Ghazni i Paktika oraz w Kandaharze. - Transport z kraju działa, jak należy, sprzęt i ludzie docierają planowo, ale potem, na miejscu, nie ma czym rozwozić wszystkiego po bazach - tłumaczą oficerowie.Jeszcze zanim nasi żołnierze wyjechali do Afganistanu, specjaliści podkreślali, że lotnictwo to podstawa do operowania w takiej misji jak w Afganistanie. Szczególnie takiego kontyngentu, który nie ma żadnych ograniczeń co do rodzaju podejmowanych działań. - Bywało już, że dowódcy kontyngentów deklarowali udział w jakiejś operacji, a potem ze względu na brak wsparcia lotnictwa musieli się z tych zadań wycofywać - podkreśla kmdr Artur Bilski z Wielonarodowego Korpusu Północny Wschód."Jesteśmy zdani na łaskę Amerykanów" Nasi oficerowie dodają, że Amerykanie - których lotnictwo służy Polakom - robią, co mogą, by sprostać polskim potrzebom. Bywa i tak, że odwoływane są dostawy sprzętu dla innych kontyngentów narodowych, by amerykańskie samoloty mogły posłużyć Polakom. - Niestety, Amerykanie czasem mają ważniejsze rzeczy na głowie - mówią oficerowie. - Bez własnego lotnictwa jesteśmy zdani na ich łaskę.Do baz nie dociera na czas żywność, broń i sprzęt. Czasem są też kłopoty z przerzucaniem żołnierzy.Te informacje potwierdza polski generał zaangażowany w przygotowanie misji NATO. - Od początku wiedzieliśmy, że logistyka to nasza słabość - mówi. - W sztabie NATO w Brukseli już od dawna mówiło się, że nasi żołnierze mają pełnić funkcję odwodu, czyli w każdej chwili być gotowi na przerzucenie w dowolny rejon Afganistanu. Bez własnego lotnictwa! Włos się jeżył na głowie, kiedy to słyszeliśmy. Ale nasze dowództwo zdało się w tej sprawie na sojuszników. Teraz mamy efekty takiego myślenia. Amerykanie są naszymi sojusznikami, ale nie są naszą niańką - dodaje generał.Dowództwo nie wie, kiedy dotrą śmigłowce... Polskie dowództwo uspokaja. - Zdarza się, że transporty docierają z pewnym opóźnieniem - przyznaje jego rzecznik mjr Dariusz Kacperczyk. - Wynika to z aktualnych możliwości naszych sojuszników. W tej sprawie jeszcze na etapie przygotowania misji były odpowiednie ustalenia z naszymi sojusznikami.Mjr Kacperczyk zapewnia, że sytuacja poprawi się, kiedy do Afganistanu dotrze pięć polskich śmigłowców MI-17, które polska armia kupiła specjalnie na potrzeby tej misji. Kiedy to będzie, dowództwo nie wie. - Są w tej chwili doposażane i modernizowane - mówi mjr Kacperczyk. - W naszym interesie leży, by trafiły do Afganistanu jak najszybciej.- Docierają do mnie informacje o logistycznych problemach naszego kontyngentu - mówi Radek Sikorski, były szef MON, który przygotowywał misję w Afganistanie. - Ewentualną winą nie można jednak obarczać tylko naszego wojska. Nasz kontyngent to tak naprawdę jeden batalion bojowy, który z założenia nie może być samowystarczalny i tak jak nie posiada własnego szpitala, tak nie ma też lotnictwa.Sikorski: Sojusznicy czasem mają inne priorytety Według Sikorskiego "ustalenia z naszymi sojusznikami były takie, że to oni zapewnią nam transport zarówno sprzętu i ludzi z kraju, jak i w samym Afganistanie". - Było sporo czasu na przygotowanie planistyczne operacji - przyznaje były minister - ale jednocześnie Sojusz wielokrotnie zmieniał plany. Kłopoty biorą się stąd, że sojusznicy czasem mają inne priorytety.Tymczasem polscy oficerowie obawiają się najgorszego. - Co się stanie, gdy polskie wojsko będzie zagrożone? Jeśli zaatakują naszych, czy możemy liczyć na wsparcie, nie mając własnego lotnictwa? - usłyszeliśmy w Kabulu.- W Afganistanie nikt nie działa sam, jesteśmy częścią całej operacji i mamy sojuszników - uspokaja mjr Kacperczyk.

Marcin Górka

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

.