Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna o przestępcach w policyjnych mundurach
Policyjny Serwis Informacyjny
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Lutek ! Tak trzymać .

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna -> Ciekawostki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paweł




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 11:40, 14 Kwi 2006    Temat postu: Lutek ! Tak trzymać .

Lubelski sąd ugiął się przed roszczeniami wicepremiera Ludwika Dorna.

Politykowi i urzędnikowi państwowemu nie chciało się przyjechać na proces do Lublina.
Zamiast tego do Warszawy wybierze się sąd, by przesłuchać jaśnie panującego ministra spraw wewnętrznych i administracji.
Za pieniądze podatników.

Źródło: Kurier Lubelski

Ludwik Dorn, niegdyś członek antykomunistycznej opozycji, teraz jeden z filarów Prawa i Sprawiedliwości i minister spraw wewnętrznych i administracji, miał zeznawać na procesie byłych SB-ków oskarżonych o skatowanie opozycjonisty Janusza Rożka. Polityk miał złożyć zeznania na temat znaczenia działalności poszkodowanego dla rodzącego się pod koniec lat siedemdziesiątych ruchu antykomunistycznego. Sąd wysłał mu wezwanie na kwiecień, ale Dorn nie raczył się pojawić. Twierdził, że był zajęty. Jego rzecznik tłumaczył, że tego dnia musiał m.in. złożyć kwiaty pod pomnikiem i spotkać się z dziennikarzami.
Wicepremier wiedział od razu, że z powodu rangi swojego stanowiska nie będzie miał czasu na wizytę w Lublinie. I zaproponował sądowi, aby przesłuchanie odbyło się w Warszawie. Wczoraj zapadła decyzja, że stanie się tak, jak chciał minister. Do stolicy wybierze się nie tylko skład orzekający. Udział w przesłuchaniu wicepremiera zgłosił także prokurator i adwokat. Oskarżeni słuchać Dorna nie mają ochoty.
Kiedy dojdzie do przesłuchania bardzo ważnego polityka? – Na razie nie ma terminu – dowiedzieliśmy się w Sądzie Rejonowym w Lublinie. – Będziemy dzwonić do ministerstwa, żeby
dowiedzieć się, w jakim terminie pan Dorn miałby czas złożyć zeznania.
Czy sąd miał podstawy, aby jechać do Warszawy i tam przesłuchiwać świadka? – Polskie prawo dopuszcza taką możliwość – mówi Barbara du Chateau, sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie. Od razu jednak dodaje:
– Korzysta się z niej rzadko. Z reguły sąd jedzie do świadka, jeśli jest nim osoba niedołężna lub ciężko chora.
Tak działo się między innymi w przypadku młodego żołnierza postrzelonego przez kolegę w jednostce na Majdanku. Kula zamieniła młodego człowieka w kalekę. Ranny był całkowicie sparaliżowany, nie mógł samodzielnie oddychać. W tym przypadku jedynym sposobem na poznanie jego wersji zdarzeń było przesłuchanie w szpitalu.
Teraz jak się okazuje sąd zdecydował się pojechać do świadka nie ze względu na jego stan zdrowia, ale stanowisko, które zajmuje.

Witold Michalak

06 . V . 2006 r.

xxxxxxxxxxxxxxxx

Jeszcze nie ustalono czy Skład Orzekający
przed przystąpieniem do przesłuchania ,
będzie zobowiązany ucałować dłoń Pana Ministra .

Poinformujemy czytelników ,
w jaki sposób ten istotny problem
zostanie rozstrzygnięty .

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Mecz ważniejszy od sądu?

Tomasz Nieśpiał 03-06-2006, ostatnia aktualizacja 02-06-2006 18:37

Wicepremier Ludwik Dorn woli spotkać się z niemieckim ministrem i obejrzeć wspólnie mecz, niż złożyć zeznania w procesie lubelskiego opozycjonisty- Tego typu zaproszeń się nie odrzuca - tłumaczy Tomasz Skłodowski, rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. To reakcja na wczorajszą publikację "Dziennika", który napisał, że Ludwik Dorn nie zamierza się stawić na przesłuchaniu w procesie byłych esbeków oskarżonych o pobicie opozycjonisty Janusza Rożka. Do Dorna miała przyjechać delegacja z lubelskiego sądu.Dorn, który wspierał działalność Rożka, jest jednym z głównych świadków w procesie. Na pierwsze wezwanie (w marcu) się jednak nie stawił. Okazało się, że tego dnia musiał m.in. złożyć kwiaty pod pomnikiem i spotkać się z dziennikarzami. Szef MSWiA poprosił, by sąd przyjechał go przesłuchać do Warszawy. Procedurę taką stosuje się zwykle w przypadku, gdy świadek jest ciężko chory lub niedołężny.Ostatecznie sąd poszedł na rękę ministrowi i wspólnie ustalono termin przesłuchania na 14 czerwca. Już po ustaleniu tej daty wicepremier Dorn otrzymał zaproszenie od ministra spraw wewnętrznych Niemiec Wolfganga Scheuble na spotkanie podsumowujące współpracę polskich i niemieckich służb granicznych oraz policji w zabezpieczeniu mistrzostw świata w piłce nożnej. Później obaj panowie mają obejrzeć mecz Polska-Niemcy w Dortmundzie. - To nie jest wycieczka na mecz, ale poważna wizyta. Minister nie uchyla się od zeznań, ale trudno było zrezygnować z takiego zaproszenia - mówi Skłodowski. Dodaje, że lubelski sąd przychylił się do kolejnej zmiany terminu przesłuchania. Tym razem sąd ma zjawić się u Dorna 30 czerwca. Jaką ma pewność, że go zastanie? - Mam nadzieję, że już nic nie stanie na przeszkodzie - kwituje Tomasz Skłodowski, który w sprawie publikacji "Dziennika" wydał oświadczenie. Informuje w nim, że artykuł jest nierzetelny i nieobiektywny i przesłał go do Rady Etyki Mediów.Oskarżający esbeków prokurator IPN Andrzej Witkowski nie chce komentować postawy świadka Dorna. - Na pewno z niego nie zrezygnuję. Po zapoznaniu się z oficjalnymi przyczynami jego nieobecności, na następnej rozprawie złożę odpowiednie wnioski - mówi Witkowski. Nie chciał jednak zdradzić, czy będzie się domagał ukarania świadka za niestawianie się przed sądem.

Tomasz Nieśpiał

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

"D": Dorn pojedzie na mecz, zamiast do sądu .

"Dziennik":

Wicepremier Ludwik Dorn nie ma czasu dla sądu, bo jedzie na mecz Polska-Niemcy. Dorn miał zeznawać w lubelskim sądzie w procesie milicjanta i funkcjonariusza SB, którzy w 1978 roku pobili opozycjonistę Janusza Rożka.
Jednak wicepremier i szef MSWiA jest tak zapracowany, że od marca nie ma czasu, by stawić się w lubelskim sądzie - pisze "Dziennik".

Ludwik Dorn zaprosił do siebie sędziego, protokolanta, prokuratora, adwokata jednego z oskarżonych i samego Rożka na 14 czerwca, ale - jak pisze gazeta - termin upadł, bowiem minister leci na mundialowy mecz Polska-Niemcy. Barbara du Chateau, rzecznik lubelskiego sądu, powiedziała "Dziennikowi", że nie zdarzyło się, by z uwagi na pełnione funkcje świadkowie nie stawiali się na przesłuchanie i by to sędziowie musieli do nich jeździć.

Następny termin ustalono na 30 czerwca.

Więcej w "Dzienniku".

Onet.pl
02 .06 . 2006 r.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Lutek do powodzian :

Dorn o powodzianach niczym Cimoszewicz .

Wojciech Pelowski 06-06-2006, ostatnia aktualizacja 06-06-2006 07:47

Szef MSWiA Ludwik Dorn znalazł w niedzielę winnych podtopień gospodarstw na południu Polski - to urzędnicy i mieszkańcy.O sytuacji powodziowej minister mówił w Łodzi. Relację podało Radio RMF FM. - Zawsze jest tak w związku z tym, że część budynków, zwłaszcza siedlisk, jest wybudowana na terenach zalewowych, bo ktoś je wybudował bez pozwolenia, no albo nieroztropnie dano pozwolenie - powiedział Dorn.W 1997 r. premier Włodzimierz Cimoszewicz pytany o pomoc rządu dla powodzian odpowiedział, że ludzie powinni się ubezpieczać. Wtedy wybuchł skandal. Tym razem MSWiA postanowiło załagodzić sytuację. W niedzielę wieczorem na polecenie ministra Dorna rzecznik resortu Tomasz Skłodowski poinformował, że w poniedziałek w trybie pilnym będzie dokonywana weryfikacja wniosków o doraźną pomoc na odbudowę i likwidację strat wywołanych podtopieniami.

ŹRÓDŁO: Wojciech Pelowski

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Lutek - bój się Boga chłopie !

Jak można tak robić z ,, gęby cholewę’’ ?

Miało już nie być ucieczek policyjnych przestępców na emerytury !

A wyszło jak .... z deesbekizacją !


Prezes Niezależnego Obywatelskiego Centrum
Badania i Monitoringu
Stopnia Zdeprawowania Demoralizacji i Patologii w Policji
Paweł Witkowski

TEL. 0 602 318 302 e-mail [link widoczny dla zalogowanych]

sobota, 08 kwietnia 2006
Jak wyjść na swoje z zarzutami

źródło: INTERIA.PL [8.04.06]

Łódzki policjant, podejrzany o przyjmowanie łapówek może spokojnie przejść na emeryturę.

46-letni młodszy inspektor Zbigniew P., zastępca dowódcy oddziałów prewencji w Łodzi, zwolnił się z pracy po zatrzymaniu go w związku z aferą korupcyjną w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego. Teraz może spokojnie przejść na emeryturę, gdyż ma za sobą 25-letni staż w resorcie - podaje "Dziennik Łódzki".

Prokuratura postawiła zarzuty także dwóm sierżantom z oddziałów prewencji, podejrzanym o wręczanie łapówek za zdanie przez ich protegowanych egzaminu na prawo jazdy. Sierżanci zostali zawieszeni w czynnościach służbowych do czasu prawomocnego wyroku. Przez ten okres, wliczony do stażu pracy, będą otrzymywali połowę dotychczasowego uposażenia - informuje gazeta.

Rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji Tomasz Klimczak, twierdzi, że komendant nie mógł zabronić Zbigniewowi P. odejścia ze służby. - Żadnego z tej trójki nie mogliśmy też zwolnić dyscyplinarnie, ponieważ postawione im zarzuty nie są związane z pracą w policji - mówi rzecznik.

W piątek prokuratura postawiła Zbigniewowi P. kolejne zarzuty, tym razem związane z pracą w policji: nakazywania podwładnym przewozu materiałów budowlanych i wykonywanie prac u swojego krewnego, a także poświadczania nieprawdy w sprawie korzystania z samochodów służbowych. Policjantowi grozi za to kara do 10 lat więzienia.

Klimczak podkreśla, że gdyby Zbigniew P. nie zwolnił się, policja musiałaby płacić mu tak długo, aż zapadnie prawomocny wyrok. - A bywa, że zapada po kilku latach. Dlatego bardziej nam się opłaca, gdy policjant sam odchodzi - dodaje.

Być może Zbigniew P. - pisze "Dziennik Łódzki" - zwalniając się z policji, chciał uchronić się przed ewentualną utratą praw emerytalnych. Minister spraw wewnętrznych Ludwik Dorn zamierza bowiem pozbawiać praw do emerytury policjantów z wyrokami.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Zawstydzony krytycznymi uwagami Prezesa Niezależnego Obywatelskiego Centrum Badania i Monitoringu Stopnia Zdeprawowania Demoralizacji i Patologii w Policji
Pawła Witkowskiego , Lutek zabrał się ostro do roboty i już kilka dni później : Rząd przyjął nowelizację ustawy o policji .

Pozbawienie przywilejów emerytalnych i mieszkań służbowych policjantów skazanych za korupcję lub współpracę z gangami i stypendia dla dzieci funkcjonariuszy poległych na służbie zakłada przyjęty przez Radę Ministrów projekt nowelizacji ustawy o policji.Zgodnie z nim policjanci, którzy zostali prawomocnie skazani za korupcję lub współpracę z gangami lub gdy sąd odebrał im prawa obywatelskie, będą pozbawieni mieszkań służbowych i przywilejów emerytalnych - m.in. możliwości przejścia na emeryturę po 15 latach (stosowne zapisy mają znaleźć się także w ustawie dotyczącej uposażenia emerytalnego funkcjonariuszy).Przyjęty we wtorek projekt zakłada również zmiany we wszczynaniu postępowań dyscyplinarnych wobec tych policjantów, którzy popełnili wykroczenie. Zgodnie z nim wobec tych którzy zapłacili mandat lub grzywnę nie będzie wszczynane dodatkowe postępowanie dyscyplinarne. Postępowania - według projektu - nie będą też wszczynane w przypadkach drobnych naruszeń dyscypliny - np. notorycznych spóźnień (tak jest obecnie). Zastąpić ma je "rozmowa dyscyplinująca". Kolejną zmianą jest zapis, zgodnie z którym dzieciom poległych na służbie funkcjonariuszy przysługuje stypendium na okres kształcenia - nie dłużej niż do 25. roku życia. Wysokość stypendium miałaby wynosić od 600 do 900 zł.Jedną z istotnych zmian jest również powierzenie szefowi policji zadań związanych z utworzeniem i funkcjonowaniem polskiej części Systemu Informacyjnego Schengen (zawierającego m.in. dane o osobach poszukiwanych). Dotąd kompetencje te należały do ministra spraw wewnętrznych i administracji.Kolejną zmianą jest też możliwość wspomagania policji przez funkcjonariuszy Straży Granicznej w sytuacjach kryzysowych (dotąd takie uprawnienia posiadała tylko Żandarmeria Wojskowa).Projekt naprawia też błędy wytknięte obowiązującej obecnie ustawie w grudniu przez Trybunał Konstytucyjny. Chodzi m.in. o niektóre zapisy dotyczące inwigilacji obywateli.Według obowiązujących przepisów policjanci mogą w wyjątkowych sytuacjach (np. porwania) rozpocząć kontrolę operacyjną - podsłuch. W ciągu pięciu dniu muszą jednak uzyskać zgodę sądu na kontynuacje tych działań. Obecne regulacje dają jednak możliwość, by w razie odmowy zwrócić się do sądu o możliwość zachowania zebranych materiałów. Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy, takiej możliwości nie będzie a materiały trzeba będzie zniszczyć.W projekcie nowelizacji określono też precyzyjny katalog danych (odciski palców, wycinek kodu DNA itd.), które policja może zbierać. Wprowadzono też istotny zapis, że zbiera się tylko dane niezbędne do prowadzonego postępowania. Poprzednie regulacje prowadziły do tego, że zbierano odciski palców od osób podejrzanych np. o zniesławienie.Rozszerzony został też katalog przestępstw, do wykrycia których można zastosować kontrolę operacyjną czy prowokacje - o płatną protekcję, korupcję w sporcie i biznesie.Projekt zakłada też dalsze ucywilnianie policji - zgodnie z jego zapisami zastępcą komendanta wojewódzkiego ds. logistyki może być wyłącznie cywil. Zawiera także zapisy, które w przyszłości mają umożliwić wprowadzenie motywacyjnego systemu płac w policji.

Copyright 1996-2006 Grupa Onet.pl SA

Lutek !
Tak trzymać .
Tylko dlaczego te pozytywne zmiany rodzą się w takich bólach ,
przychodzą tak opornie .

Więcej samodzielności i inwencji !

Prezes Niezależnego Obywatelskiego Centrum
Badania i Monitoringu
Stopnia Zdeprawowania Demoralizacji i Patologii w Policji
Paweł Witkowski

TEL. 0 602 318 302 e-mail [link widoczny dla zalogowanych]

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Policyjny wyścig szczurów .

Bartłomiej Ciszewski

11-05-2006, ostatnia aktualizacja 10-05-2006 21:30

W pogoni za awansem i premią policjanci łapią punkty za pracę. Odnalezienie złodzieja warte jest tyle samo co wypisanie kilku mandatów. Komenda Główna nie zamierza zmieniać systemów oceniania ..Dlaczego policjanci co noc legitymują piekarzy i nie odpuszczą żadnemu nastolatkowi, który po 22 wyjdzie na ulicę? Bo ścigają się o punkty, które mogą dać im awans lub premię. Takie systemy ocen od lat działają w większości miejskich i powiatowych komend w kraju. Co miesiąc funkcjonariusze patrolujący ulice są rozliczani z pracy. Stawki za rozmaite osiągnięcia ustanawia komendant.Każdemu zależy na największej liczbie punktów, więc policjanci opracowują specjalne strategie.
Na przykład w województwie pomorskim za zatrzymanie przestępcy na gorącym uczynku można dostać 20-25 punktów. To trudne i ryzykowne zadanie, dlatego wielu woli w tym czasie wypisać kilka mandatów za wykroczenia porządkowe - np. spożywanie alkoholu w miejscu publicznym - po 5 pkt za każdy.Punkty nakręcają też do wlepiania ludziom jak największych kar. - Jeśli wypiszę mandat 30 zł za "usiłowanie picia" - dostanę tylko jeden punkt, a za 100-złotowy za picie - 5 punktów - opowiada nam Tadeusz, policjant z Pomorskiego. - Mam świadomość, że wielu ludzi na to nie stać, z drugiej strony muszę wyrobić normę - dodaje. W niektórych komendach punktuje się też za samo legitymowanie. Za wpis można zarobić od 0,1 do 1 pkt.Policjanci sami dostrzegają wady takich systemów. Na policyjnych forach internetowych aż wrze. "Pracuję w policji 17 lat i nigdy wcześniej nie trzeba było w taki sposób kontrolować ludzi" - denerwuje się policjant z woj. lubuskiego. "Niestety, nasi przełożeni wolą 20 osób, które szły krzywo po chodniku niż 4 podejrzanych typków" - skarży się funkcjonariusz z Wielkopolski. "Żeby wyrobić limit punktów, nie można przecież odmówić sobie wylegitymowania osoby, która odwiecznie o tej samej porze wychodzi z pieskiem na spacer bądź do pracy na nocną zmianę" - pisze policjant z Brodnicy. Niestety, żeby "mieć", muszą walczyć. - Dla najlepszych nagrodą są wyróżnienia przy premiach, złe wyniki ograniczają drogę do awansu - mówi Mariusz Putno z biura prasowego sopockiej policji. Ale czy dzięki temu rzeczywiście lepiej pracują? - Wśród młodych panuje wyścig szczurów o dodatki służbowe, dlatego zamiast pilnować porządku, polują na punkty - przyznaje funkcjonariusz z podkrakowskiego miasteczka.Komendy Głównej proceder nie interesuje - Nie ingerujemy w to, jak oceniają funkcjonariuszy komendy powiatowe - przyznaje Marcin Szyndler z KGP. - Z drugiej strony żaden przełożony nie może wydawać absurdalnych rozkazów. Jeśli tak się dzieje, powinny interweniować komendy wojewódzkie - zaznacza. Takie porady wywołują na ustach szeregowych policjantów tylko ironiczne uśmiechy. Kto ma odwagę skarżyć się na przełożonych? Dlatego w komendach wojewódzkich nie mają pojęcia o punktowych wyścigach. - System punktowy? Pierwsze słyszę, to muszą być jakieś lokalne praktyki - dziwi się rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku Danuta Wołk-Karaczewska.

ŹRÓDŁO: Bartłomiej Ciszewski

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Operacyjni pójdą pod konsulat .

usz 26-05-2006, ostatnia aktualizacja 26-05-2006 21:58

Od czerwca policjanci ścigający kryminalistów mają stać na warcie pod konsulatem niemieckim. Decyzję komendanta miejskiego jego podwładni przyjęli z goryczą Do tej pory konsulatu pilnowali policjanci prewencji. Na dobę stało ich tam trzech. - Obecny komendant główny chce, by na ulicach było jak najwięcej patroli. Dlatego policjanci prewencji zostaną przesunięci do pracy w mieście - tłumaczy Sławomir Szorc z komendy miejskiej.- W sytuacji gdy w całej komendzie miejskiej jest 40 wolnych wakatów, trzech policjantów wyłączonych z pracy patrolowej na rzecz konsulatu to znacząca liczba. Dlatego właśnie komendant miejski postanowił skierować ich do pracy w patrolach - tłumaczy Sławomir Szorc.Zastąpią ich policjanci pionu kryminalnego, czyli z wydziału kryminalnego, ale także dochodzeniowo-śledczy i do walki z przestępczością gospodarczą. - Będą to policjanci z komendy miejskiej oraz I i II komisariatu. Grafik już jest rozpisany. Dzięki temu takie służby będą mieli bardzo rzadko i w żaden sposób nie zakłóci to ich pracy - zapewnia Szorc. Funkcjonariusze pionu kryminalnego pomysł zdecydowanie krytykują. - Pilnowanie konsulatu powinno należeć do prewencji. To mogą robić nawet średnio doświadczeni ludzie. Nie trzeba wielkiego wyszkolenia, by chodzić wokół budynku i pilnować, by nikt nie przeskakiwał przez ogrodzenie - mówią, prosząc o anonimowość. Nie ukrywają, że wystawanie pod konsulatem będzie dla nich porażką prestiżową. - Do tej pory się mówiło, że jak policjant do niczego się nie nadaje, to idzie do konwojów. A jak tam się nie sprawdzi, to może już tylko pilnować konsulatu. Chyba teraz trzeba będzie zmienić zdanie. Sam nie wiem, czy się z tego śmiać czy płakać - mówi jeden z policjantów.Zauważają w tym także kolejny problem. - Policjanci kryminalni pracują operacyjnie, więc jeżdżą nieoznakowanymi samochodami, chodzą po cywilu. Dlatego, by nie być rozpoznawalnym. Teraz będą musieli w mundurze spędzać kilka godzin na ulicy przed konsulatem, więc koniec z anonimowością - kwitują. Nie wszyscy jednak podchodzą do tego w aż tak kontrowersyjny sposób. - Nie pierwszy raz będziemy pracować w mundurze. Jeździliśmy już na zabezpieczanie imprez plenerowych i też musieliśmy ubierać się służbowo. Nie będzie z tym aż tak wielkiej tragedii, choć na pewno spędzanie dnia pod konsulatem nie jest spełnieniem ambicji policjanta - dodają inni.- Po miesiącu służby ocenimy, jak ten pomysł się sprawdza - podsumowuje Szorc.

usz

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Ciemny lud i tak to kupi .

Gazeta Wybiórcza zapluwała się z oburzenia gdy Jarosław Kaczyński powiedział , że w Polsce nie ma wolnych mediów .

Oto jak lokalne układy wpływają na kształtowanie informacji :

Wersja krakowska

Zmiany w krakowskim CBŚ
pap, wp 14-04-2006, ostatnia aktualizacja 14-04-2006 20:12

Komendant główny policji Marek Bieńkowski zdecydował o przeniesieniu dotychczasowych szefów krakowskiego i katowickiego zarządu Centralnego Biura Śledczego - Krzysztofa Dudziaka i Andrzeja Rokity - do innych zarządów.Według PAP zmiany ma to związek z informacją, jaką szef policji otrzymał od katowickiego prokuratora apelacyjnego. Wynikało z niej, że 80 funkcjonariuszy z katowickiego oddziału CBŚ, w tym były i obecny naczelnik (Dudziaka w lutym przeniesiono z Katowic do Krakowa), skierowało do prokuratury pismo w sprawie poręczenia za swojego kolegę Wiesława G., który został aresztowany i jest podejrzany o związki z grupą przestępczą i przekazywanie jej informacji za pieniądze. Policjanci chcieli poręczyć, że G. będzie stawiać się w prokuraturze, jeśli zostanie zwolniony z aresztu. Na razie nie wiadomo, kto zastąpi przeniesionych.

pap, wp

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Wersja katowicka :

Prokuratura wymusiła zmiany kadrowe w CBŚ .

Marcin Pietraszewski
14-04-2006, ostatnia aktualizacja 14-04-2006 21:10

Andrzej Rokita, szef katowickiego CBŚ, i Krzysztof Dudziak z małopolskiego CBŚ zostali odwołani z zajmowanych stanowisk. Powód? Prokuratura poskarżyła się w MSWiA, że razem z 80 innymi oficerami ze Śląska chcieli poręczyć za aresztowanego kolegę. Podwładni obu oficerów zapowiadają teraz, że wyślą do komendy głównej protest w tej sprawiePoszło o emerytowanego podinspektora Wiesława G., jednego z najlepszych oficerów w historii śląskiego zarządu Centralnego Biura Śledczego. W marcu na wniosek krakowskiej prokuratury został on aresztowany pod zarzutem udziału w mafii paliwowej i przekazywania gangsterom wiadomości o pracy policji.Informacja o zatrzymaniu G. zaskoczyła jego kolegów. Pamiętali go jako wybitnego policjanta, który m.in. wytropił w Meksyku Ryszarda Boguckiego, zabójcę szefa mafii pruszkowskiej. Kilkanaście dni temu 80 oficerów katowickiego CBŚ zadeklarowało w prokuraturze, że jeżeli będzie trzeba, są gotowi złożyć za G. poręczenie. Napisali, że nie wypowiadają się w sprawie jego winy, ale gwarantują, że po wyjściu na wolność będzie stawiał się na każde wezwanie. - To normalna praktyka stosowana przez policjantów w całym kraju. Przecież prokuratura nie musi brać takiej deklaracji pod uwagę - tłumaczył jeden z oficerów katowickiej komendy.Krakowska prokuratura poczuła się jednak urażona solidarnością śląskich policjantów. Józef Giemza, szef Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, poskarżył się komendantowi głównemu. Do skargi dołączył nazwiska wszystkich podpisanych pod deklaracją oficerów z Katowic. Na reakcję nie trzeba było czekać. Wczoraj stanowiska stracili Andrzej Rokita, szef śląskiego CBŚ, i Krzysztof Dudziak z krakowskiego CBŚ (do lutego był szefem w Katowicach). Byli najwyższymi rangą oficerami, którzy chcieli ręczyć za G.- Komendant główny uznał, że relacje obecnego i byłego szefa katowickiego CBŚ z prokuraturą muszą być oparte na zaufaniu i zrozumieniu - mówił wczoraj Zbigniew Matwiej, rzecznik prasowy KGP.Odwołanie obu oficerów oburzyło ich podwładnych. Zapowiadają, że wyślą do Warszawy pismo protestacyjne w tej sprawie. Mają się pod nim podpisać wszyscy funkcjonariusze śląskiego CBŚ. Będą się domagali zmiany decyzji.- Za Wieśka chcieliśmy ręczyć jako koledzy, teraz jednak zaprotestujemy jako oficerowie policji - mówili nam wczoraj katowiccy funkcjonariusze. Nie godzą się na takie traktowanie wybitnych policjantów. - Oni nie tylko nie złamali prawa, ale nawet wewnętrznego regulaminu - podkreślali. Nie udało się nam skontaktować z odwołanymi oficerami CBŚ.Prokurator Jerzy Balicki, rzecznik krakowskiej prokuratury: - Nie komentujemy tej sprawy.

Marcin Pietraszewski

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

onet :

Kraj PAP, msu /18:24

Zmiany szefów krakowskiego i katowickiego CBŚ

Zbigniew Matwiej, fot. TVN24

Zmienią się naczelnicy krakowskiego i katowickiego zarządu Centralnego Biura Śledczego. Komendant główny policji Marek Bieńkowski zdecydował o przeniesieniu dotychczasowych szefów - Krzysztofa Dudziaka i Andrzeja Rokity - do innych zarządów.Poinformował o tym rzecznik komendanta głównego Zbigniew Matwiej.Jak dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do policji, sprawa ma związek z informacją, jaką szef policji otrzymał od katowickiego prokuratora apelacyjnego. Wynikało z niej, że 80 funkcjonariuszy z katowickiego oddziału CBŚ, w tym były i obecny naczelnik (Dudziak w lutym został przeniesiony ze stanowiska szefa katowickiego zarządu Biura na szefa CBŚ w Krakowie), skierowało do prokuratury pismo w sprawie poręczenia za swojego kolegę Wiesława G., który został aresztowany i jest podejrzany o związki z grupą przestępczą i przekazywanie jej za pieniądze informacji. Policjanci chcieli poręczyć, że G. będzie stawiać się w prokuraturze, jeśli zostanie zwolniony z aresztu."Komendant główny policji uznał, że relacje obecnego i byłego szefa katowickiego CBŚ z prokuraturą muszą być oparte na zaufaniu i zrozumieniu" - powiedział Matwiej, pytany o przyczynę przeniesienia obu naczelników.Wiesław G. został zatrzymany dzięki informacjom zebranym właśnie przez funkcjonariuszy katowickiego CBŚ. Od kilku miesięcy jest na emeryturze.Na razie nie wiadomo, kto zostanie powołany na stanowiska szefów obu zarządów.

Copyright 1996-2006 Grupa Onet.pl SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Forum policyjne :

14 . 0 4 . 2006 r .

Dwóch naczelników zarządów CBŚ - w Katowicach oraz Krakowie straciło swoje stanowiska - dowiedziało się Internetowe Forum Policyjne. Obaj z tej samej przyczyny - wraz z setką innych policjantów podpisali poręczenie za znajomego oficera, ktory został aresztowany pod zarzutem współpracy z mafią paliwową.

Obaj naczelnicy zostali wezwani w piątek rano do Komendy Głównej Policji. Zakomunikowano im decyzję - nie są już dłużej naczelnikami zarządów. Według informacji IFP nie było do nich zarzutow przekroczenia prawa. Ich grzechem było podpisanie razem z 85 oficerami śląskiego CBŚ poręczenia za aresztowanego kilka miesięcy temu Wiesława G. Ten emerytowany oficer biura został zatrzymany na polecenie krakowskiej prokuratury apelacyjnej. Postawiono mu zarzuty zdradzania tajników operacji policyjnych wymierzonych w mafię działającą m.in w rafinerii Trzebinia. Mimo, że został aresztowany wielu współpracujących z nim policjantów nie wierzyło w jego winę. Dlatego podpisano za niego poręcznie. Ten fakt oburzył Prokuratora Apelacyjnego w Krakowie J. Giemzę. Listem do Ministra Sprawiedliwości, Ministra Spraw Wewnętrznych oraz Komendanta Głównego Policji zaprotestował przeciwko poręczeniu policjantów.
- Prokuratror uważa, że to wotum nieufności do jego instytucji. Że nie wyobraża sobie dalszej współpracy z tymi oficerami - mówi wysoki rangą oficer komendy głównej policji. Zdanie prokuratora Giemzy podzielił Komendant Główny Marek Bieńkowski.
- Policjanci mają prawo podpisać się pod poręczeniem. Ale podpisy naczelników mogą sprawić wrażenie, że to instytucja się dystansuje do prokuratury. A to nie jest prawda - tłumaczy oficjalnie komenda główna.
Wielu oficerami wstrząsnęła ta decyzja: - To niezdrowe. Oni nie podpisali się funkcjami a jedynie swoimi nazwiskami. Mają do tego pełne prawo jako obywatele - mówi jeden z policjantów. Inny z naszych rozmówców zauważa: - Niedawno z zespołu zajmującego się mafią paliwową odszedł filar prokurator Marek Wełna. To pokazuje jak niezdrowe układy panują w Krakowie. Bardzo źle, że Komendant Główny daje się zastraszyć tamtejszemu prokuratorowi apelacyjnemu - mówi inny z naszych rozmówców.

Autor: Dziennikario

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Kto i gdzie interweniował w tej sprawie :

GW Katowice

Krakowska prokuratura poczuła się jednak urażona solidarnością śląskich policjantów. Józef Giemza, szef Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, poskarżył się komendantowi głównemu. Do skargi dołączył nazwiska wszystkich podpisanych pod deklaracją oficerów z Katowic.

xxxxxxxxxx

Onet i GW - Kraków

Jak dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do policji, sprawa ma związek z informacją , jaką szef policji otrzymał od katowickiego prokuratora apelacyjnego.

xxxxxxxxxxxxxx

Forum policyjne :
Ten fakt oburzył Prokuratora Apelacyjnego w Krakowie J. Giemzę. Listem do Ministra Sprawiedliwości, Ministra Spraw Wewnętrznych oraz Komendanta Głównego Policji zaprotestował przeciwko poręczeniu policjantów.

xxxxxxxxxxxx

Kraj PAP, MD /16:31

Prokuratura: Nie było wniosku prokuratora o zmiany kadrowe w CBŚ . Prokurator apelacyjny w Krakowie nie domagał się zmian w kierownictwie krakowskiego i katowickiego CBŚ.Poinformował jedynie komendanta głównego policji o poręczeniu, jakiego dwaj naczelnicy udzielili podejrzanemu o korupcję funkcjonariuszowi - poinformował w środę PAP rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Jerzy Balicki.O planowanych zmianach na stanowiskach naczelników krakowskiego i katowickiego oddziału CBŚ informował PAP w ubiegły piątek rzecznik komendanta głównego policji Zbigniew Matwiej. Prok. Balicki potwierdził informacje, uzyskane przez PAP z wiarygodnego źródła, iż zapowiadane zmiany kadrowe mają związek z poręczeniem, jakiego m.in. obaj naczelnicy udzielili byłemu funkcjonariuszowi katowickiego CBŚ, aresztowanemu w marcu pod zarzutem korupcji i współpracy z tzw. mafią paliwową. W śledztwie tym krakowska prokuratura apelacyjna współpracuje z CBŚ."Do prokuratury dotarło poręczenie blisko 80 funkcjonariuszy CBŚ z Katowic i Krakowa dla Wiesława G., że będzie on stawiać się w prokuraturze, jeśli zostanie zwolniony z aresztu. Osoby, które je podpisały, podawały tylko swoje nazwiska i imiona, bez stopni służbowych, ale poręczenie napisano na papierze firmowym CBŚ. Intencją prokuratora apelacyjnego, który przekazał tę informację do komendanta głównego policji było, aby funkcjonariusze ci nie nadzorowali tego postępowania" - powiedział prok. Balicki.Jak podkreślił, "w sprawie nie było żadnych wniosków kadrowych", ale "jedynie sugestia, by w trosce o prawidłowy tok postępowania funkcjonariusze ci zostali odsunięci od sprawy". "Chodziło o to, by ci funkcjonariusze nie nadzorowali postępowania, prowadzonego przeciwko osobie, której udzielili poparcia" - powiedział prok. Balicki.Jak informował Matwiej, komendant główny policji Marek Bieńkowski zdecydował o przeniesieniu dotychczasowych szefów krakowskiego i katowickiego zarządu Centralnego Biura Śledczego - Krzysztofa Dudziaka i Andrzeja Rokity - do innych zarządów. Dudziak w lutym został przeniesiony ze stanowiska szefa katowickiego zarządu Biura na szefa CBŚ w Krakowie."Komendant główny policji uznał, że relacje obecnego i byłego szefa katowickiego CBŚ z prokuraturą muszą być oparte na zaufaniu i zrozumieniu" - powiedział Matwiej, pytany o przyczynę przeniesienia obu naczelników.Wiesław G. został zatrzymany dzięki informacjom zebranym właśnie przez funkcjonariuszy katowickiego CBŚ. Od kilku miesięcy jest na emeryturze.Na razie nie wiadomo, kto zostanie powołany na stanowiska szefów obu zarządów.

Copyright 1996-2006 Grupa Onet.pl SA

19 . 04 . 2006 r .

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Kraj PAP, MD /16:59

Prok. Tłuczkiewicz będzie koordynatorem śledztwa paliwowego, prok. Wełna pozostanie w zespole .

Koordynatorem zespołu prokuratorów, prowadzących największe w kraju śledztwo paliwowe w Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie, został wiceszef tej prokuratury Ryszard Tłuczkiewicz - poinformowano w prokuraturze.Jak poinformował Tłuczkiewicz, dotychczasowy kierownik zespołu prok. Marek Wełna, który na początku marca złożył rezygnację z pełnionej funkcji, pozostanie członkiem zespołu i nadal będzie prowadził niektóre wątki śledztwa paliwowego."Prokurator Krajowy powołał mnie do koordynowania prac zespołu prokuratorów, prowadzących śledztwo paliwowe" - powiedział PAP prok. Ryszard Tłuczkiewicz. "Śledztwo jest bardzo obszerne i ktoś musi łączyć te wątki i nadawać im kierunek co do strategicznych decyzji" - dodał, pytany o swoją rolę. Prowadzone przez krakowską prokuraturę apelacyjną od lutego 2002 roku tzw. śledztwo paliwowe dotyczy nielegalnego obrotu paliwem z wyłudzeniem akcyzy przez różne spółki i prania brudnych pieniędzy. Materiały w tej sprawie trafiły do Krakowa z 10 innych prokuratur w kraju. Do tej pory zarzuty postawiono blisko 170 osobom, a sprawa liczy już kilkadziesiąt wątków, w tym 16 korupcyjnych. Zajmował się nim ostatnio zespół 14 prokuratorów, kierowanych przez Marka Wełnę; dziesięciu z nich pracowało w krakowskiej prokuraturze apelacyjnej, czterech - w innych prokuraturach w kraju.Jednym z głównych wątków śledztwa jest działanie na szkodę interesu publicznego przez funkcjonariuszy agend państwowych i przedstawicieli Skarbu Państwa w spółkach; drugim - wątek korzyści materialnych w związku z importem ropy i dostawą jej przez pośredników do rafinerii; jeszcze innym - wątek tzw. prowizyjny, czyli korzyści materialnych w obrocie wewnętrznym.W toku śledztwa wyłaniały się kolejne wątki, dotyczące m.in. korupcji, niegospodarności w PKN Orlen oraz ewentualnej współpracy służb specjalnych z konsorcjum Victoria. Część wątków w tej sprawie wyłączono do odrębnego prowadzenia i przekazano do prokuratury okręgowej.Prok. Marek Wełna w rozmowie po złożeniu wniosku o odwołanie z kierowania zespołem nie chciał wypowiadać się na temat motywów swojej decyzji. "Motywy przedstawiłem w uzasadnieniu swojego wniosku, który jest pismem o charakterze kadrowym i w związku z tym ma charakter poufny" - powiedział.

Copyright 1996-2006 Grupa Onet.pl SA

19 . 04 . 2006 r .

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Kraj PAP, MD /13:59 17 . 0 5 . 2006 r .

"Afera salezjańska" - 10 księży oskarżonych

10 księży, dwóch biznesmenów i byłego dyrektora legnickiego Kredyt Banku oskarżyła wrocławska prokuratura w sprawie tzw. afery salezjańskiej.
Odpowiedzą oni za udział w grupie przestępczej, wyłudzenie ponad 418 mln zł i pranie "brudnych pieniędzy". Grozi im do 10 lat więzienia.

Do legnickiego sądu trafił już akt oskarżenia w tej sprawie. Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu w środę ujawniła szczegóły tej, jednej z największych w ostatnich latach, afery finansowej. Oskarżeni nie przyznają się do winy. Głównym oskarżonym jest były szef Fundacji Salezjańskiej z Lubina, ks. Ryszard M., który po ujawnieniu sprawy został "zawieszony w wykonywaniu obowiązków kapłańskich". Ponadto na ławie oskarżonych zasiądzie też ks. Franciszek K., były inspektor Inspektorii Towarzystwa Salezjańskiego we Wrocławiu.

Według prokuratury księża salezjanie i dwaj biznesmeni w latach 1999-2001 wyłudzili z banków 65 pożyczek lombardowych na łączną kwotę ponad 418 mln zł. Z tego 132 mln nie spłacono. "Zabezpieczeniem dla kredytów lombardowych były sfałszowane dokumenty o lokatach pieniężnych w innych bankach, które w rzeczywistości nie istniały" - powiedział PAP rzecznik prasowy prokuratury Leszek Karpina.

Jak wynika z aktu oskarżenia, pożyczek tych udzielał Tadeusz H., były dyrektor banku, który zapewnił sobie "wyłączność" podejmowania decyzji dotyczących przyznawania salezjanom kredytów. Zabronił też swoim pracownikom weryfikacji dokumentów ponad stu prywatnych osób, głównie wiernych parafii salezjańskiej w Lubinie, którzy na prośbę księży zaciągnęli jeszcze w sumie blisko 16 mln zł pożyczek.

W banku wierni przedstawiali również sfałszowane zaświadczenia o zatrudnieniu i osiąganych dochodach. Niektóre dokumenty wprawiły w zdumienie wrocławskich prokuratorów. Wynikało z nich m.in., że sprzątaczka z Lubina zarabiała miesięcznie ponad 6 tys. zł. "Fabryka fałszywych zaświadczeń" mieściła się w parafii w Lubinie.

Kredyty miały wesprzeć budowę kościoła oraz działalność gimnazjum prowadzonego przez salezjanów. Pożyczki mieli spłacić księża, ale po pewnym czasie przestali wpłacać raty.

Z ustaleń prokuratury wynika, że część pieniędzy z pożyczek lombardowych była zainwestowana w budowę kościoła, ale pozostałą kwotę oskarżeni biznesmeni zainwestowali na giełdzie w kraju i za granicą. Mieli w ten sposób pomnożyć majątek salezjan.

Ponadto - jak wynika z aktu oskarżenia - ponad 2 mln zł przeznaczono na spłatę kredytu zaciągniętego przez byłego posła AWS Marka K., skazanego nieprawomocnie na 9 lat więzienia m.in. za wyłudzenia pieniędzy. Ten wątek sprawy prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Były polityk odmówił złożenia wyjaśnień w tej sprawie. Kolejne kwoty, w tym 30 tys. dol., trafiły do nieżyjącego gangstera Jeremiasza B. pseud. Baranina. Tego wątku również nie udało się wyjaśnić.

Wrocławska prokuratura od 2001 r. bada sprawę nieprawidłowości przy udzielaniu kredytów salezjanom. Ustalono, że pod przykrywką salezjańskich towarzystw zakonnych prowadzono działalność inną niż statutowa. M.in. inwestowano pieniądze na giełdach w Polsce i za granicą, kupowano grunty i kamienice.

W ubiegłym roku Kredyt Bank podpisał umowę z Towarzystwem św. Franciszka Salezego z Rzymu dotyczącą spłacenia zobowiązań prywatnych pożyczkobiorców z Lubina. Salezjanie kupili od banku wierzytelności ponad 100 osób fizycznych. Wierni zostali jednak oskarżeni o wyłudzenia. Przed sądem w Legnicy toczy się już jeden proces. Kolejny ma rozpocząć się w lipcu.

Proces indywidualnych kredytobiorców, oskarżonych o wyłudzenia kredytów w jednym z wątków tzw. afery salezjańskiej miał rozpocząć się w środę przed Sądem Rejonowym w Lubinie. Nie stało się to z powodu niestawienia się na rozprawie kilku z 23 oskarżonych. Kolejny termin wyznaczono na 24 lipca.

Copyright 1996-2006 Grupa Onet.pl SA

______________________________________________

Salezjan łączyły też jakieś interesy z Jackiem Dębskim
( Dembskim ) ?
Ministrem sportu w rządzie AWS .

Radiowa Trójka .

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

poniedziałek, 29 maja 2006 - 00:47

Śląskie
Kierowca Biura Ochrony Rządu, który przyjechał na Jasną Górę strzec Benedykta XVI, zabawiał się na parkingu w opancerzonym terenowym bmw x5. Efekt: warte 600 tys. zł auto przekoziołkowało i jest rozbite

Źródło: Gazeta Wyborcza

Na podjasnogórski parking, gdzie lądowały i skąd startowały papieskie śmigłowce, w piątek wstęp miały tylko służby specjalnie i VIP-y. Krótko po odlocie Benedykta XVI terenowe, 300-konne bmw BOR-u ruszyło z piskiem opon. Kilka sekund później było już na dachu. Siła uderzenia była tak duża, że w specjalnie opancerzonym wozie są rozbite wszystkie szyby i mocno wgnieciony dach. Świadkowie opowiadali nam, że kierowca chciał wykręcić "bączka" lub "palić gumy". Zaraz po dachowaniu funkcjonariusz trafił do szpitala. Okazało się, że ma tylko stłuczone kolano.

- Kierowca był trzeźwy. Za brawurę został ukarany przez policjantów 600-złotowym mandatem. Na tym rola policji się skończyła - mówi podinsp. Andrzej Gąska, rzecznik śląskiej policji.

Jeszcze w nocy, pod eskortą BOR-u, uszkodzone auto zabrano z Częstochowy i posprzątano teren. Jak ustaliliśmy, szarżę bmw wykonał 27-letni funkcjonariusz służący od 2001 roku (od czterech lat jako kierowca). Podczas papieskiej wizyty był jednak przypisany do innego auta niż bmw, które rozbił. - Tłumaczył się, że wsiadł do samochodu, chcąc dołączyć go do kolumny, która przygotowywała się do wyjazdu do Krakowa. Nie można wykluczyć, że chciał się popisać przed kolegami - przyznał płk Jan Teleon, zastępca szefa Biura Ochrony Rządu - Dowódca BOR-u zdecydował o natychmiastowym wycofaniu kierowcy z kolumny papieskiej, zawieszeniu go w czynnościach służbowych i wszczęciu postępowania dyscyplinarnego.

Szefostwo BOR zapowiada, że funkcjonariusz ze swojej kieszeni pokryje koszty remontu auta. Na razie jednak nie wiadomo, czy samochód w ogóle nadaje się do naprawy.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

,, Krakowiak" świadkiem obrony .

Piątek, 2 czerwca 2006r.

Oskarżony jest niewinny, nie miał, podobnie jak ja, żadnej grupy przestępczej - powtarzał wczoraj kilka razy przed krakowskim sądem, uważany za jednego z najgroźniejszych polskich gangsterów, 42-letni Janusz T., ps. "Krakowiak", który zeznawał jako świadek w procesie 33-letniego Tomasza K., ps. "Kaczor" stojącego pod zarzutem brutalnych napadów i rozbojów, kradzieży, handlu narkotykami oraz udziału w egzekucji białoruskiego gangstera. Do głośnego zabójstwa Wiktora Fiszmana doszło w 1997 r. w Szczecinie. Miała tego dokonać grupa egzekucyjna gangu "Krakowiaka" na zlecenie pomorskiego bossa Marka M., ps. "Oczko". - Na 100 procent Fiszmana zabił morderca i zwyrodnialec Zdzisław Ł., ps. "Zdzichu", a zlecił to zabójstwo Marek M., ps. "Oczko", który przekazał też broń mordercom. "Zdzichowi" pomagał Sebastian K., ps. "Młody Krawat". "Kaczor" nie miał z tym nic wspólnego - przekonywał sąd "Krakowiak".Pochodzący z Nowej Huty Janusz T. do sądu przybył konwojowany przez zbrojny oddział policji wyposażony wbroń maszynową. Rozprawę obserwował biegły psycholog. "Krakowiak", który w areszcie siedzi ósmy rok, przed sądem grał wariata. Podczas zeznań nagle wpadał w słowotok, którego nie można było przerwać i w kółko głośno powtarzał: "Jestem duchem świętym, bogiem, Chrystusem, Trójcą Świętą, niebem, stworzycielem nieba i ziemi, szatanem, numerem 666, kolekcjonerem czaszek i głów, jedynym grypsującym człowiekiem, któremu chcieli wypalić oczy, wbić sztylet w serce". Świadek krzyczał też wulgarnie i co chwilę na głos się żegnał. Wszystko co mówił, było protokołowane. Gang Janusza T. to jedna z najgroźniejszych w kraju grup przestępczych. Bandyci handlowali bronią i narkotykami, mordowali, wymuszali haracze, kradli samochody. Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Katowicach. Gdy policja w 1999 r. zatrzymywała bossa i członków jego gangu, Tomaszowi K. udało się ukryć. Został zatrzymany dopiero w marcu 2003 r. w Budapeszcie. Do niczego się nie przyznaje.

WOKO

Nasze Miasto

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Ksiądz proboszcz poręczył za elektronika mafii samochodowej .

Marcin Pietraszewski

02-06-2006, ostatnia aktualizacja 02-06-2006 21:19

Proboszcz z Psar prosi prokuraturę, aby uchyliła areszt elektronikowi, który dla mafii samochodowej miał produkować urządzenia pomocne przy kradzieży luksusowych wozów. - To dobry katolik i ojciec rodziny - argumentuje duchowny. Przed kilkoma dniami oficerowie z wydziału do walki z przestępczością samochodową rozbili gang, którego łupem na Śląsku padło co najmniej 300 samochodów wartych ok. 20 mln zł. Złodzieje pochodzili z Katowic, Bielska-Białej, Będzina i Sosnowca. Interesowały ich przede wszystkim terenowe toyoty, nowe bmw, audi oraz volkswageny. Śledczy nie mają wątpliwości, że gangsterzy byli wyjątkowo skuteczni dzięki współpracy z Michałem D., który zajmował się elektronicznym tuningowaniem silników, kodowaniem kluczyków i zerowaniem liczników. Mężczyzna został aresztowany wspólnie z członkami gangu. Zdaniem policji testował na autach swoich klientów m.in. sposoby forsowania. - Potem kopiował dane komputerów i na ich podstawie tworzył urządzenia, dzięki którym złodzieje "rozbrajali" auta - mówią policjanci. Mężczyzna miał także przeprogramowywać skradzione wozy. Za aresztowanym mafijnym elektronikiem wstawił się ksiądz Włodzimierz Sęk, proboszcz parafii św. Piotra i Pawła z Psar. Złożył w prokuraturze poręczenie, w którym prosi śledczych o wypuszczenie mężczyzny na wolność. Zapewnia, że jest on dobrym katolikiem i ojcem rodziny. Duchowny swoim autorytetem gwarantuje, że po opuszczeniu aresztu D. nie ucieknie.- Zrobiłem to na prośbę bliskich Michała, którzy przyszli do mnie zaraz po jego zatrzymaniu. Nie wahałem się jednak ani chwili, bo znam go jako porządnego człowieka - tłumaczył nam wczoraj ksiądz Sęk.Ksiądz Jarosław Kwiecień, rzecznik prasowy diecezji sosnowieckiej, mówi, że nie ma kościelnych przepisów, które nakładają na duchownych obowiązek uzyskania u biskupa zgody na złożenie za kogoś poręczenia w prokuraturze. - To indywidualna sprawa każdego duchownego. Widocznie proboszcz z Psar, jako osoba ciesząca się zaufaniem w lokalnym środowisku, miał uzasadnione powody, żeby ręczyć za tego człowieka, który przecież nie został jeszcze skazany - dodał ksiądz Kwiecień. Przyznał jednak, że sam by się wcześniej długo zastanawiał. - Przemyślałbym to z 25 razy - dodał.Z informacji "Gazety" wynika, że poręczenie proboszcza nie przyniesie żadnego efektu. Nazwisko Michała D. wypłynęło bowiem w kolejnym śledztwie dotyczącym kradzieży samochodów na Śląsku. - Swoje urządzenia do obejścia blokad sprzedawał też konkurencyjnej grupie, która ukradła co najmniej 200 aut - mówi nasz informator.Marcin Pietraszewski

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA


.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna -> Ciekawostki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin