o przestępcach w policyjnych mundurach

Paweł · Dołączył: 23 Mar 2006 Posty: 1145 Przeczytał: 0 tematów

.

Prokurator w izbie

Marcin Kącki, "Gazeta Wyborcza"

2008-05-21, ostatnia aktualizacja 2008-05-20 20:41:21.0

Pijak nie człowiek cd. Po śledztwie "Gazety" i TVP prokuratura wkracza do poznańskiej izby wytrzeźwień, a jej dyrektorka dostaje dyscyplinarkę. I nowe fakty: od roku skandaliczne warunki w izbie znane były urzędnikom dzięki raportowi Najwyższej Izby Kontroli: - Co z tym zrobiono? To dobre pytanie - kwituje NIKWczoraj ujawniliśmy, jak w poznańskiej izbie wytrzeźwień traktuje się ludzi. To efekt kilkutygodniowego śledztwa i informacji, którymi teraz zajmuje się prokuratura: • 1 marca do izbę trafiła bezdomna Teresa K., która po wytrzeźwieniu nie była nawet w stanie się poruszyć. Wysłano ją do szpitala, tam zmarła. Miała powiększoną wątrobę i nie mogła oddychać.Pracownicy izby ujawnili nam, że w pomieszczeniu, do którego trafiła, przez dwa-trzy tygodnie rozpylano Haron - toksyczną truciznę do dezynsekcji magazynów gospodarczych. • W marcu i kwietniu 10 dyżurów na izbie miał lekarz Bogusław S. Powinien pracować od godz. 7 do 15 i badać nietrzeźwe osoby, które przyjmowano do izby. Jednak mamy karty pracownicze i grafik Bogusława S., z którego wynika, że nie było go w izbie. W tym czasie pracował na etacie w pogotowiu. A nietrzeźwych badali opiekunowie izby udający lekarzy. Bogusław S. przyznał w trakcie rozmowy z dziennikarzem „Gazety”, że robił to, bo chciał ratować byt izby (rozmowa zarejestrowana ukrytą kamerą na Wyborcza.pl)• Już rok temu prokuratura udowodniła, że trzech pracowników izby ma na sumieniu bulwersujące zachowania: dwóch brało udział w nagrywaniu na komórkę homoseksualnych scen z udziałem pijanych, a trzeci wyłudził od nietrzeźwego 1,2 tys. zł. Dyrektorka izby Wiesława Klimaszyk-Sabadi zaprzeczała, że wiedziała o używaniu trującej substancji i absencjach lekarza. Ale już wczoraj przed południem wiceprezydent Poznania kazał ją zwolnić w trybie dyscyplinarnym. - Bo już wstępne wyniki naszej kontroli po publikacji potwierdziły, że w izbie była użyta niebezpieczna substancja. Teraz czekam na dalsze ustalenia - mówił nam Jerzy Stępień.Swoich ludzi do izby wysłała też poznańska prokuratura, która zabrała stamtąd całą dokumentację: - Zaczęliśmy śledztwo, które ma wyjaśnić wszystkie wątki ujawnione przez "Gazetą" i TVP - tłumaczy prokurator Magdalena Mazur-Prus. Śledczy chcą zatem sprawdzić: czy na śmierć bezdomnej miało wpływ rozpylenie Haronu, czy fałszowano dokumentację lekarską i kto brał w tym udział oraz dlaczego nie było właściwiej kontroli nad izbą. Na ostatnie pytanie już rok temu odpowiedziała Najwyższa Izba Kontroli. NIK zmiażdżył w swoim raporcie sposób traktowania ludzi w izbach. Zalecił, by zabrać je spod kurateli samorządów i przekazać władzy centralnej. Dotarliśmy do szczegółów raportu, który obszernie wytyka skandale w poznańskiej izbie. Wiele uwag pokrywa się z obecnymi ustaleniami "Gazety". W dokumencie czytamy: "W związku ze stwierdzeniem nieprawidłowości mających zasadniczy wpływ na kontrolowaną działalność NIK negatywnie ocenia przestrzeganie w izbie obowiązujących norm i zasad postępowania wobec doprowadzonych osób nietrzeźwych". A to konkretne zarzuty:• na wyposażeniu izby było tylko 23 spośród 34 wymaganych sprzętów medycznych i środków ochrony zdrowia,• izba miała tylko 15 spośród 35 wymaganych leków. Kontrolerzy oceniają: „To może przyczynić się do ograniczenia możliwości udzielenia pomocy osobom zatrzymanym w sytuacjach tego wymagających”, • wykazano przypadki okresowego braku lekarza lub felczera. Tylko od stycznia do marca 2006 r. kontrolerzy naliczyli 36 sytuacji, gdy lekarza nie było na izbie w ogóle, • przez trzy miesiące w izbie wykonano ok. 15 tysięcy badań na zawartość alkoholu. Ale izba miała w tym czasie ledwie 2 tys. jednorazowych ustników. A zatem jeden jednorazowy ustnik wykorzystany był średnio ponad siedem razy. Jak to robiono? Kontrolerzy ustalili, że po każdym badaniu ustnik zamiast trafić do śmieci był myty i wkładany do opakowania,• niezasadne stosowanie wobec nietrzeźwych krępowania skórzanymi pasami. NIK stwierdził, że tylko w ciągu trzech miesięcy co najmniej ośmiu nietrzeźwych było krępowanych bez żadnego powodu. Najbardziej rażący przykład: nietrzeźwy krzyczał, więc trafił w pasy.Raport NIK przekazano rok temu prezydentowi Poznania. Jak zatem możliwe, że rok po kontroli w izbie nic się nie zmieniło? Jan Kołtun, szef poznańskiego NIK, który nadzorował kontrolę, rozkłada ręce: - Miasto dostało od nas na tacy informacje o nieprawidłowościach. Proszę pytać prezydentów, co z tym zrobili. Wiceprezydent Poznania Jerzy Stępień, który wczoraj zwolnił dyrektorkę izby: - Po raporcie NIK przeprowadziliśmy własną kontrolę i kazaliśmy usunąć nieprawidłowości. Ale kto mógł wiedzieć, że personel, chcąc je ukryć, zacznie fałszować dokumenty czy rozpylać jakieś środki? Izby w ręce państwa albo nowe skandale Rozmowa z janem Kołtunem, dyrektorem Najwyższej Izby Kontroli w Poznaniu Poznańska delegatura NIK nadzorowała w 2006 r. ogólnopolską kontrolę izb. Wnioski? Jan Kołtun: Dramat. Skontrolowaliśmy cztery izby wielkopolskie oraz olsztyńską, łódzką i elbląską. Do wszystkich był zastrzeżenia, choć przyznam, że najlepiej wypadła łódzka: działa przy ośrodku terapii uzależnień i jest nad nią najlepszy nadzór. Natomiast poznańska wypadła fatalnie. A na pomysł kontroli wpadliśmy właśnie dlatego, że mieliśmy wiele skarg na niewłaściwe traktowanie osób, które trafiają do poznańskiej izby.Wykryliście choćby brak lekarzy. - To jedno z największych zaniedbań. Bo zdarzały się sytuacje, gdy w izbie tej rzeczywiście nie było opieki medycznej, a to oznacza, że pod znakiem zapytania stała w ogóle legalna działalność tej izby. Bo przepisy mówią wyraźnie: tylko lekarz ma prawo orzec, czy osoba nietrzeźwa może trafić na izbę. Moi kontrolerzy wykryli, że lekarza nie było np. przez 12 godzin, a jednak przyjmowano w tym czasie pacjentów. Skoro tak, to kto ich badał? Udowodniliśmy, że robili to opiekunowie. - Więc dobrze, że sprawą zajmie się prokuratura. Bo to już całkowite bezprawie.A jaki był najczęściej pojawiający się problem w izbach? - Zamykanie w izbie ludzi, którzy nigdy nie powinni tam trafić, i krępowanie ich pasami. Pamiętam jakiś przypadek, gdy do izby trafił rolnik, bo źle zaganiał krowy na szosie. A już olbrzymim nadużyciem było krępowanie ludzi na łóżkach, bo byli zbyt dokuczliwi dla personelu izby, np. za głośno krzyczeli. Gdzie tkwi przyczyna, że pijani są w izbach tak traktowani? - W całym systemie sprawowania opieki nad nietrzeźwymi. Przepisy mówią: w izbie można zamknąć osobę, która sieje zgorszenie. Ale co to znaczy? Wystarczy, że przeklina na ulicy? I kolejny problem: nadzór. Ponad 40 izb w kraju podlega samorządom, ale nie łudźmy się - one nie dają sobie z izbami rady i nie mają pomysłu, jak ten nadzór prowadzić. Jeśli państwo się za to nie weźmie, to obawiam się, że informacji o skandalach na izbach nam nie zabraknie.Marcin Kącki, "Gazeta Wyborcza"

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA