Paweł
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 9:19, 16 Wrz 2006 Temat postu: Zawisza kłamał, że nie dostał zawiadomień z sądu . |
|
|
Zawisza kłamał, że nie dostał zawiadomień z sądu .
Marcin Pietraszewski, Renata Grochal
2006-09-15, ostatnia aktualizacja 2006-09-16 00:18:09.0
Szef bankowej komisji śledczej Artur Zawisza trzy razy publicznie stwierdził w środę, że nie dostał żadnych wezwań do sądu, gdzie ma sprawę o pobicie. To nieprawdaPrywatny akt oskarżenia przeciwko posłowi PiS złożył Ryszard K. z Jaworzna. W maju 2002 r. w pobliżu przejścia granicznego na Łysej Polanie poseł Zawisza miał go uderzyć. Poszło o to, kto ma pierwszy przejechać przez zakorkowaną drogę. Strażnik graniczny dał znak Ryszardowi K.Incydentem zajął się sąd w Jaworznie. Zawisza przyznał, że doszło do "niezamierzonego kontaktu fizycznego". Tłumaczył, że chciał wyjaśnić turyście, iż stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Sąd dał mu wiarę i go uniewinnił. Wyrok uchylił jednak sąd okręgowy w Katowicach, bo nie wyjaśniono wszystkich wątpliwości. W czerwcu 2005 r. sprawa wróciła do sądu w Jaworznie.Ale proces utknął. Dlaczego? Zawisza notorycznie nie stawia się na rozprawy. Twierdzi, że nie dostał żadnych wezwań, mimo że napisaliśmy, że w aktach sprawy są potwierdzenia odbioru podpisane przez jego żonę i ojca.- To, co pisze "Gazeta Wyborcza" na pierwszej stronie, jakobym ja czy ktoś z mojej rodzinny odbierał wezwania na te rozprawy apelacyjne, to po prostu jest nieprawda - mówił w czwartek rano w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską w radiu TOK FM.Z kolei w rozmowie z Moniką Olejnik w programie "Kropka nas i" w TVN 24 po godz. 20 stwierdził: - Z ręką na sercu mówię: nie wiem o żadnym zawiadomieniu, jakie miałbym dostać na powtórny proces.Trzeci raz powtórzył to w wieczornym programie "Co z tą Polską?" w Polsacie. Na pytanie Tomasza Lisa o wezwania wysłane przez sąd w Jaworznie odparł: - Nie, nie dostałem tych wezwań.Lis: - Ja nie twierdzę, że pan dostał, tylko że członkowie pana rodziny dostali.Zawisza: - Nie. Zapewniam pana, że nie.Jak było naprawdę?Sąd pierwszą rozprawę wyznaczył na 8 grudnia 2005 r. Ale Zawisza się nie stawił. - 28 listopada wezwanie do sądu odebrała jego żona - mówi sędzia Teresa Truchlińska-Babiracka, rzeczniczka katowickiego sądu.Następna rozprawa miała się odbyć 10 stycznia br. Polityk PiS ponownie zlekceważył sąd, mimo że 21 grudnia jego żona odebrała wezwanie na rozprawę. Zawisza nie pojawił się w sądzie także 7 marca. - Wezwanie na ten termin odebrał ojciec posła i zrobił to 1 lutego - podkreślała rzecznik sądu.Dotarliśmy także do pisma, które 2 marca adwokat Zawiszy wysłał do sądu w Jaworznie z prośbą o przełożenie rozprawy z 7 marca - o której Zawisza rzekomo nie wiedział - bo tego dnia poseł PiS ma w Warszawie przewodniczyć posiedzeniu sejmowej komisji gospodarki. "Za powstałe utrudnienia przepraszam w imieniu Artura Zawiszy oraz w imieniu własnym" - napisał do sądu adwokat Marcin Zaborski.Wczoraj Zawisza zaczął odzyskiwać pamięć: - Przypominam sobie jakieś wezwanie z grudnia ub. roku w sprawie przeniesienia procesu do Warszawy i jestem pewny, że nie muszę być na czymś takim - zapewniał "Gazetę". - To jest decyzja sądu, czy przenosi sprawę, czy nie. Pozostałych wezwań absolutnie sobie nie przypominam.Jednak z pisma, które adwokat posła wysłał do sądu 2 marca wynika, że dopiero w marcu wystąpił on o przeniesienie sprawy z Jaworzna do Warszawy.Zawisza upiera się jednak przy swoim. - Wiem, że mój adwokat wniósł o przeniesienie sprawy do Warszawy pod koniec zeszłego roku. I to jest tyle, co ja w tej sprawie wiem na pewno - mówi. - Natomiast z jednej gazety dowiaduję się, że wniosek był już rozpatrywany i został odrzucony. W drugiej gazecie czytam, że w ogóle nie został rozpatrzony. Jeśli tak, to w ogóle niemożliwe, żeby się toczył jakikolwiek proces.Zawisza w sądzie na razie nie był. Nie wysłał też tam pełnomocnika. - Sprawę wyjaśniamy - zapewnia.Ale nie czuje się winny. - Ja jestem wzywany na każdą rozprawę, ale nie na każdą muszę się stawić. I znowu w jednej gazecie czytam, że są cztery jakieś terminy, na których ja się miałem stawić i się nie stawiłem i przez to proces nie rusza, ale w drugiej gazecie czytam, że ten sędzia, który rozpatrywał sprawę przewlekłości sądu ma pretensje nie do mnie, że się nie stawiałem, tylko do sądu w Jaworznie, że z powodu mojego niestawiennictwa zatrzymał sprawę, bo ja tam w ogóle nie byłem potrzebny.W środę Sąd Okręgowy w Katowicach uznał, że sędziowie z Jaworzna prowadzili sprawę Zawiszy opieszale. - Doszło do nieuzasadnionej przewlekłości postępowania - stwierdziła sędzia Truchlińska-Babiracka. - Sąd w Jaworznie powinien prowadzić proces Zawiszy pod jego nieobecność albo ewentualnie nakazać policji go doprowadzić.
ŹRÓDŁO: Marcin Pietraszewski, Renata Grochal
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA
Post został pochwalony 0 razy
|
|