Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna o przestępcach w policyjnych mundurach
Policyjny Serwis Informacyjny
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ciemne strony krakowskiej kurii .

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna -> Lustracja - eSBecki gang
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paweł




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 13:28, 13 Lip 2006    Temat postu: Ciemne strony krakowskiej kurii .

Kraj 27-07-2006 Dziennik Polski

KAI przypomniała nazwiska Krakowska lista Specjalna grupa SB napadała na wiernych, mordowała księży.

Nazwiska 70 funkcjonariuszy SB z tajnej grupy "D" zwalczającej Kościół katolicki w PRL opublikowała Katolicka Agencja Informacyjna. Znajdują się na niej również krakowscy esbecy. Grupa "D" była jednostką Departamentu IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych stworzoną w latach 70. Jej istnienie było tajemnicą nawet dla innych funkcjonariuszy SB, bo działania specjalistów od walki z klerem były nielegalne także według prawa obowiązującego w komunistycznej Polsce. Esbecy z "D" nie prowadzili szczegółowej dokumentacji swych akcji, a jej istniejące szczątki niszczyli. Nic dziwnego, skoro trudnili się np. napaściami na księży i wiernych, zamordowali ks. Jerzego Popiełuszkę i innych duchownych. Funkcjonariusze grupy "D" starali się też osłabić pozycję kardynała Karola Wojtyły. Zlecili np. rozpowszechnianie informacji, jakoby kupił on swój doktorat na Zachodzie. Autor publikacji KAI Bogumił Łoziński świadomie podał nazwiska pracowników komórek "D". Chce, by nagłaśniano nie tylko nazwiska księży - dawnych tajnych współpracowników SB, nierzadko groźbami, szantażem zmuszonych do donoszenia na swych znajomych, ale i tych, którzy niszczyli ludzi. Łoziński opublikował także dane pracowników komórki "D" z dawnego województwa krakowskiego. "Działalnością dezintegracyjną" wobec Kościoła w latach 1973-84 zajmowali się pracownicy Wydziału IV KW MO w Krakowie. Na czele listy 19 funkcjonariuszy jest Kazimierz A., który w grupie "D" był już od końca lat 70. Kazimierz A. był pracownikiem, a potem kierownikiem sekcji i zastępcą naczelnika Wydziału IV w Krakowie. Jak twierdzi Łoziński, to on zlecił założenie podsłuchu u ks. Kazimierza Jancarza, duszpasterza robotników z Mistrzejowic, założyciela Duszpasterstwa Ludzi Pracy. Miał też brać udział w przygotowaniach do "rozpracowywania" ks. Andrzeja Bardeckiego, wieloletniego asystenta kościelnego "Tygodnika Powszechnego". Kolejną osobą z grupy "D" jest Barbara B. Miała brać udział w przygotowaniach do napadu na mieszkanie ks. Bardeckiego. Barbara Sz. była wyjątkowo aktywnym pracownikiem wydziału walczącego z Kościołem. Uczestniczyła w napadzie na mieszkanie ks. Bardeckiego. Zajmowała się także ks. Adolfem Chojnackim oraz innymi dostojnikami kościelnymi. Andrzej L. brał udział w pielgrzymkach do Częstochowy - rzecz jasna służbowo. Współdziałał z Bohdanem K., który do września 1977 r. był pracownikiem Wydziału IV KW MO w Krakowie. Był tam oceniany jako "niezrównoważony, zdolny do wykonania każdego zadania". "Specjalizował się" w pielgrzymkach i ruchu oazowym. W sierpniu 1982 r. był członkiem przestępczej grupy dokonującej pobić i zniszczeń na terenie Częstochowy w czasie wejścia pielgrzymki do miasta. Kierował też porwaniem Janusza Krupskiego, twórcy podziemnego pisma "Spotkania", którego w 1983 roku wywieziono do Puszczy Kampinoskiej, gdzie polano go mieszaniną ługu, fenolu i lizolu. Kolegą Andrzeja L. po fachu był Tadeusz S. To on napisał na podstawie "Monachomachii" Ignacego Krasickiego wiersz ośmieszający kler. Pisał też listy do Episkopatu i kurii, próbując wywołać konflikty wśród duchowieństwa. Jerzy G. także brał udział w prześladowaniu pielgrzymek do Częstochowy w latach 1983-85. Wśród osób zwalczających Kościół w woj. krakowskim w publikacji KAI pojawiają się także: Józef J., Józef Cz., Tadeusz Cz., Władysław T., Andrzej Sz., Marian S., Adam W., Marek D., Marek G., Tadeusz R., Józef D., Czesław L., Tadeusz G. Zbrodnicza działalność Grupy "D" dotąd nie została wyjaśniona, a jej członkowie osądzeni. Przypomnijmy, że próbę ujawnienia szczegółów akcji esbeków podjęto już 17 sierpnia 1989 r. Sejm powołał wtedy Komisję Nadzwyczajną do spraw Zbadania Działań Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a na jej czele stanął Jan Maria Rokita. Komisja nie miała jednak uprawnień śledczych, nie mogła gromadzić dowodów, a zeznający przed nią świadkowie nie ponosili odpowiedzialności karnej. Członkowie komisji nie mieli też pełnego dostępu do akt MSW. 26 września 1991 r. komisja złożyła Sejmowi sprawozdanie - tzw. Raport Rokity. Są w nim m.in. informacje o niewyjaśnionych zgonach księży. Dopiero w 1999 r. odtajniono zresztą cały Raport Rokity. Nazwiska funkcjonariuszy grupy "D" w centrali i w terenie oraz opis ich działalności opublikował zaś Instytut Pamięci Narodowej w biuletynie ze stycznia 2003 r. To z tego materiału m.in. korzystał Łoziński. Czy skoro esbecy z "D" działali "w konspiracji", a dokumentacji wielu akcji nie ma, sprawców przestępstw nie uda się pociągnąć do odpowiedzialności? Prokurator Robert Parys, szef pionu śledczego krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, nie jest aż takim pesymistą. - Inna jest wartość materiału dowodowego, gdy mamy do czynienia z dokumentami, a inna - gdy mamy jedynie relacje świadków - mówi. - Mimo to nie można stawiać tezy, że osoby, które popełniły przestępstwa, będą bezkarne. Poszukiwanie dowodów nie zostało zakończone. W każdej chwili coś nowego może zostać znalezione w archiwach. Pytany, czy w krakowskim IPN toczy się jakiekolwiek śledztwo dotyczące działalności komórki "D", szef pionu śledczego tłumaczy, że choć nie ma ogólnego śledztwa przeciwko funkcjonariuszom tej komórki, to prokurator Artur Wrona prowadzi sprawę złamania jednego z byłych tajnych współpracowników - "Kałamarza", który poskarżył się na dawnych prześladowców oraz śledztwo dotyczące napaści na księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. A w tych postępowaniach pojawiają się funkcjonariusze SB, prawdopodobnie także z grupy "D". Jak trudne są takie śledztwa, wie także prokurator Parys na podstawie kłopotów ze sprawą obrony krzyża w Nowej Hucie w 1960 r., którą prowadzi. W tym śledztwie w IPN przesłuchano ponad stu pokrzywdzonych, ale i tak trudno wskazać po latach konkretne osoby odpowiedzialne za brutalne stłumienie protestu mieszkańców Nowej Huty. - Pokrzywdzeni nie potrafią zidentyfikować winnych. To było masowe wystąpienie, gdzie jedni rzucali kamieniami, a drudzy do nich strzelali z miotaczy gazu i broni palnej. Wiele osób zostało rannych od rykoszetów - mówi Parys. Problemem jest też fakt, iż wówczas nie zabezpieczono ani broni, ani pocisków. Teraz to zatem kwestia niemal historycznego odtworzenia wypadków sprzed ponad 40 lat. To nie znaczy, że pion śledczy zrezygnował z próby wykrycia sprawców. - Przeglądam np. akta personalne funkcjonariuszy SB, którzy zostali nagrodzeni za tę akcję - zaznacza prokurator. - Takie osoby można przynajmniej przesłuchać. Robert Parys podkreśla jeszcze jeden problem pionu śledczego. - W skali kraju jest nas niespełna 100 osób. By efekty naszej pracy były na miarę oczekiwań społeczeństwa, powinno być nas więcej - nie kryje. Niektórzy wymienieni wśród członków grupy "D" funkcjonariusze czują się jednak zupełnie bezkarni. Przypomnijmy, iż nr 1 na krakowskiej liście KAI - Kazimierz A., były szef Wydziału IV w Krakowie, groził niedawno zemstą dziennikarzowi telewizyjnemu Maciejowi Gawlikowskiemu, który nakręcił jego "wyznania" ukrytą kamerą. Sprawa trafiła do prokuratury. - Zbrodnie komunistyczne nie uległy przedawnieniu i nadal są ścigane z mocy prawa - przypomina prof. Ryszard Terlecki, szef krakowskiego IPN.

(EŁ, KAI)

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Prasa polska: Gazeta Polska

Tomasz Sakiewicz/07.06.2006 06:00

Ciemne strony krakowskiej kurii . SB próbowała wpływać nie tylko na takie wydarzenia religijne, jak organizacja pielgrzymek papieża, ale chciała także sterować reakcjami wiernychSpośród grupy małopolskiego duchowieństwa, którą udało się zwerbować SB, do najcenniejszych należeli ci, którzy pracowali w krakowskiej kurii metropolitalnej. Wśród osób zarejestrowanych przez SB jako współpracownicy znalazła się także osoba z najbliższego otoczenia Jana Pawła II.Po konferencji ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, na której ogłosił decyzję krakowskiej kurii odbierającej mu prawo zajmowania się sprawą agentów w Kościele, podjęliśmy własne śledztwo dziennikarskie. Okazuje się, że zakaz udostępniania materiałów dziennikarzom wydany księdzu przez krakowską kurię poważnie skomplikował sprawę. Ks. Isakowicz-Zaleski przez wiele miesięcy gromadził materiały i wiedzę, sięgając do akt IPN, a także zbierając je od pokrzywdzonych. Od zeszłej środy zaczęli zgłaszać się do nas pokrzywdzeni, którzy albo wcześniej dawali swoje materiały ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu, albo też współpracowali przy ich zbieraniu. Część z nich dysponuje dokumentami, inni notatkami, jeszcze inni – jedynie wiedzą na temat akt SB. Wszystkie te materiały wymagają jednak bardzo żmudnej weryfikacji. Dlatego ujawniamy jedynie te informacje, które udało nam się potwierdzić w kilku niezależnych źródłach. Ze względu na to, że nie udało nam się dotrzeć do osób figurujących w zapisach SB jako współpracownicy, nie ujawniamy ich pełnych danych.Do najcenniejszych spośród przekazanych nam dokumentów należy wykaz tajnych współpracowników SB biorących udział w pielgrzymce Jana Pawła II do Polski w 1987 r. Wprawdzie w wykazie są tylko ich pseudonimy, ale dzięki temu dokumentowi możemy się zorientować, że SB dysponowała agenturą wśród członków samej kurii. Należał do nich agent o pseudonimie „Magister”.Równie cenny był „Jakub”, w 1987 r. – jak wynika z notatki SB – ksiądz kanonik. Notatka jasno przesądza charakter tej współpracy. Przez określenie „zadania dotyczące neutralizowania wrogich zamierzeń” rozumiano wyciszanie wszelkich niechętnych reżimowi działań wiernych i opozycji. Takie zadanie wymagało pełnej dyspozycyjności wobec bezpieki.Z różnych źródeł otrzymaliśmy kilkanaście stron kserokopii wypłat z kasy czwartego departamentu SB zajmującego się rozpracowywaniem Kościoła. Dokumenty pochodzą z 1988 r., a więc dotyczą w większości żyjących jeszcze współpracowników bezpieki. Na każdym z dokumentów jest nazwisko oficera prowadzącego, np. Gamrat czy Aleksanderek, pseudonim agenta i suma, jaką otrzymał, oraz data wypłaty pieniędzy. Jest też numer ewidencyjny współpracownika. To ostatnie jest najważniejsze, gdyż mogło się zdarzyć, że ten sam pseudonim nosiły różne osoby. Jednak obowiązywała zasada, że w tym samym wydziale pseudonim nie powinien się powtarzać, dopóki agent żył. W niektórych przypadkach pieniądze pobierano nie na wypłatę dla agenta, lecz na opłacenie spotkania, np. obiadu w restauracji.Do najlepiej opłacanych agentów należeli wspomniany TW „Jakub” i TW „Tomasz”. Wedle uzyskanych przez nas informacji, TW „Tomasz” był wtedy wysoko postawionym pracownikiem kurii krakowskiej. W 1988 r. jednorazowe wypłaty na ogół nie przekraczały 10 tys. zł.Tajemnica ks. Mieczysława Ł. Jedną z najbardziej ponurych spraw jest przypadek Mieczysława Ł., pseudonim „Turysta”. Należy on do bardzo zasłużonych kapłanów na Podhalu. Wedle naszych rozmówców, ks. Mieczysław cieszył się ogromnym zaufaniem najbliższego otoczenia Papieża. Osoby, które dysponują dokumentami w jego sprawie, nie mają żadnych wątpliwości co do charakteru kontaktów księdza Mieczysława z SB.Złamany Jeszcze większym wstrząsem dla dawnej solidarnościowej opozycji okazały się dokumenty dotyczące ks. Stanisława M., pseudonim „Rybka”. Ksiądz Stanisław przez wiele lat opierał się werbunkowi bezpieki. Cieszył się poważaniem środowisk patriotycznych i niepodległościowych. Współpracę z SB podjął dopiero po roku 1982 r.Zdaniem Jana Ciesielskiego, przyjaciela ks. Isakowicza-Zaleskiego, przekazywanie informacji SB nie zawsze wiązało się ze świadomą współpracą. Według niego, większość przypadków to było – jak mówi – zwykłe gadulstwo. Do takiego przypadku zalicza się sprawę księdza Bronisława F. Zdaniem osób, które widziały związane z nim materiały, trudno stwierdzić, gdzie zacierała się granica między gadatliwością a współpracą.

Copyright 1996-2006 Grupa Onet.pl SA

13 . 07 2006 r.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Katarzyna Hejke

/11.07.2006 09:17 Gość z „D”

Czy dawni funkcjonariusze bezpieki, wykorzystując tajnych współpracowników będących duchownymi, chcieli skompromitować krakowskiego metropolitę?Dotarliśmy do informatorów, którzy potwierdzają, że kard. Stanisław Dziwisz spotkał się z byłym szefem dawnego miejscowego Wydziału IV Służby Bezpieczeństwa Kazimierzem Aleksanderkiem i rozmawiał z nim o zawartości zachowanych archiwów bezpieki. Rzecznik archidiecezji krakowskiej ks. Robert Nęcek powiedział „GP”, że nic nie wie o spotkaniu kardynała z Aleksanderkiem.Do przynajmniej jednego spotkania metropolity krakowskiego kard. Stanisława Dziwisza z Kazimierzem Aleksanderkiem doszło w lutym tego roku, czyli już wówczas, gdy po Krakowie krążyły informacje o wynikach badań historycznych prowadzonych przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Według naszych rozmówców, kardynał nie miał pełnej wiedzy na temat przeszłości swojego gościa, a inicjatorami zaproszenia byłego esbeka na Franciszkańską byli duchowni w pełni świadomi jego działalności w czasach PRL. Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że propozycję zaproszenia Aleksanderka do Kurii Metropolitalnej w Krakowie wysunął duchowny, który przez lata był tajnym współpracownikiem bezpieki. Czy SB wykorzystała swą wiedzę, by jeszcze dziś szantażować byłego TW i podważyć autorytet kard. Stanisława Dziwisza? Odpowiedź na to pytanie pozostaje w sferze domysłów. Według naszych rozmówców, Kazimierz Aleksanderek przybył do krakowskiej kurii w roli eksperta, znającego zawartość ocalałego archiwum bezpieki. Miał wyrazić swą opinię na temat zachowanych materiałów kompromitujących duchownych i zdradzić szczegóły z przeszłości ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Na spotkaniu zapewnił, że archiwum SB dotyczące duchownych TW zostało niemal doszczętnie zniszczone. Sugerował natomiast, że mogą odnaleźć się materiały stawiające w złym świetle ks. Isakowicza-Zaleskiego. Ks. Robert Nęcek powiedział „GP”, że nic nie wie o spotkaniu kard. Stanisława Dziwisza z Kazimierzem Aleksanderkiem. Dlaczego prowokacja Byli funkcjonariusze SB od dawna zastanawiali się, jak zablokować badania ks. Isakowicza-Zaleskiego. Opublikowanie wyników pracy księdza zdemaskowałoby nie tylko duchownych, którzy współpracowali z bezpieką, ale zaszkodziłoby także funkcjonariuszom – ujawniłoby kompromitujące informacje, a przede wszystkim dziś pozbawiłoby możliwości szantażowania zwerbowanych przed laty księży. W ubiegłym roku dokumentalista Maciej Gawlikowski realizował film o tym, jak bezpieka, w tym Kazimierz Aleksanderek, prześladowała ks. Isakowicza-Zaleskiego. Podczas jednej z rozmów, rejestrowanych przez reżysera ukrytą kamerą, dawny funkcjonariusz wyraził przekonanie, że niebawem krakowska kuria powstrzyma prace ks. Isakowicza-Zaleskiego. Zasugerował, że ma dostęp do otoczenia kardynała. Do spotkania przy Franciszkańskiej doszło około czterech miesięcy później. Kim był gość W 1973 r. minister spraw wewnętrznych powołał w Departamencie IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Samodzielną Grupę „D”, która podlegała bezpośrednio szefowi departamentu. Celem nowej, zakamuflowanej struktury była wyłącznie walka z Kościołem: duchownymi i osobami świeckimi, zaangażowanymi z życie religijne. We wstępie do regulaminu Samodzielnej Grupy „D” szczegółowo sformułowano cel jej działań: „Zapobieganie i rozpracowywanie, wykrywanie i zwalczanie wrogiej politycznie, ideologicznie i społecznie działalności Kościoła rzymskokatolickiego, zakonów oraz świeckich stowarzyszeń katolickich. Zapobieganie, wykrywanie, zwalczanie oraz ściganie inspiratorów i sprawców zagrożeń porządku i bezpieczeństwa publicznego wywołanych bezpośrednio lub pośrednio działalnością hierarchii kościelnej i kleru. Rozpracowanie i rozpoznanie zagranicznych politycznych kontaktów hierarchii i kleru, wykorzystanie operacyjne i polityczne wyselekcjonowanych kontaktów do działań specjalnych i dezintegracyjnych wobec kościelnych i katolickich ośrodków zagranicznych. Przecinanie takich kontaktów, które przynoszą Polsce szkodę. Ochrona i lojalizacja wobec PRL duchowieństwa oraz działaczy katolickich”. Samodzielna Grupa „D” koordynowała wszelkie działania wymierzone w Kościół, prowadzone przez Departament IV. Zdaniem Marka Lasoty, historyka Instytutu Pamięci Narodowej, autora książki „Donos na Wojtyłę”: „Trudno się oprzeć wrażeniu, że stanowiła strukturę nadrzędną w stosunku do pozostałych ogniw departamentu”. Szczegóły działalności Samodzielnej Grupy „D” nadal pozostają tajemnicą. Jest pewne, że nie miała stałych struktur w terenie, a do akcji specjalnych wykorzystywano najbardziej zaufanych funkcjonariuszy. Kazimierz Aleksanderek był w Samodzielnej Grupie „D” od początku jej funkcjonowania. Od 1988 r. do listopada 1989 r. kierował krakowskim Wydziałem IV, wcześniej – od 1981 r. – był zastępcą jego naczelnika. Niemal cała jego kariera związana jest z działalnością antykościelną. Wcześniej, w 1975 r., rozpoczął pracę jako inspektor Wydziału IV SB KM MO w Krakowie. Rok później awansował na stopień starszego inspektora, cztery lata później był już kierownikiem Sekcji Wydziału IV SB KW MO w Krakowie. Organizował represje wobec krakowskich duchownych, w tym bandyckie napady, m.in. na księdza Isakowicza-Zaleskiego. Wraz z Grzegorzem Piotrowskim brał udział w działaniach prowokacyjnych, których celem była kompromitacja papieża Jana Pawła II. · W artykule wykorzystano następujące publikacje: Marek Lasota, „Donos na Wojtyłę”, Kraków 2006; „Obsada stanowisk kierowniczych UB i SB w Krakowie. Informator personalny”, Kraków 2006.

Copyright 1996-2006 Grupa Onet.pl SA

13 . 07. 2006 r.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

70 nazwisk esbeków z grupy D

kw, KAI 27-07-2006, ostatnia aktualizacja 26-07-2006 20:22

Nazwiska i opisy działalności prawie 70 funkcjonariuszy SB pracujących w grupie D peerelowskiego MSW opublikowała Katolicka Agencja Informacyjna

Powołana w 1973 r. grupa wchodziła w skład IV Departamentu zajmującego się inwigilacją Kościoła. Działalnością grupy D w 1989 r. zajął się Sejm, powołując Komisję Nadzwyczajną do spraw Zbadania Działań MSW. Na jej czele stanął Jan Rokita. Komisja ta nie miała jednak uprawnień śledczych ani pełnego dostępu do dokumentów MSW. Pomimo to we wrześniu 1991 r. przedłożyła Sejmowi sprawozdanie, tzw. raport Rokity. Jednoznacznie wskazywał on, że grupa D prowadziła w stosunku do księży działalność przestępczą. Raport Rokity, na którym bazuje raport KAI, odtajniono w 1999 r.

Do zadań grupy D należało wywoływanie konfliktów między duchowieństwem i organizowanie grup przestępczych działających np. podczas pielgrzymek. Grupa prowadziła m.in. działania dezinformacyjne mające osłabić Kościół. Komórki D opracowywały też pisma i rysunki szkalujące księży. Jej dziełem były pobicia czy odurzenia środkami narkotycznymi. Próbowano również skompromitować kard. Karola Wojtyłę w oczach księży, rozpowszechniając za pośrednictwem tajnych współpracowników nieprawdziwą informację, że kupił on swój doktorat na Zachodzie.


kw, KAI

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Ewa Soból nie truła Walentynowicz .

Małgorzata Rusek, Radom

01-08-2006, ostatnia aktualizacja 01-08-2006 09:12

Nie byłam tajnym współpracownikiem i nikogo nie próbowałam otruć - mówi Ewa Soból, radomska działaczka KOR i pierwszej "Solidarności" Według IPN to ona była agentem "Karol", który dostał zadanie otrucia Anny Walentynowicz. - Nie mam już siły wciąż zaprzeczać. Nie wiem, dlaczego Ania mnie pomawia. Przyjaźniłyśmy się przed laty, była gościem na komunii mojej córki - mówi roztrzęsiona Ewa Soból, znana przed laty działaczka opozycji. Była przedstawicielką Komitetu Obrony Robotników na Radom, pracowała w zarządzie regionu radomskiej "Solidarności", działała w utworzonej przez "S" Komisji Rehabilitacji "Czerwiec '76". Obecnie nie udziela się publicznie, z dziennikarzami nie chce rozmawiać.Jej nazwisko podała w ubiegły piątek do publicznej wiadomości Anna Walentynowicz, ujawniając, że Ewa Soból była tajnym współpracownikiem służb bezpieczeństwa zarejestrowanym jako TW "Karol" i miała za zadanie otruć ją podczas jej wizyty w Radomiu w październiku 1981 r. Walentynowicz powołuje się na dokumenty udostępnione jej przez IPN.Pierwszy raz sprawa TW "Karola" wypłynęła na początku 2004 r., gdy IPN ujawnił dokumenty dotyczące akcji SB przeciwko Walentynowicz. Już wtedy twierdziła ona, że "Karol" to właśnie Ewa Soból. Ta zaprzeczała - mówiła dziennikarzom, że domyśla się, kto to był "Karol", ale nie chciała ujawnić jego personaliów, by nikogo nie krzywdzić.- Nie mogę zagwarantować, że Ewa nie była tajnym współpracownikiem, bo tego po prostu nie wiem. Ale nigdy nie uwierzę, że mogła brać udział w zabójstwie. To absurd. Obie panie się przyjaźniły, a Walentynowicz nocowała u Ewy jeszcze kilkakrotnie i nic złego się nie stało - mówi Maryla Bienkiewicz, radomska opozycjonistka, znajoma Ewy Soból z czasów pierwszej "Solidarności".Sprawę próby otrucia Walentynowicz bada specjalna grupa prokuratorów powołana wewnątrz IPN. Jest to część śledztwa dotyczącego działalności tzw. grupy D. - Był to związek przestępczy w strukturach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Esbecy wyspecjalizowani w zadaniach specjalnych takich jak porwania czy zabójstwa działaczy opozycji. Badamy kilkaset różnych wątków, m.in. wypadku drogowego, w którym w kwietniu 1983 r. zginął o. Honoriusz Stanisław Kowalczyk, duszpasterz poznańskich środowisk akademickich, i właśnie próby otrucia pani Walentynowicz - mówi prokurator Adam Sidor z warszawskiego oddziału IPN. Pytany o wiarygodność dokumentu, na który powołuje się Anna Walentynowicz, oskarżając Ewę Soból o próbę otrucia, prokurator Sidor odpowiada: - Możliwości, że jest to fałszywka, wykluczyć nie można, ale raczej jest to mało prawdopodobne, bo w jakim celu dokument miałby być sfałszowany?


ŹRÓDŁO: Małgorzata Rusek, Radom

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Agent "Delegat" donosił na najwyższe władze Kościoła i "Solidarności"

PAP za "Rz" 05-08-2006, ostatnia aktualizacja 05-08-2006 12:31

PRZEGLĄD PRASY: SB otrzymywała informacje od ludzi, którzy mieli bezpośredni dostęp do najwyższych hierarchów polskiego Kościoła, Lecha Wałęsy oraz najważniejszych spraw opozycji w latach 80. Jednym z nich był "Delegat" - ujawnia "Rzeczpospolita".

W styczniu 1981 roku w Watykanie doszło do wyjątkowego spotkania: Jan Paweł II przyjął na audiencji delegację NSZZ "Solidarność" z Lechem Wałęsą na czele. Kilka dni po powrocie delegacji Ministerstwo Spraw Wewnętrznych dysponowało szczegółowym raportem.

Jednym z najważniejszych wątków wielostronicowego meldunku sporządzonego na postawie informacji uzyskanych ze źródła k.o. "Delegat" był wpływ grupy doradców na Lecha Wałęsę. "Delegat" pojawia się też w dokumentach, które dotyczą I Zjazdu "Solidarności".

Próbując ustalić tożsamość "Delegata" dziennikarze "Rz" rozmawiali z Lechem Wałęsą, jego doradcami, ludźmi związanymi z opozycją i Kościołem, z historykami IPN, oraz z wysokimi funkcjonariuszami MSW z czasów PRL.

Dzięki uzyskanej wiedzy autorzy artykułu, Piotr Adamowicz i Andrzej Kaczyński, domyślają się w sposób graniczący z pewnością, kto mógł być "Delegatem". Ale ich zdaniem w sprawach działalności SB i jej ludzi przekonanie musi być znacznie większe. Dlatego nie publikują imienia i nazwiska "Delegata". - Może on sam opowie jak było? - przypuszczają dziennikarze "Rzeczpospolitej".

PAP za "Rz"

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA





.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna -> Lustracja - eSBecki gang Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin