Paweł
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 13:04, 14 Sty 2007 Temat postu: Sędzia nie wyszedł do kobiety przykutej łańcuchem |
|
|
Sędzia nie wyszedł do kobiety przykutej łańcuchem
Agnieszka Domanowska
2007-01-11, ostatnia aktualizacja 2007-01-11 18:02:10.0
Zdesperowana kobieta przykuła się łańcuchem przed białostockim Sądem Okręgowym.
Klucz od kłódki wyrzuciła.
Domagała się zwolnienia jej z kolosalnych opłat sądowych.
Bezskutecznie.
Żaden sędzia nie raczył z nią porozmawiać.
Godzina 10. Wejście do Sądu Okręgowego w Białymstoku. 62-letnia, schorowana Wiesława Truszczyńska staje o kulach pod schodami gmachu. Wyjmuje łańcuch i kłódkę. Przypina się do barierki. Na płaszczu ma szarfę z napisem "Żądam sprawiedliwości". Kobietą zaczynają interesować się przechodnie. Po kilkunastu minutach zjeżdżają się dziennikarze. - Będę tu stać i stać. Chce, aby pan prezes przyszedł do mnie i wysłuchał moich racji - mówi zdenerwowana pani Wiesława. - Jestem u granic wytrzymałości.
Mam dwa dni na zapłacenie kosztów sądowych. To blisko jedenaście tysięcy złotych.
A skąd je mam wziąć?
Mam 900 złotych emerytury.
Bój o sprawiedliwość kobieta zaczęła w 2000 roku. Po tym, jak do szpitala miejskiego trafił z zawałem jej mąż. Mężczyzna umarł po tygodniu, bo jak twierdzi kobieta lekarze nie dopełnili swoich obowiązków.- Popełnili błąd, bo nie odesłali mojego męża do szpitala ze specjalistycznym oddziałem. Nie zrobili nic, żeby go uratować - płacze Truszczyńska.Kobieta poszła do sądu, sprawę o odszkodowanie przegrała w pierwszej instancji. Aby móc dalej walczyć w sądzie apelacyjnym, musi zapłacić koszty sądowe.- Chcę, żeby nie obciążali mnie kosztami postępowania i żeby prowadzili dalej sprawę, ale pod nadzorem, bo ja tu w Białymstoku w sprawiedliwość nie wierzę - podkreśla. Pan prezes nie ma czasu Godzina 11. Pani Wiesława wciąż stoi i spokojnie opowiada o swoich przejściach. Przechodnie gratulują jej odwagi i wytrwałości. Tylko w sądzie nikt kobiety nie zauważa.- Co pani mówi? Ktoś się przykuł? U nas przed sądem? - dziwiły się urzędniczki w jednym z sekretariatów. Właśnie gremialnie zasiadły do drugiego śniadania. - A w jakiej sprawie? Odszkodowania? To proszę piętro wyżej - skwitowała jedna z nich i wróciła do jedzenia. Sekretariat prezesa Sądu Okręgowego. Pani w czerwonym kostiumie wcina sałatkę. Uchyla drzwi do gabinetu szefa. Widzę, jak Jarosław Kamiński spokojnie pali papierosa. - Proszę powiedzieć, że nie mam czasu dla dziennikarzy - wydaje dyrektywę. Sekretarka niezbyt uprzejmie mówi, że możemy poczekać na korytarzu. Może za pół godziny pan prezes znajdzie czas.Godzina 11.30. Pod budynek sądu na sygnale podjeżdża radiowóz. Policjanci legitymują panią Wiesławę. Wracają do samochodu. Odjeżdżają po kilkudziesięciu minutach. Nie zrobili nic. Wreszcie prezes ma czas dla dziennikarzy.- Co sprowadza? Może po cukiereczku, albo ciasteczku? O co chodzi? A o to? Każdy może tak sobie protestować - mówi Kamiński. - A co ja mogę zrobić? Nic. Nie zejdę do niej. Jak chce, to niech przyjdzie, chętnie z nią porozmawiam. Dzisiaj akurat mam czas.Sąd: to przedwczesna manifestacja Już jest 16. Wiesława Truszczyńska wciąż stoi pod sądem. Nie jadła i nie piła od rana.- Nikt nie wyszedł. Nikt się nie zainteresował. Jest coraz zimniej, ale nie zrezygnuję - mówi łamiącym się głosem. - Pisałam pisma, wnioski do wszystkich świętych. Ten łańcuch to moja ostatnia szansa.- Znamy tę panią. Faktycznie składała wiele pism. Mamy tydzień na rozpatrzenie jej ostatniego wniosku o zwolnienie z kosztów sądowych - mówi Mirosław Konieczka, sędzia. - Jej zachowanie to przedwczesna manifestacja. Być może w ciągu tygodnia zapadnie decyzja o zwolnieniu z kosztów sądowych. Obojętność sędziów skomentowało nam ministerstwo sprawiedliwości. - Ktoś powinien zejść i protestującą kobietą się zainteresować. Na pewno będziemy się teraz temu sądowi bacznie przyglądać - powiedziała Joanna Dąbek z biura prasowego resortu . To nie pierwszy protest pani Wiesławy. Dwa lata temu tak samo protestowała w Izbie Adwokackiej. Wówczas chciała zwrócić uwagę na lekceważące traktowanie przez adwokata Wojciecha Siemionka. Po nagłośnieniu protestu przez media adwokat ustąpił. Wczoraj, kiedy zamykaliśmy wydanie "Gazety", pani Wiesława Truszczyńska wciąż stała pod gmachem białostockiego sądu.
Agnieszka Domanowska
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA
.
Post został pochwalony 0 razy
|
|