Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna o przestępcach w policyjnych mundurach
Policyjny Serwis Informacyjny
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Giertych próbuje przeciągnąć śledztwo ws. WBR .

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna -> Kadry IV RP
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paweł




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 8:59, 13 Lip 2006    Temat postu: Giertych próbuje przeciągnąć śledztwo ws. WBR .

Giertych próbuje przeciągnąć śledztwo ws. WBR .

Marcin Kowalski

2006-09-02, ostatnia aktualizacja 2006-09-02 11:37:06.0

Po interwencji Romana Giertycha prokuratorom z Kalisza odebrano śledztwo w sprawie afery Wielkopolskiego Banku Rolniczego. Podejrzani o milionowe nadużycia politycy LPR mogą odetchnąć - w tym roku nie siądą na ławie oskarżonychKaliska prokuratura badała wyciek kilku milionów złotych z WBR od pięciu lat. Śledczy zgromadzili ponad sto tomów akt, zarzuty przestępstw finansowych postawili m.in. Tomaszowi Połetkowi, pełnomocnikowi procesowemu Giertycha, oraz Maciejowi Twarogowi, honorowemu prezesowi wszechpolaków, zięciowi ministra Wassermanna.Roman Giertych, który zasiadał w radzie nadzorczej WBR, uniknął zarzutów. Prokuratura ustaliła, że kiedy rada przegłosowywała niekorzystne dla banku decyzje, wychodził do toalety. Najgrubszy zarzut śledczy postawili twórcy banku - posłowi LPR Witoldowi Hatce; chodzi o narażenie WBR na stratę 2,6 mln zł. Prawie wszystkie te pieniądze zdeponowane przez rolników udziałowców banku na zlecenie posła przelano do spółek, którymi kierowali Twaróg i Połetek.Najważniejsza z tych spółek to Rol-Hat. W 2001 r. w jej imieniu Twaróg i Połetek kupili - za pół miliona złotych pochodzących z WBR - akcje szczecińskiej firmy giełdowej Espebepe. Sprzedawcą był Aleksander Rostocki, pełnomocnik giełdowy Radia Maryja. Po pół roku miał odkupić akcje za tę samą cenę. Ale tego nie zrobił.Rol-Hat stracił pieniądze, gdy cena akcji Espebepe spadła niemal do zera.Za to marnotrawstwo Twarogowi i Połetkowi grozi więzienie.A może już nie grozi? W lipcu br. odnalazł się w Prokuraturze Krajowej ciekawy dokument. Ostemplowana przez Radio Maryja i podpisana przez kasjera rozgłośni o. Jana Króla gwarancja - datowana na 21 lutego 2001 r. Król zapewniał w niej, że jeśli Rostocki nie odkupi akcji, to radio odda Rol-Hatowi pieniądze.Radio Maryja, choć jest nadawcą społecznym, może prowadzić działalność komercyjną poza eterem. Gwarancja od stacji może być niezłym alibi dla Połetka i Twaroga - trudno im zarzucać niegospodarność, skoro mieli takie zabezpieczenie.Dlaczego jednak podejrzani Połetek i Twaróg, nie raz przesłuchiwani w śledztwie, nigdy nie wspomnieli prokuratorom o istnieniu gwarancji? Mogli przecież w ten sposób próbować oczyścić się z zarzutów.Chcieliśmy zapytać ojca Króla, kiedy powstała gwarancja - w 2001 r. czy może teraz? W centrali toruńskiej rozgłośni odmówiono nam połączenia z zakonnikiem.Równie tajemnicze są okoliczności, w jakich korzystny dla podejrzanych kwit trafił do prokuratury kaliskiej. Otóż przed miesiącem nadszedł faksem od Bogdana Święczkowskiego, szefa wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną Prokuratury Krajowej. Święczkowski - dobry znajomy ministra Zbigniewa Ziobro, przez niego awansowany na obecne stanowisko - kazał prokuratorom z Kalisza dołożyć papier do akt.Dlaczego zaangażował się w obronę Połetka i Twaroga? Święczkowski nie chciał nam odpowiedzieć.Prof. Marian Filar, karnista: - To niecodzienne, że prokuratura dostarcza dowody na oczyszczenie podejrzanych. To rola adwokatów.Kaliska prokuratura chciała sprawdzić autentyczność gwarancji i ustalić, czy Radio Maryja wywiązało się z niej, zwracając Rol-Hatowi pół miliona. Po tym według planu śledztwa akt oskarżenia przeciw Hatce i innym miał pójść do sądu.Tak nie będzie. Prokuratura Apelacyjna w Łodzi zabrała śledztwo z Kalisza. Nowy prokurator do końca roku będzie zapoznawał się z aktami.Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek nie ukrywa powodu przekazania śledztwa: - Zrobiliśmy to po wniosku Romana Giertycha.Wicepremier Giertych pisemnie poskarżył się prokuraturze warszawskiej, że w poprzedniej kadencji Sejmu "wysocy rangą prokuratorzy" szukali haków, żeby go skompromitować. Wniósł o przesłuchanie m.in. śledczych z Kalisza.Kaczmarek: - Musiała zapaść decyzja o zabraniu śledztwa. Chodzi o wykluczenie podejrzeń o stronniczość prokuratorów.Giertych dodaje: - Prokuratura kaliska od lat nie radzi sobie z tym śledztwem.Komentarz Afera WBR to tykająca bomba, której ewentualny wybuch w sądzie może poranić: ludzi z władz LPR, bliskich współpracowników Romana Giertycha, ojca Jana Króla i Radio Maryja, a do tego jeszcze wierchuszkę SKOK-ów. Kilku szefów tych głośnych ostatnio kas zasiadało w radzie nadzorczej WBR, mają w związku z tym postawione zarzuty.Za późno już, by sprawę umorzyć, można ją przeciągnąć. "Znajduje się" dokument, śledztwo się przedłuża, bo trzeba zbadać nowy wątek.W głowie Giertycha pojawiają się podejrzenia co do bezstronności prokuratury, jest pretekst, by śledztwo przenieść, co przedłuża je jeszcze bardziej.Stratedzy zainteresowani przeciągnięciem bądź wyciszeniem sprawy mogą się jednak naciąć. Opozycji udało się bowiem wprowadzić temat WBR pod obrady bankowej komisji śledczej. Na liście do przesłuchania jest prezes Krajowej SKOK Grzegorz Bierecki, podejrzany w kaliskim śledztwie. Jeśli więc podległa ministrowi Ziobro prokuratura nie sporządzi aktu oskarżenia, może prawdy dojdą posłowie.W poprzedniej kadencji SLD pozwolił powstać komisji ds. afery Rywina i to był początek wielkich kłopotów Sojuszu. Teraz PiS i LPR mają komisję bankową - w zamierzeniu młot na Balcerowicza. A kto młotem wojuje...

ŹRÓDŁO: Marcin Kowalski

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Kariera prawnika LPR mimo zarzutów prokuratury .

Ireneusz Dańko, Kraków

12-07-2006, ostatnia aktualizacja 12-07-2006 20:03

Ekspert prawny LPR i pełnomocnik procesowy Romana Giertycha na początku lipca miał usłyszeć prokuratorskie zarzuty dotyczące niegospodarności. Zamiast na przesłuchaniu stawił się na posiedzeniu rady nadzorczej samorządowej spółki, aby zostać jej przewodniczącym.Tomasza Połetek to honorowy prezes Młodzieży Wszechpolskiej w Małopolsce. Prawnik z wykształcenia, od kilku lat zasiada w radzie nadzorczej Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego w Krakowie, największej spółki samorządu wojewódzkiego. Trafił tam z rekomendacji LPR, współrządzącej w regionie z PiS, PO i bezpartyjną Wspólnotą Małopolską. Biznesem zajmował się już wcześniej. W latach 2000-01 kierował spółkami Hatrol, Rol-Hat i Polskie Finanse w Krakowie, które obracały pieniędzmi Wielkopolskiego Banku Rolniczego w Kaliszu. 2,4 mln zł wyprowadził na ich konta poseł LPR Witold Hatka - szef rady nadzorczej WBR, w której zasiadał m.in. Roman Giertych. Bank nigdy nie odzyskał swoich środków. Spółki zakończyła działalność z ponad 2-milionowym długiem.Chory na prokuraturę Aferę kilkakrotnie opisywaliśmy w "Gazecie". Ostatni raz na początku czerwca, kiedy kaliska prokuratura ogłosiła zarzuty wobec trzech osób z kierownictwa krakowskich spółek. Najpoważniejsze dotyczą byłego prezesa Połetka. Działacz LPR - według śledczych - nie dopełnił obowiązków i wyrządził tym samym szkodę wielkich rozmiarów, za co grozi mu do 10 lat więzienia. Jak ustaliliśmy, był już parokrotnie wzywany na przesłuchanie, ale się nie stawił. Ostatni termin miał wyznaczony na 4 lipca. Zamiast Połetka do prokuratury dotarło tylko zaświadczenie lekarskie o poważnej chorobie, która wyklucza od końca czerwca udział podejrzanego w czynnościach śledczych.- Opinię lekarską podpisał biegły sądowy. Nie mamy podstaw jej kwestionować - mówi prokuratur Janusz Walczak, rzecznik kaliskiej prokuratury.Schorzenie - według naszych informacji - nie przeszkodziło Połetkowi w biznesowej aktywności. Najpierw 30 czerwca został wybrany na kolejną kadencję do rady nadzorczej MARR, a trzy dni później (dzień przed planowanym przesłuchaniem) uczestniczył w posiedzeniu, na którym został jej przewodniczącym. Rada bez zastrzeżeń poparła jego kandydaturę. Nikt nie zapytał nawet o prokuratorskie zarzuty.Nikt nic nie wiedział - Nie wiedziałem, że pan Połetek jest podejrzany - zarzeka się wiceprzewodniczący rady nadzorczej MARR Wiesław Bury, kiedy zapytaliśmy, dlaczego wybrano na jej przewodniczącego podejrzanego o przestępstwa gospodarcze. To samo można usłyszeć od innych członków rady, choć o śledztwie przeciw Połetkowi informowaliśmy parę tygodni wcześniej na pierwszej stronie "Gazety". Do zadziwiającej niewiedzy przyznają się również osoby z zarządu województwa, który decyduje o obsadzie władz w podległych spółkach.Wicemarszałek Zbysław Owczarski z PiS (odpowiedzialny za gospodarkę w Urzędzie Marszałkowskim w Krakowie) dopiero po naszym telefonie zapowiedział, że sprawdzi prokuratorskie zarzuty wobec Połetka.- Poruszę tę sprawę na najbliższym zarządzie - zapewnia Owczarski. - Wobec osób zasiadających w radach nadzorczych naszych spółek nie powinno być ani cienia podejrzenia. Jeśli ktoś ma prokuratorskie zarzuty, to powinien zawiesić pełnienie publicznych funkcji do czasu wyjaśnienia zarzutów.Za gorąco na podróż Połetek nie chciał rozmawiać z "Gazetą". Zaprzeczył jedynie, aby był podejrzany. Czasu dla nas nie znalazł także jego partyjny kolega, a zarazem wicemarszałek Małopolski Jan Bereza. Poprosiliśmy więc o komentarz wicemarszałka Sejmu Marka Kotlinowskiego, dobrego znajomego Połetka i świadka w kaliskim śledztwie (mecenas Kotlinowski doradzał WBR i zasiadał we władzach Polskich Finansów). - Powinien pan wiedzieć, że polski porządek prawny przyjmuje zasadę domniemania niewinności. Poczekajmy najpierw na wyrok, zanim usuniemy z rady spółki niewinnego człowieka - pouczał Kotlinowski. - Nie wiem, na co choruje pan Połetek, ale wyjazd do Kalisza przy obecnej aurze byłby z pewnością poważnym obciążeniem. Co innego posiedzenie rady nadzorczej w miejscu zamieszkania.Ireneusz Dańko, Kraków

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Kandydat obracał się wśród gangsterów

11 Sie 2006

Bernardem Marszałkiem, kandydatem Samoobrony na wiceministra sportu, od lat interesuje się Centralne Biuro Śledcze.

Jak ustalił "Dziennik", Marszałek junior wielokrotnie przewijał się w sprawach, które dotyczą najgroźniejszych stołecznych gangów.

Samoobrona wystawiła kandydaturę 31-letniego sportowca, syna mistrza sportów motorowodnych Waldemara, na wiceministra sportu, mimo że młody Marszałek nie ma doświadczenia w pracy administracyjnej, nie ukończył studiów, a wśród działaczy partii jest nieznany.

Jak powiedział "Dziennikowi" wysokiej rangi oficer policji, Bernardem Marszałkiem kilkakrotnie interesowało się CBŚ. Wprawdzie nigdy nie był on zatrzymany, ale jego nazwisko pojawiało się w kilku śledztwach, dotyczących najważniejszych grup przestępczych działających w stolicy.

- Istnieją podejrzenia, że miał związek z narkobiznesem - mówi policjant z wydziału do zwalczania przestępczości narkotykowej.

Samoobrona jest zaskoczona kontaktami z półświatkiem swojego kandydata do rządu. Krzysztof Filipek zapewnia, że jeśli te informacje okażą się prawdziwe, to Marszałek nie zostanie wiceministrem sportu.

Artykuł ze strony Internetowe Forum Policyjne

[link widoczny dla zalogowanych]

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Senator Samoobrony kradł prąd?

Grzegorz Glubiak, Ostrów Wlkp.,

kop 10-08-2006, ostatnia aktualizacja 10-08-2006 08:40

Według spółki Energa Mirosław Adamczak, senator Samoobrony, kradł prąd. Koncern zawiadomił już prokuraturę.- Wpłynęło powiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa nielegalnego poboru energii elektrycznej przez jednego z ostrowskich parlamentarzystów - potwierdza Paweł Szymanowski, zastępca prokuratora okręgowego w Kaliszu.Kradzież prądu w domu senatora Adamczaka miała według zakładu trwać od blisko pięciu lat. Przypadkowa kontrola wykazała na początku lipca, że poza licznikiem do prądu była podłączona kuchenka elektryczna oraz bojler na ciepłą wodę. Same przewody miały zostać umiejętnie zakamuflowane w murach. - Wartość szkód wycenionych przez koncern energetyczny wynosi około 20 tys. zł - dodaje prokurator Szymanowski.Senator Adamczak twierdzi, że sprawa jest zemstą Energi za to, że kilka miesięcy wcześniej ujawnił nieprawidłowości, jakie wykrył w koncernie, i zgłosił je do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. - Już wkrótce przygotuję w tej sprawie stosowne oświadczenie - zapowiada Adamczak.- Słyszałem o oskarżeniach pod adresem senatora Adamczaka, ale jeszcze z nim na ten temat nie rozmawiałem - mówi Krzysztof Filipek, wiceprzewodniczący i rzecznik dyscypliny Samoobrony. - Jak zwykle w takich przypadkach, zanim kogoś ukarzemy, poczekamy na ustalenia prokuratury. Wiadomo, że nie pojadę sam do Adamczaka i nie będę badał, dokąd prowadzą kable w jego domu. Jeżeli prokuratura skieruje sprawę do sądu, będzie to znaczyło, że jest coś na rzeczy i powinniśmy działać.

ŹRÓDŁO: Grzegorz Glubiak, Ostrów Wlkp., kop

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Śląski SKOK do prokuratury .

Przemysław Jedlecki, Marcin Pietraszewski,

Katowice 26-07-2006, ostatnia aktualizacja 26-07-2006 20:40

Ze SKOK-u "Ziemi Śląskiej" zniknął co najmniej milion złotych. Są już pierwsi podejrzani - to zarządcy kasyZawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pracowników SKOK-u "Ziemi Śląskiej" złożyło kilkanaście osób i firm. Z dokumentów, które złożyli w katowickiej prokuraturze, wynika, że na ich nazwiska, ale bez ich wiedzy, zawarto szereg umów pożyczkowo-kredytowych, które potem musieli spłacać. W kasie znaleziono sfałszowane pełnomocnictwa, które obcym osobom dawały wgląd do ich rachunków. Są już pierwsze efekty śledztwa - dowiedziała się "Gazeta". Zarzuty przedstawiono Alfredowi S., byłemu prezesowi SKOK-u "Ziemi Śląskiej". - Jest podejrzany o niedopełnienie obowiązków i narażenie SKOK-u na stratę 2,6 mln zł - potwierdziła nam wczoraj prokurator Ewa Świercz-Dydak, szefowa Prokuratury Rejonowej Katowice Wschód. Nieoficjalnie wiadomo, że prezes podpisał zgodę na udzielenie kilku pożyczek bez odpowiednich zabezpieczeń i wbrew wewnętrznemu regulaminowi kasy. Alfred S. ma zakaz opuszczania kraju.O wiele dłuższa jest lista grzechów Grażyny N., byłej wiceprezes SKOK-u "Ziemi Śląskiej", która prawdopodobnie była mózgiem całego procederu. - Jest podejrzana o niegospodarność, oszustwo i podrabianie dokumentów - wylicza prokurator Świercz-Dydak.Z ustaleń śledczych wynika, że to właśnie wiceprezes-u SKOK miała fałszować pełnomocnictwa, które dawały wgląd do rachunków klientów. Dzięki temu monitorowała, ile kto zdeponował na swoim rachunku. Ta wiedza pozwalała jej zaciągać fikcyjne pożyczki bez wiedzy nieświadomych niczego klientów. Zdaniem prokuratury ze SKOK-u wypłynęło w ten sposób co najmniej 1,2 mln zł. Śledczy nie są jeszcze pewni, czy wiceprezes działała sama. Sprawdzają, czy współdziałały z nią osoby, których nazwiska wypisywała na sfałszowanych pełnomocnictwach. - Czekamy na uzupełnienie opinii biegłych i dopiero po ich analizie podejmiemy decyzje, czy lista podejrzanych i zarzutów zostanie rozszerzona - zapowiada prokurator Świercz-Dydak.Jedną z osób, która zawiadomiła prokuraturę o nieprawidłowościach w SKOK-u "Ziemi Śląskiej", jest Marek Bula z Tychów, pracownik kopalni Wieczorek. Jest inwalidą, pracuje tu jako introligator. Jego interesy reprezentuje ojciec Edward, emerytowany pracownik kopalni.Marek Bula w 1999 r. wpłacił oszczędności do SKOK-u. W 2003 r. kasa wezwała go do spłaty raty kredytu, który rzekomo zaciągnął.- Syn nigdy nie pożyczał tam pieniędzy. Okazało się, że oprócz mnie pełnomocnictwo do rozporządzania kontem ma jeszcze pani, której nie znamy. Marek nie wystawił jej pełnomocnictwa. Podpis na dokumencie to nie jego pismo. Obok jest za to jeszcze podpis Grażyny N., jest on też na umowie pożyczki, której Marek również nie sygnował - mówi Edward Bula. Pełnomocnictwo dla kobiety wystawiono dzień przed tym, jak na konto jego syna ktoś wziął 10 tys. zł pożyczki.- Ktoś spłacał raty, ale nie wszystkie. Synowi potrącono dwie z pensji. Jedną nam zwrócono, ale drugiej nie odzyskaliśmy do dziś. Chodzi o ok. 360 zł - mówi ojciec.Edward Bula znał Grażynę N. Była żoną jego kolegi z kopalni. Miał do niej zaufanie, doradzała mu, na jakie lokaty wpłacić pieniądze. - Dzięki temu wiedziała, ile wpłacamy i kiedy będziemy chcieli odzyskać pieniądze. Pożyczka była zastawiona właśnie lokatą - mówi.SKOK "Ziemi Śląskiej" już nie istnieje. Przejął go SKOK "Ziemi Rybnickiej". Katarzyna Jaróg, wiceprezes zarządu, mówi, że również SKOK powiadomił prokuraturę o nieprawidłowościach, które potwierdziła kontrola Kasy Krajowej SKOK: - Zwracaliśmy poszkodowanym pieniądze, anulowaliśmy umowy pożyczek. Grażyna N. już nie pracuje u nas. Zrobiliśmy wszystko, by odbudować nasz wizerunek.Buli jednak nie przekonała. - Oszczędności będę trzymał już tylko w bankach - mówi.Czym są SKOK-i Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe to najpotężniejsze organizacje parabankowe w Polsce. Zaczynały w latach 90. Miały być organizacją non profit, wspomagającą najbiedniejszych tanimi pożyczkami. Dziś mają prawie 1,5 mln klientów. Zebrały ponad 5 mld zł depozytów, mają więcej placówek niż największy bank PKO BP. Choć działają jak banki, nie podlegają nadzorowi bankowemu. Od 1998 r. do końca 2006 r. są zwolnione z podatku dochodowego.

Przemysław Jedlecki, Marcin Pietraszewski, Katowice

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Była kierowniczka hoteliku na godziny Luna w radzie nadzorczej Radia Kraków .

Rafał Romanowski 04-08-2006, ostatnia aktualizacja 04-08-2006 19:20

Od hotelu na godziny Luna do rady nadzorczej Radia Kraków - tak w skrócie wygląda kariera Bogumiły Rybiałek, która krakowską rozgłośnią opiekuje się z rekomendacji Samoobrony. - Jak długo jeszcze fatalna opinia o Lunie będzie się za mną ciągnąć - skarży się Bogumiła Rybiałek, działaczka Samoobrony, która na początku lipca niespodziewanie znalazła się w radzie nadzorczej Radia Kraków. Oprócz niej z tzw. parytetu partyjnego rozdano jeszcze cztery stanowiska: trzy przypadły osobom związanym z PiS-em, po jednej Skarbowi Państwa oraz LPR. Natychmiastową decyzją nowej rady była wymiana zarządu, oprócz tego rada zabrała się za opracowywanie strategii działania na najbliższe miesiące.Tymczasem nad rekomendowaną przez Samoobronę Bogumiłą Rybiałek zaczęły się zbierać czarne chmury. Przypomniano historię pogrążonej w długach komunalnej spółki Hotel Luna, zarządcy cieszącego się złą sławą budynku na osiedlu Na Skarpie, do którego przychodzili amatorzy pokojów "na godziny" oraz przejeżdżający tranzytem przez Nową Hutę kierowcy TIR-ów z Rosji, Ukrainy i Rumunii. Sprawę opisywaliśmy szeroko w "Gazecie" w listopadzie 2003. Po naszych artykułach miasto postawiło Lunę w stan likwidacji, a kierująca spółką przez kilkanaście lat kierowniczka odeszła.Odnalazła się niecały rok temu, startując do Sejmu z list Samoobrony. Bezskutecznie. Do prac w radzie nadzorczej krakowskiego radia rekomendowano ją z warszawskiej centrali Samoobrony. Teraz sprawę Bogumiły Rybiałek podgrzał dodatkowo opublikowany w lipcowym miesięczniku "Press" wywiad, w którym mówi m.in.: "nie wiem, jaki ma być zarząd [Radia Kraków - red.], jakimi kryteriami się kierować, jakim programem; ja się lepiej czuję w sferze prawa handlowego" oraz "jestem kobietą, nie lubię chaosu".Do redakcji "Gazety" dotarły głosy pracowników rozgłośni, których niepokoi niejasna przeszłość członkini rady nadzorczej. - Nie rozumiem, dlaczego Samoobrona wysunęła akurat jej kandydaturę. Przecież ktoś, kto prowadził taniutki hotelik na peryferiach miasta, kompletnie nie zna się na pracy poważnych mediach - mówi jeden z nich. Radiowców martwi też fakt, że Rybiałek nie spotkała się dotąd z zespołem ani nie poinformowała o swoich planach wobec radia.- Zgodnie z ogólnopolskim trendem ostatnich miesięcy również pani Rybiałek nie ma absolutnie żadnych kompetencji do pełnienia tej funkcji - uważa Paweł Sularz, radny PO, który w sprawie likwidacji Luny wielokrotnie wypowiadał się w radzie miasta. Jego zdaniem marnowanie kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie obciąża odpowiedzialnością osoby kierujące placówką na os. Na Skarpie, w tym działaczkę Samoobrony.- Niczego nie zdefraudowałam i nie mam sobie nic do zarzucenia - odpiera zarzuty była kierowniczka Luny. Jak twierdzi, nagłośnienie sprawy pokojów na godziny przeżyła bardzo mocno, a i tak uważa, że świadczenie tego rodzaju usług hotelarskich jest powszechne i ma miejsce w znakomitej większości hoteli.- Gość płacił za pokój i na tym nasze zainteresowanie się kończyło. W tej branży obowiązuje etyka zawodowa, uczciwość i dyskrecja - zapewnia Rybiałek. Argumentuje też, że zadłużoną spółkę próbowała wielokrotnie ratować, ale nikt nie przyszedł jej z pomocą.O pracy w radzie nadzorczej Radia Kraków mówi więcej niż "Pressowi": mam wymagane na tym stanowisku wykształcenie pedagogiczne ze specjalnością kulturalno-oświatową ukończone na UJ. Miałam tam różne potrzebne w tej pracy przedmioty, jak andragogika [wychowanie ludzi dorosłych - red.] czy środki masowego przekazu.Bogumiła Rybiałek, choć ma za złe dziennikarzom Radia Kraków, że swego czasu ją "obsmarowali", nie zamierza się teraz mścić. - Sama zostałam skrzywdzona, zadbam więc, żeby nikogo to nie spotkało. A że potrzebne są zmiany, to wiadomo. Rada działa kolegialnie i tworzy kompetentny merytorycznie zespół w zakresie kodeksu spółek handlowych. Jest nas tam pięcioro, nie tylko ja decyduję - uspokaja. Wśród pomysłów na zdobycie "bezpośredniego kontaktu ze słuchaczem" wymienia współpracę z nieformalnym rzecznikiem bezdomnych Markiem Bogdanowiczem i jego akcję "Zobaczyć człowieka".

Rafał Romanowski

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Stażysta rządzi lotami na Okęciu PAP za "Dziennikiem" 05-08-2006, ostatnia aktualizacja 05-08-2006 09:16 PRZEGLĄD PRASY: Strategiczne dla każdego lotniska stanowisko, czyli ustalanie harmonogramu lotów powierzono na Okęciu niedoświadczonemu 25-latkowi - dowiedział się "Dziennik".Łukasz Nowaczek jeszcze niedawno był stażystą w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, potem zajmował najniższe stanowisko - podreferendarza, w tym roku został głównym specjalistą. Teraz w jego rękach jest organizacja ruchu dla siedmiu milionów ludzi, którzy w ciągu roku korzystają z Okęcia.Wcześniej organizacją lotów na wszystkich dużych polskich lotniskach pasażerskich zajmowała się grupa pracowników LOT z wieloletnim doświadczeniem. Miała co robić - na samym Okęciu rocznie odbywa się 125 tysięcy startów i lądowań. Tymczasem Nowaczek to absolutny debiutant - podkreśla gazeta.Brak doświadczenia Nowaczka najwyraźniej nie przeszkadzał Tomaszowi Kądziołce, p.o. szefa Urzędu Lotnictwa Cywilnego, który powołał młodzieńca na to stanowisko.Za planowanie lotów Nowaczek będzie dostawał olbrzymie pieniądze. Na prowadzenie biura chce 1,2 mln zł, z tego aż 450 tys. zł na wynagrodzenia. - Ja sam dostanę nie więcej niż 20 tysięcy miesięcznie -zapewnia.Nowaczek i jego biuro będą działali poza jakąkolwiek kontrolą, Urząd Lotnictwa Cywilnego może go tylko odwołać. Wcześniej jednak na Okęciu może dojść do totalnej dezorganizacji - przestrzega "Dziennik". PAP za "Dziennikiem"

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Jak PiS zdobywa prezydenta Katowic .

Przemysław Jedlecki,

Katowice 05-08-2006, ostatnia aktualizacja 04-08-2006 20:12

Albo startujesz pod szyldem PiS, albo zapomnij o wsparciu rządu dla Katowic - tak śląski PiS namawia bezpartyjnego faworyta w wyborach prezydenta KatowicPiotr Uszok rządzi miastem już drugą kadencję. Do tej pory wygrywał wybory na prezydenta Katowic jako kandydat bezpartyjny, cztery lata temu już w pierwszej turze. Nie dał wtedy szans nawet Andrzejowi Sośnierzowi, bardzo popularnemu politykowi w mieście, który niegdyś był w PO, a dziś jest kandydatem PiS na prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Również w tegorocznych wyborach Uszok jest wyborczym pewniakiem - mieszkańcy cenią go, ma opinię dobrego gospodarza. Za jego kadencji zbudowano w Katowicach nowe drogi, remontowana jest kanalizacja, odnawia się zabytkowe kamienice w śródmieściu.Od kilku miesięcy Platforma i PiS namawiają Uszoka, by startował pod ich szyldem. Nic dziwnego, partia, której udałoby się go namówić na start w jej barwach, mogłaby się potem chwalić, że zdobyła władzę w stolicy Górnego Śląska. Uszok się jednak opiera, chce walczyć o wyborców tylko pod własnym nazwiskiem.PiS nie daje za wygraną. Jego działacze mówią, że zrobią wszystko, by przekonać Uszoka do startu w barwach ich partii. Jeśli się nie zgodzi, przygotowali mocny argument. - Inwestycje w mieście zależą od rządu - mówi w rozmowie z "Gazetą" jeden z lokalnych polityków PiS. A Piotr Pietrasz, rzecznik śląskiego PiS, nie pozostawia wątpliwości: - Rozumiem, że prezydent Uszok ceni sobie swoją bezpartyjność, ale powinien wziąć pod uwagę argument o inwestycjach.Katowice potrzebują kolejnych inwestycji. Ma tu powstać Międzynarodowe Centrum Kongresowe, trzeba przebudować zaniedbany i brudny dworzec kolejowy, na dokończenie czeka trasa szybkiego ruchu prowadząca przez miasta aglomeracji śląskiej. Nie da się tego zrobić bez pomocy z budżetu państwa.Informacje o tym, że PiS chce szantażować Uszoka pieniędzmi na inwestycje, dotarły już do katowickiego magistratu. - Oglądamy telewizję i zdajemy sobie sprawę, że PiS chce zdominować samorządy. Jesteśmy przekonani, że prezydent sobie z tym poradzi - komentują anonimowo w rozmowie z "Gazetą" katowiccy urzędnicy.Piotr Uszok nigdy nie należał do żadnej partii. O swoich poglądach mówi: - Prawicowe. Wiadomo jednak, że wiele pomysłów Prawa i Sprawiedliwości, w tym ostatnie dotyczące zmiany samorządowej ordynacji wyborczej, bardzo mu się nie podobają. Zresztą niedawno samorządowcy z Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, której współprzewodniczącym jest właśnie Uszok, ostro skrytykowali PiS-owski projekt zmiany tej ordynacji (chodzi o możliwość tzw. blokowania list). - To jaskrawy przykład koniunkturalnego działania wynikającego z aktualnej oceny preferencji wyborczych partii politycznych - stwierdzili samorządowcy. Uszok zapowiedzi szantażowania go przez PiS komentuje krótko: - Kluczowe inwestycje dla stolicy regionu nie powinny być przedmiotem targów politycznych. Powinny zależeć jedynie od rzetelnych i merytorycznych argumentów.Śląski senator Kazimierz Kutz: - To zwykły polityczny szantaż. Rzeczywiście Uszok jest jedynym wiarygodnym kandydatem na prezydenta. Stroni od partii i powinien się tego trzymać. Im bardziej będzie niezależny, tym więcej osób będzie go popierać i więcej dobrego będzie mógł zrobić dla Katowic. Zachowanie działaczy PiS wcale mnie nie dziwi. Oni uważają, że państwo jest ich własnością i chcą upartyjnić również samorządy. One jednak powinny być własnością obywateli, a nie partii.

ŹRÓDŁO: Przemysław Jedlecki, Katowice

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Hobbysta z Samoobrony zarządza rybołówstwem .

Krzysztof Katka,

Gdańsk 05-08-2006, ostatnia aktualizacja 04-08-2006 20:29

Rybami zajmuję się hobbystycznie od dwóch lat - mówi o sobie Stanisław Podlewski, do niedawna szef Samoobrony w Ustce. Właśnie został dyrektorem departamentu rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa.Podlewski pełni obowiązki dyrektora departamentu od trzech tygodni. Robota trafiła mu się sama.W lipcu startował w konkursie na szeregowego urzędnika w biurze dyrektora generalnego resortu rolnictwa. - Widocznie zobaczyli, że mam dobry życiorys, a że mieli wakat, to mnie wzięli - mówi 56-letni Podlewski, który nie kryje, że karierę zawdzięcza Andrzejowi Lepperowi. - Pan premier mi ufa, pomagałem kiedyś w jego biurze poselskim.Jan Piechowski, były szef Samoobrony w powiecie słupskim (tu leży Ustka), przez kilka lat współpracował z Podlewskim. - On nie ma zielonego pojęcia o rybołówstwie - mówi.Nowy dyrektor departamentu rybołówstwa w latach 80. był strażakiem w Stoczni Ustka, potem mechanikiem w spółdzielni rybołówstwa morskiego Łosoś. Należał do PZPR. Był też ajentem stacji benzynowej, ale zrezygnował, kiedy CPN wytoczył mu sprawę sądową. - Chodziło o zapłatę za benzynę - mówi Podlewski. - CPN ustawił bandyckie marże, nie chciałem ich płacić. Sąd orzekł, że to CPN miał rację, Podlewski musiał zapłacić za paliwo. Ostatnio Podlewski prowadził w Ustce biuro turystyczne i sklep z artykułami elektrycznymi. W 2001 r. ukończył zaocznie administrację publiczną w Bałtyckiej Wyższej Szkole Humanistycznej w Koszalinie, a w 2004 r. zdobył tytuł menedżera projektów unijnych w Zachodniopomorskiej Szkole Biznesu w Szczecinie. Podlewski kształci się nadal, właśnie ukończył korespondencyjny kurs socjologii i psychologii pracy. Studiuje też w Europejskiej Akademii Psychologii Integracyjnej w Kijowie, tej samej, która uhonorowała Andrzeja Leppera doktoratem honoris causa (patrz niżej). Podlewski uczy się w domu z materiałów, które rozprowadza punkt konsultacyjny uczelni w Łodzi. - Mamy tam taki przedmiot, który nazywa się "Zrozumieć człowieka z wyglądu" - mówi Podlewski. - Jak kogoś widzę, to od razu mogę wiele o nim powiedzieć. - Ja na przykład często noszę czarne T-shirty... - mówię. - Tak się noszą niedostępni - ocenia Podlewski. - Albo ci, którzy po prostu lubią czarny kolor. Do Samoobrony Podlewski zapisał się w 2001 r. Jesienią ub.r. bez powodzenia startował do Sejmu w okręgu gdyńsko-słupskim.Pytany o kwalifikacje do pracy w ministerstwie, Podlewski mówi: - Od dwóch lat zajmuję się hobbystycznie rybołówstwem, spotykam się z rybakami i piszę na ten temat raporty dla posłanki Danuty Hojarskiej. Jestem wrażliwy na krzywdę rybaków, ale proszę media o miesiąc spokoju, żebym nie musiał się w tym czasie wypowiadać, najpierw chciałbym poznać zasady działania mojego departamentu. Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich: - Rybołówstwo jest w miarę prostą dziedziną, a pan Podlewski ma dużo entuzjazmu.EAPI Europejska Akademia Psychologii Integracyjnej ma w programie nauczania m.in. aranżację i wystrój wnętrz, psychografologię i hipnoterapię. Przed laty uczono też tarota i numerologii. EAPI jest częścią ukraińskiej Międzyregionalnej Akademii Zarządzania Personelem (MAZP), która uważana jest w świecie za niezwykle niebezpieczną organizację. Według raportu Departamentu Stanu USA z 2004 r. MAZP jest głównym ośrodkiem antysemityzmu na Ukrainie i dostaje "poważne wsparcie finansowe z krajów arabskich i muzułmańskich, głównie z Iranu i Libii". Szef uczelni Gieorgij Szczokin wydaje antysemickie pisma. Delegatura MAZP wydaje "Forum Psychologiczne", które nagradza Leppera tytułami i drukuje z nim wywiady w prawie każdym numerze.

ŹRÓDŁO: Krzysztof Katka, Gdańsk

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA





,


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna -> Kadry IV RP Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin