Paweł
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 3:24, 05 Lip 2008 Temat postu: Hejmo: Profesorowie IPN kontynuują robotę esbeków |
|
|
.
,,Ojciec'' Hejmo:
Profesorowie IPN kontynuują robotę esbeków
cheko 2008-07-03, ostatnia aktualizacja 2008-07-03 20:09:27.0
- Wszystko, co przekazane jest w teczkach SB
to programowe kłamstwo i fałsz.
Po to spisywali esbecy pogmatwane informacje, żeby stanowiły "haki" na duchownego. Wydaje mi się, że tak niekiedy ukazujący w pięknym świetle esbeków, profesorowie IPN zwyczajnie wykonują zlecenie bezpieki i realizują jej testamenty zapisane w teczkach - mówi w rozmowie z miesięcznikiem "Focus Historia" ojciec Konrad Hejmo. Tym wywiadem duchowny przerwał długotrwałe milczenie.27 kwietnia 2005 r. profesor Leon Kieres, ówczesny prezes IPN, publicznie ogłosił, że ojciec Hejmo był w latach 70. i 80. tajnym informatorem SB o pseudonimach "Hejnał" i "Dominik". Informacja ta od razu trafiła na czołówki wszelkich audycji informacyjnych. Duchowny z dnia na dzień stał się obiektem medialnego ataku. Szok był tym większy, że w ostatnich dniach życia papieża Jana Pawła II, Hejmo był nieformalnym rzecznikiem prasowym Watykanu.Dominikanin próbował się bronić, kategorycznie zaprzeczał, że był tajnym współpracownikiem służ bezpieczeństwa. Do czasu gdy dał za wygraną i zniknął, ukrywając się przed żądnymi sensacji dziennikarzami.Po długim okresie milczenia, ojciec Hejmo postanowił przedstawić swoją wersję wydarzeń. Jego wyznanie opublikował najnowszy "Focus Historia"."Nigdy nie byłem w IPN" W rozmowie z dziennikarzami "Focusa" Hejmo przekonuje, że nigdy nie wybrał się do Instytutu Pamięci Narodowej, by zapoznać się z trzema tomami akt dotyczących jego osoby. Zapewnia, że prosił jedynie o pomoc o. prof. Jacka Salija, by ten zapoznał się z materiałami SB.- I on to zrobił. Wiem, że profesorowie piszący Raport nie tylko nie przyjęli zastrzeżeń o. profesora, ale w ogóle nie chcieli z nim rozmawiać. Nadto pani mecenas K., która prowadzi moją sprawę, zwracała się kilka razy do IPN o wydanie kopii teczek dotyczących mojej osoby, niestety nie otrzymała zgody nawet na przestudiowanie materiałów. A wiem, że kopie otrzymały osoby, które nie miały żadnych uprawnień do ich otrzymania, ale były po stronie IPN i jego wyroków - mówi Hejmo."Profesorowie historycy podają bzdury" Duchowny z dezaprobatą wypowiada się o autorach Raportu, trzech historykach IPN, którzy napisali m.in, że stanowił on dla MSW jedno z najcenniejszych źródeł informacji o sytuacji w Watykanie i polskim kościele. Według Hejmo "ten, kto borykał się w czasach komunistycznej >>pogardy<< z trudnościami, o ile faktycznie pracował nie obijał się, to nigdy nie napisałby takich bzdur, jakie podają wielcy >>profesorowie historycy<<.- Widać całkowity brak znajomości uwarunkowań i sytuacji księdza , który chciał coś dobrego zrobić w gąszczu >>osaczeń<<, donosów, inwigilacji, szpicli i podsłuchów. Co do opinii autorów Raportu - mam swoje zdanie. Dzięki Bogu, podobne zdanie mają również ludzie mądrzy, myślący historycznie, nie ulegający nagonce pewnych różowych środowisk - stwierdza dominikanin."Pochwały dla SB w Raporcie IPN" Hejmo odnosi się również do wniosku oficera SB, majora Wacława Głowackiego, który w 1980 r. zabiegał o "przekwalifikowanie" go z kandydata na tajnego współpracownika. Uzasadniał to "takim stopniem zaangażowania Hejmy, że spełnił on wymogi stawiane tajnym współpracownikom".- Awansowanie gnębionego duchownego nie było potrzebne i nie służyło duchownemu, tylko wyłącznie pracownikowi SB czy MSW - komentuje ten fakt duchowny. - On przez to awansował i tylko on zabezpieczał sobie większą emeryturę, którą dziś wszyscy płacimy! A pracownicy IPN, otwierając testamenty esbeków - bzdurne teczki, wychwalają tamtą służbę za dokładność, za pracowitość, za służbę ojczyźnie. Ileż pochwał dla esbeckiej służby jest w Raporcie IPN. Widać ewidentnie sympatie profesorów dla pracowników SB. Zresztą esbecy dostarczyli im pieniędzy, dając materiał do obróbki, i również ci profesorowie kontynuują robotę esbeków - dalej niszczą uczciwych i zasłużonych duchownych."Musiałem żebrać o łaskę" Na pytanie dziennikarzy "Focusa", czy nie ma do siebie pretensji o to, że dopuszczał do zbyt wylewnych rozmów z oficerami bezpieki, gdy mógł im kategorycznie odmówić, duchowny przekonuje, że był petentem i rozmów odmówić kategorycznie nie mógł.- Ja musiałem żebrać o łaskę. Takie pytanie może postawić człowiek, który nigdy nie doświadczył życia w PRL. Każdy proboszcz, chcąc załatać dziurę w dachu kościelnym, musiał się nachodzić za blachą, której i tak nie dostał legalnie, tylko pokątnie od jakiegoś ubeka. A on, dzięki temu, już miał jakieś wejście do księdza.Więcej w najnowszym numerze miesięcznika "Focus Historia". cheko
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA
.
Post został pochwalony 0 razy
|
|