Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna o przestępcach w policyjnych mundurach
Policyjny Serwis Informacyjny
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Genetycznie obciążeni - czyli rosną przyszłe kadry policji .

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna -> Policja V RP
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paweł




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 4:20, 10 Lut 2007    Temat postu: Genetycznie obciążeni - czyli rosną przyszłe kadry policji .

.

Genetycznie obciążeni

- czyli rosną przyszłe kadry policji .


<><><><><><><><><>

Policyjne Siły Szybkiego Reagowania


[link widoczny dla zalogowanych]


Synkowie policji


Marcin Kącki

2008-02-12, ostatnia aktualizacja 2008-02-12 12:17:20.0


Gdy jakiś młokos zostaje złapany,

zaraz dzwoni jego ojciec: puśćcie, bo to moje


W areszcie siedzi poznański gang rodziny "Makowców".

Czuje podwójną gorycz do policji:

sypnął ich syn policjanta.

Ale gorycz czuje też policja.

Tenże policyjny syn o bandyckim pseudonimie "Kanada",

który chce być teraz świadkiem koronnym,

kradł samochody już 15 lat temu.

Każdego roku kilku chłopaków z policyjnego osiedla w Poznaniu,

na którym wychował się "Kanada",

trafia za kratki za kradzieże, bójki lub udział w gangu.



- No cóż - rozkłada ręce wicekomendant wielkopolskiej policji Krzysztof Jarosz. - To osiedle na pewno nie jest wzorem szacunku do prawa i oazą bezpieczeństwa.Zdanie kończy dodatkiem: "delikatnie mówiąc".Dlaczego syn policjanta został gangsterem? Paweł Kłosowski siedzi za biurkiem wychowawcy Policyjnej Izby Dziecka i obraca w palcach gruby klucz. Rok temu na własną prośbę zrezygnował ze stanowiska dzielnicowego w obszarze zamkniętym ulicami Tomickiego i Św. Michała w sercu Poznania. To pięć bloków czteropiętrowych i dwa wieżowce. Budynki w kolorze szarym powstały w latach 80. W latach 90. przybyło im kolorów: graffiti z hasłem "CH.W.D.P." było największe w mieście. W latach 80. mieszkało tu 270 czynnych policjantów. Teraz ponad pięćdziesięciu, reszta to emeryci z rodzinami. Mieszkania są do dyspozycji szefa komendy. "Kanada" mieszkał tu rodzicami od 1982 do 1999 r.Kłosowski: - Wolę pracować z trudnymi dziećmi w izbie niż z trudnymi policjantami, dlatego nie chciałem być już tam dzielnicowym. Bo myśli pan, że skąd się wziął ten "Kanada"? Dlaczego syn policjanta został gangsterem? Chciałem zapytać o to "Kanadę", czyli Krzysztofa W., lat 33, syna Mirosława. Ale - choć nie objęto go jeszcze programem ochrony świadków - prokuratura nie chce mnie do niego dopuścić. "Kanada" bowiem sypie nie tylko gangsterów czekających na proces w areszcie, ale też poznańskich policjantów, którzy mieli współpracować z gangiem "Makowca". Oni są jeszcze na wolności."Kanada" siedzi od roku, ma wyrok za kradzieże samochodów, sąd odwiesił mu na dokładkę poprzednie wyroki: za wyłudzenia i oszustwa. Razem: siedem lat.Gdy ustaliłem, gdzie "Kanada" przebywa, dyrektor więzienia przysiągł, że "u niego takiego klienta nie ma".Jacek Derda, prokurator nadzorujący śledztwo, w którym "Kanada" sypie: - Wszystko tajne, żadnej gadki.Ale gdy prokuratura drżała o wendetę na „Kanadzie", ten pisał za kratami pamiętnik. Dał tytuł: „Poznańska pajęczyna. Historia życia gangstera &raquo;Kanady &laquo;”.Jesienią ub. roku wysłał go do jednego z tabloidów. Pamiętnik do redakcji nie dotarł, bo przechwycił go sędzia. Kazał skopiować, a oryginał wysłać do prokuratury. Kopię załączył do akt starej sprawy &raquo;Kanady &laquo;, które tajne nie są ani trochę. Tam go przeczytałem.- Żartuje pan?! - rzucił tylko wicekomendant Krzysztof Jarosz, gdy mu o tym powiedziałem i przejechał dłońmi po twarzy.W pamiętniku szukam odpowiedzi na pytanie dzielnicowego Kłosowskiego - dlaczego syn policjanta kończy w kryminale?Z pamiętnika Kanady "Od najmłodszych lat byłem nauczony sam dawać sobie radę. W szkole podstawowej byłem bity przez starszych kolegów i nieraz uciekałem oknem w ubikacji. Zacząłem ćwiczyć ciężary i jak miałem 16 lat to tym, co bili, obiłem gęby. Od tej pory mieli do mnie szacunek".I tyle. W pamiętniku &raquo;Kanada &laquo; nie wgłębia się w dzieciństwo. Wspomina, jak w wieku 16 lat sprzedawał pocztówki z Poznaniem zagranicznym turystom, bo miał wtedy „duże potrzeby”. Zaraz po tym pisze o anabolach, które łykał z bratem, a na następnej stronie już leje po mordach na dyskotekach i ściąga haracze. Jego rodziców nie mogłem o nic spytać, bo ojciec policjant zmarł na raka 10 lat temu, matka - cztery lata temu. &raquo;Kanada &laquo; o matce pisze w kilku słowach: „Umierała mi na rękach. Płakałem. Mówiła: szczere łzy synku”.Z załączonej do akt opinii psychiatrycznej wynika, że &raquo;Kanada &laquo; powtarzał dwa razy klasy w podstawówce, dzieciństwo wspomina „raczej dobrze”. Ma brata (nieco upośledzony po przedawkowaniu anabolików) i siostrę („mieszka gdzieś w Polsce”).Lekarz ocenia: "Badany nie dostosował się do społecznie akceptowanych oczekiwań, skupiony na zaspokajaniu bieżących potrzeb".Dotarłem do wujka &raquo;Kanady &laquo;. Kazimierz W.: - Był raczej trudnym dzieckiem. Szalał z tymi synami policjantów, a brat nie dawał sobie z tym rady. Te bandy na osiedlu wciągnęły młodego.Romuald Skrobutan, szef agencji ochroniarskiej i b. milicjant, który znał ojca i syna: - Mirek rozpieszczał młodego. Obydwaj pracowali u mnie w ochronie jakieś 10 lat temu i pamiętam, jak ojciec robił mu śniadanka do pracy, a młody - zamiast pracować - latał z innymi synkami z osiedla policyjnego i kradł.Skrobutan już po śmierci ojca &raquo;Kanady &laquo; zasugerował jego wujkowi, żeby poszedł do matki &raquo;Kanady &laquo; i dał jej znać, jakie ziółko ma w domu. - I dopiero wtedy matka zlała młodego kijem od szczotki. Ale było już za późno. &raquo;Kanada &laquo; miał przecież 23 lata.W ciągu następnych 10 lat policja kilkanaście razy zatrzymywała &raquo;Kanadę &laquo;. Dostał trzy wyroki za kradzieże samochodów i wyłudzenia.Ojciec dał po pysku dopiero po wyroku Szukając odpowiedzi na pytanie dzielnicowego Kłosowskiego, wracam na policyjne osiedle.15 lat temu rozbito tam pierwszy gang policyjnych synów. Siedmiu młokosów w wieku 17-20 lat kradło samochody. Wśród nich był młody &raquo;Kanada &laquo;. Każdego roku policja zatrzymuje kilku synów policyjnych za kradzieże, bójki lub udział w gangu. Ostatni przypadek: w grudniu 2007 r. wpadł 27-letni Dariusz K., który był kurierem w firmie wysyłkowej. I kradł telefony nadawane w przesyłkach. Jak wygląda policyjna statystyka policyjnego osiedla? 14 rodzin ma założone "niebieskie karty", czyli wymaga nadzoru. Ale z kartoteki nie wynika, czy są to tylko policyjne rodziny.W ostatnim kwartale 2007 r. policja średnio jeździła na interwencje domowe w ten rejon dwa razy w tygodniu. Co dwa dni wzywano ją do ulicznych awantur. Według szefa komisariatu, któremu osiedle podlega, osiedle to w "przestępczych tabelach" nie różni się od innych.Pod klatką jednego z policyjnych wieżowców stoi 20-letni Damian z kolegą. Był zatrzymywany za kradzieże: - Taka tam drobnica. Jego ojciec - pracuje w policji od 20 lat - dał mu po kradzieżach szlaban. I chłopak się uspokoił.Przyznaje, że kradł części samochodowe z kolegami z podwórka. - Ale żadnego ziomala nie sypnąłem! - chwali się. W areszcie siedzi też brat Damiana, ale nie powie za co: - Ale też nie sypie. Ma szacun! Diagnoza Damiana: - Ojca w domu nigdy nie było. Jak dał mi po pysku, to już byłem po wyroku. Znam paru dobrych ojców w policji Michał Szuba nie pamięta, aby kiedykolwiek dostał od ojca w pysk. Ma 24 lata, prowadzi dzisiaj z ojcem i bratem Piotrem znaną firmę detektywistyczną. I nie dość, że senior Szuba był policjantem wydziału kryminalnego, a nawet szefem poznańskiej policji, to i matka - Elżbieta Szuba - pracowała w wydziale dochodzeniowym.Michał: - Każdego wieczora mnie i Piotrka pasjonowały rozmowy rodziców o pracy: śledztwa, trupy, zagadki. Podsłuchiwaliśmy też, gdy przychodzili ich znajomi z pracy.Ojciec, Maciej Szuba: - Chłopaków w dużym stopniu wychowywały ciotki, którym podrzucaliśmy małych, gdy roboty było dużo.Michał marzył o pracy policyjnej. Ale zmienił zdanie, gdy 15 miesięcy temu urodziła mu się córka: - Nie poświęcę jej ani żony dla policji. Ta praca pochłania bez reszty, człowiek nie ma czasu dla rodziny.Diagnoza seniora Szuby: razem z żoną pielęgnowali w synach pasje. Sport, języki obce, nauka. Nie zakazywali kontaktu z "podwórkiem". Ale dbali, aby chłopaki się nie nudzili.Maciej Szuba: - Znam paru innych dobrych ojców w policji. Oni też dali radę...Edward Pietrzak jest szefem wydziału kryminalnego poznańskiej policji. Ma dwie córki i syna wychowane na policyjnym osiedlu: - Jeśli rodzic jest nieodpowiedzialny, to nie ma znaczenia: policjant czy nauczyciel.Diagnoza Pietrzaka: - Synowie policjantów, którzy zeszli na złą drogę, to efekt panującego w policji przed laty pijackiego schematu. Pracę kończyło się o 20 flaszką wódki na progu i do domu spać. Na synów nie było czasu.Gdzie sikają policyjni emeryci? - Może to przez wódkę? Ojciec ugania się za bandytami i nie zauważa, że bandyta rośnie mu w domu? - pytam byłego dzielnicowego Kłosowskiego.- Też, ale nie tylko - odpowiada i przytacza przykłady ze swojej pracy w dzielnicy, ledwie sprzed dwóch lat. Ojciec policjant z osiedla chciał wkręcić syna do policji. Kłosowski zrobił o juniorze wywiad środowiskowy. I wyszło, że to niezłe ziółko. Ale ktoś zrobił nową opinię i wyszło, że syn był cacy.I przyjęli go? - Na szczęście nie, bo wyjechał za granicę.Żony policjantów, które były bite przez mężów, rzadko chciały rozmawiać z Kłosowskim. Bały się zemsty męża. A gdy Kłosowski jednak dowiedział się, że kolega z komisariatu bije żonę, to robił mu awanturę, nawet na korytarzu komisariatu.Następny przypadek: Kłosowski dał mandat policyjnemu synowi za picie piwa pod klatką. Po chwili dzwoni ojciec, żeby darować. - A syn pił, bo miał wzorzec. Jego ojciec - na emeryturze, która w policji przysługuje po 15 latach - pił pod sklepem osiedlowym prowadzonym przez innego policjanta emeryta. Porządek z piciem piwa przez policjantów emerytów chciała zrobić Mariola Kopacz, żona policjanta z osiedla. I wicedyrektorka osiedlowej podstawówki. Gdy dzwoniła ze skargą do straży miejskiej, że emeryci sikają na parkingu za sklepem, to strażnicy zostali uprzedzeni przez policjantów z komisariatu, że "ta pani jest przewrażliwiona".Mariola Kopacz potwierdza diagnozę Kłosowskiego: - Dzieci policjantów z tego osiedla schodzą na przestępczą drogę, bo czują się bezkarne. Gdy jakiś młokos zostaje złapany, zaraz dzwoni jego ojciec: "puście, bo to moje". A syn się rozkręca. Kopacz ma syna i córkę. Syn ma firmę, rodzinę. Córka studiuje, udziela się jako wolontariuszka: - Jakoś udało mi się z mężem wychować ich na ludzi. Ale poświęcaliśmy im każdą chwilę. I nigdy nie widzieli, aby ojciec wykorzystywał swoją pozycję do prywatnych spraw.Zaburzone poczucie odpowiedzialności Krzysztof Jarosz, wiceszef wielkopolskiej policji, był przez trzy lata szefem komisariatu, któremu podlegało osiedle. I mieszkał na nim.- Eeeech... - zaczyna rozmowę. I przyznaje, że zmagał się z policjantami, którzy chcieli tuszować sprawy "synków". Wysyłał na osiedle wzmocnione patrole, bo zwykłe nie dawały rady. - Każdy policjant, który tam mieszka, powinien być świadomy, że reprezentuje zawód niezwykłego zaufania. Niestety, tak nie jest. Tam doszło chyba do skupienia policjantów o zaburzonym poczuciu odpowiedzialności - diagnozuje i zaraz podkreśla: - Ale nie mówmy, że to problem całego osiedla. Są tam policjanci, którym etos pracy nie pozwala na takie zachowanie.

Po czym puentuje zadowolony:

- Poza tym na osiedlu mieszkają nie tylko policjanci.

A kto jeszcze?

- Prokuratorzy, sędziowie...


***

Marcin Kącki

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] &copy; Agora SA

<><><><><><><><><><><><><>

Genetycznie obciążeni - czyli rosną przyszłe kadry policji .

Daniel jest bezkarny

poniedziałek 20 listopada 2006

"Zgnijecie w grobie, i tyle po was"

- Jedźcie z k… jak Hitler jechał z Żydami, ja się i tak dowiem, gdzie mieszkacie

– tak pożegnał ekipę UWAGI! 16-letni syn policjanta, który bezkarnie terroryzuje sąsiadów.

– Młodym osobom trzeba dać szansę i wpływać na ich charakter – mówi o Danielu pani prezes sądu w Dębicy.

Od prawie trzech lat mieszkańcy bloku przy ul. Konarskiego w Dębicy żyją w strachu przed 16-letnim Danielem, mieszkańcem tego samego domu, synem policjanta z tarnowskiej komendy. Chłopak obraża sąsiadów, wybija szyby, zatyka zamki w drzwiach. Niektórzy z mieszkańców ulicy Konarskiego musieli naprawiać swoje drzwi nawet kilkadziesiąt razy. Czuje się bezkarny, na zwrócenie uwagi reaguje kolejnymi chamskimi zachowaniami.

- Był tak wychowany, że nikt nie miał prawa zwrócić mu uwagi – mówi pan Stefan, mieszkaniec bloku przy ul. Konarskiego. – Jest taki bohater na starsze kobiety, jak ktoś młodszy jest na klatce, to jest cichutki, albo pokaże – o, tak.

Pan Stefan przeciąga palcem po gardle. Daniela szczególnie cieszy dręczenie 80-letniej samotnej i schorowanej pani Lucyny Brukowej. Wybijał jej szyby, psuł zamki do drzwi, palił otwór w wizjerze i wrzucał do środka śmieci. 16-latek pobił w końcu starszą kobietę – trafiła po tym do szpitala. A rodzice Daniela to ją oskarżyli o pobicie ich syna.

- Policja robi wszystko, co w jej mocy – mówi Mariusz Skiba, p.o. rzecznika Komendy Wojewódzkiej w Rzeszowie. – Przeprowadziliśmy 13 spraw odnośnie czynów opisanych w kodeksie karnym i 12 spraw z kodeksu wykroczeń.

Sąd rodzinny nakazał Danielowi przeproszenie pani Lucyny. 16-latek nie podporządkował się jednak tej decyzji. W lutym tego roku orzeczono w związku z tym nadzór kuratora. Nie okazał się skuteczny.

- Sąd ze swej strony podejmował prawidłowe działania i wypełniał właściwie przepisy – mówi Agnieszka Kamińska, prezes Sądu Rejonowego w Dębicy. – Młodym osobom trzeba dać szansę i spróbować wpłynąć na charakter nieletniego, tak by działał prawidłowo.

Matka Daniela broni syna i mówi, że sąsiedzi są nienormalni. Daniel spotkany na klatce schodowej, nie przejmując się kamerą, nadal obraża zgromadzonych sąsiadów.

- Wszyscy jesteście nieudani, powinniście się leczyć - mówi. - Wasz czas jest wymierzony. Zgnijecie w tym grobie, i tyle po was.

Na odchodnym zagroził ekipie UWAGI! i zapowiedział, co zrobi po jej odjeździe: - Ja się i tak dowiem, gdzie mieszkacie! Tu się jeszcze gorzej zrobi, ja już na całego.

Pojutrze w Sądzie Rodzinnym ma zapaść kolejne orzeczenie w sprawie Daniela. Chłopak może trafić do placówki wychowawczej. Sąsiedzi mają nadzieję, że ich koszmar wreszcie się skończy.

czwartek 30 listopada 2006
Koniec z bezkarnością Daniela?

Po naszej interwencji w Dębicy sąd wydał decyzję, by 16–letniego Daniela umieścić w pogotowiu opiekuńczym. Ale Daniel zapadł się pod ziemię.

Wiele miesięcy skarg zgłaszanych rodzicom 16–latka, policji i prokuraturze nie przynosiły żadnego efektu. Chłopak czuł się coraz bardziej bezkarny. Dotychczasowe środki zastosowane przez sąd w postaci kuratora tez nie przynosiły spodziewanych efektów.

16 – latek w ostatnich dniach znowu dał o sobie znać. Pozaklejał sąsiadom zamki w drzwiach, żeby nie mogli wejść do swoich mieszkań. Rzucał kamieniami w samochód jednej z mieszkanek bloku. Obsypał ziemią balkon na pierwszym piętrze. Poleciały też jajka. Nie zawahał się kopnąć sąsiadki, która z małym dzieckiem wychodziła na spacer.

Po naszej interwencji w Dębicy sąd wydał decyzję, by 16 – letniego Daniela umieścić w pogotowiu opiekuńczym. Gdy rodzina chłopaka została o tym powiadomiona – chłopak zniknął i przez dwa ostatnie dni był nieuchwytny. Dziś kurator sprawująca opiekę nad Danielem ponownie pojechała do jego domu. Nikt nie otworzył drzwi. Z kuratorem nie chcą rozmawiać rodzice chłopaka. Jego ojciec, policjant, od kilku miesięcy przebywa na zwolnieniu chorobowym.

- Na biurko komendanta trafiła skarga, do Dębicy został wysłany policjant, zarzuty się potwierdziły - mówi aspirant sztabowy Andrzej Sus, rzecznik tarnowskiej policji. - Funkcjonariuszowi zaproponowano pomoc psychologa, ale nie skorzystał z niej i nazajutrz poszedł na zwolnienie.

TVN - UWAGA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Horror w przedszkolu: Pięciolatek terrorysta .

Genetycznie obciążeni - czyli rosną przyszłe kadry policji .


,,Razem z kilkudziesięcioma innymi rodzicami zażądał spotkania z rodzicami Tomka. - Przyszedł wysoki, ogolony na zero policjant - mówi pan Igor. - I jeszcze na nas nakrzyczał. ‘’

Dariusz Brzostek

2006-11-27, ostatnia aktualizacja 2006-11-27 09:56:59.0

Pięciolatek terroryzuje warszawskie przedszkole. Pogryzione do krwi nauczycielki robią obdukcje, dyrekcja zakłada monitoring, a rodzice boją się o swoje dzieci.Tego chłopca pozbywało się już kilka stołecznych przedszkoli. Kolejna placówka, która go przyjęła, przeżywa horror. Tomek potrafi uderzyć z główki, gryźć, kopać, gdzie popadnie, skakać po stołach, rzucać zabawkami w kolegów. Kładzie się też na koleżanki i symuluje stosunek płciowy, używając słów, których powstydziłby się niejeden dorosły. Czasem onanizuje się przy przedszkolankach i rówieśnikach. - Jesteśmy bezsilne - mówi pani Anna, dyrektorka placówki. - Kiedy bronimy dzieci, same jesteśmy atakowane - dodaje, pokazując na rękach ślady po pogryzieniach przez chłopca. Podobne pamiątki na ciele mają inne pracownice. Na zalecenie dyrekcji robiły nawet obdukcje lekarskie. - Jesteśmy zaszczute przez matkę chłopca, po każdych zajęciach płaczemy. Gdy zwracamy dziecku uwagę, że tak nie można robić, mówi nam: - Powiem mamie, że mnie biłaś, szmato - zwierzają się przedszkolanki.Mama małego agresora nie wierzy, że tak zachowuje się jej dziecko. - On jest taki dynamiczny - tłumaczy. Takiej "dynamiczności" nie mogą jednak znieść już rodzice innych maluchów, które padają ofiarą agresji Tomka. Wspólnie z dyrekcją postanowili założyć w placówce monitoring. Jednak sfilmowane ekscesy pięciolatka też w niczym nie pomogły. - Przedszkolanki muszą krzyczeć na mojego syna, zapewne straszą go, po czym włączają kamery i filmują tylko jego złe zachowanie - przekonuje matka Tomka.- Mój synek codziennie był bity przez tego bandytę - opowiada Igor Szewczyk, tata pięcioletniego Dawida. - W końcu widząc jego płacz, rozciętą wargę, pogryzione rączki, powiedziałem dość - dodaje. Razem z kilkudziesięcioma innymi rodzicami zażądał spotkania z rodzicami Tomka. - Przyszedł wysoki, ogolony na zero policjant - mówi pan Igor. - I jeszcze na nas nakrzyczał.Opiekunowie agresywnego pięciolatka nie zgodzili się na przeniesienie go do innego przedszkola. Nie chcą też brać udziału w specjalnym programie przygotowanym przez placówkę. Na wyrzucenie chłopca nie dało zgody kuratorium. Rodzice krzywdzonych maluchów napisali skargę do prezydenta Warszawy. - To bardzo drastyczna sytuacja - mówi Paweł Wypych ze stołecznego magistratu. - Rodzice mają prawo oczekiwać, aby ich dzieci czuły się bezpieczne. Chcemy pomóc i tej placówce, i temu dziecku. Będziemy interweniowali jeszcze w tym tygodniu - zapewnia.Dyrekcja przedszkola skierowała sprawę do sądu rodzinnego o ustalenie przyczyn agresywnego zachowania chłopca. Tymczasem matka Tomka skierowała sprawę do kuratora i prokuratury. - Widać, wszyscy się na mojego syna uwzięli - mówi.

ŹRÓDŁO: Dariusz Brzostek

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] &copy; Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Bandyta zostanie za kratami

Wojciech Więcko

2007-01-26, ostatnia aktualizacja 2007-01-26 20:32:49.0

Terroryzujący Augustów Tomasz S. nadal pozostanie w areszcie - zadecydował sąd.

To m.in. efekt publikacji "Gazety" o kolejnej ofierze mężczyzny - zgwałconej przez niego 13-letniej gimnazjalistce.


Na tę wiadomość wielu mieszkańców czekało z niecierpliwością. Bo kiedy ośmieleni aresztowaniem Tomasza S. przerwali milczenie i zaczęli zgłaszać na policję jego przestępstwa, bandyta zapowiedział zemstę. Teraz odetchnęli z ulgą.

Gwałt i tortury

Tydzień temu do dziennikarzy "Gazety" i Radia Białystok (od kilku miesięcy razem tropimy przestępstwa Tomasza S.) zgłosiła się 13-letnia dziewczyna. Opowiedziała nam przerażającą historię gwałtu. Odważyła się mówić dopiero po roku. Przyszła najpierw do dziennikarzy, bo bała się iż augustowska policja ją zlekceważy.- Po tej publikacji wszczęliśmy dochodzenie - przyznaje mówi Monika Paszkowska z augustowskiej policji.- Potem matka dziewczyny oficjalnie złożyła u nas zawiadomienie o przestępstwie. Jako że sprawa dotyczy osoby nieletniej, my przez prokuraturę przekazaliśmy ją do sądu.13-latka wkrótce będzie przesłuchana przez sędziego w obecności psychologa. Jak powiedziała nam sędzia Krystyna Osewska prezes Sądu Rejonowego w Augustowie, nie ustalono jeszcze terminu złożenia zeznań. Także ta sprawa zdecydowała, że bandyta nie wyjdzie na wolność. - Pan Tomasz S. przez najbliższe miesiące pozostanie w areszcie - poinformowała nas sędzia Osewska Kilka dni temu trafił do sądu kolejny akt oskarżenia przeciw bandycie (pierwszy dotyczył m.in. torturowania młodego chłopaka i groźby obcięcia trzech palców u dłoni lub porażenia prądem). Teraz prokuratura zarzuca mu groźby karalne (w tym celowanie do ludzi z broni) oraz dwukrotne wtargnięcie do prywatnego mieszkania i dotkliwe pobicia gospodarza.

Kim jest Tomasz S.?

Mężczyzna pochodzi z Augustowa, ma 34 lata. Wysoki, dobrze zbudowany i cały w tatuażach.

Jest synem emerytowanego policjanta.

Podejrzewa się go o popełnienie wielu przestępstw, choć przed sądem do tej pory odpowiadał tylko za jedno pobicie.

W mieście ma opinię gangstera i szaleńca.


W październiku 2005 r. Tomasz S. omal nie zginął. Otoczony przez napastników pięć razy dostał nożem. W śledztwie okazało się, że chwilę wcześniej groził pistoletem jednemu z napastników Marcinowi R. Ten najpierw prosił o pomoc policję, ale mundurowi odmówili podjęcia interwencji. Wtedy zwołał kolegów i zaczął sam działać.Sprawa grożenia pistoletem została umorzona. Za to w augustowskim sądzie trwa proces oskarżonego Marcina R.

Wojciech Więcko

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] &copy; Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Syn szefowej wrocławskiego CBŚ aresztowany

Zarzut posiadania środków odurzających

i handlu nimi postawiła wrocławska prokuratura

Piotrowi L.

- synowi naczelniczki wrocławskiego oddziału CBŚ.


Mężczyzna przyznał się do winy, decyzją sądu

trafił na dwa miesiące do aresztu.


20-letni Piotr L. zatrzymany został przez policję 14 stycznia. Jak powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus, był wcześniej obserwowany przez policjantów. Policja miała sygnały, że we wrocławskim Parku Południowym ktoś najprawdopodobniej handluje narkotykami. W wyniku obserwacji zatrzymany został Piotr L., przy którym funkcjonariusze znaleźli marihuanę - powiedziała Klaus. Podczas rewizji w mieszkaniu Piotra L. funkcjonariusze odnaleźli blisko 250 g suszu roślinnego. Była to marihuana, ale pomieszana z innymi ziołami. Piotr L. przyznał, że robił takie mieszanki, żeby więcej zarobić - tłumaczyła prokurator.

20-latek przyznał się do winy.

Za posiadanie i handel środkami odurzającymi,

w tym sprzedaż małoletnim,

grozi mu nie mniej niż 3 lata więzienia.

Piotr L. został aresztowany na dwa miesiące.


W związku ze tą sprawą aresztowany został też 19-letni Bartosz K., od którego L. miał kupować narkotyki.

(bart)

Wiadomość wydrukowana ze stron: wiadomosci.wp.pl

2008-01-18

(PAP)

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Niemieccy zwyrodnialcy w policyjnych mundurach ,

szybko dorównują polskim zwyrodnialcom

w policyjnych mundurach .



Skandal w sprawie znęcania się w szkole policyjnej w Niemczech


Bart, Berlin 2007-11-05, ostatnia aktualizacja 2007-11-05 09:54:19.0


Czy w szkole policyjnej w Bawarii brutalnie znęcano się nad kadetami? - pytają politycy i strażnicy prawa.Do tej pory nazwę bawarskiego miasteczka Herzogau znali wtajemniczeni. Działa tam szkoła policyjna, w której szlify zdobywają przewodnicy psów. Jednak gdy w zeszłym tygodniu do bawarskiego SPD trafił anonimowy list opisujący ze szczegółami, co się w szkole wyprawia, o Herzogau mówi się w całych Niemczech.

- Poniżanie kadetów było na porządku dziennym,

szczególnie dotyczyło to kobiet

- piszą autorzy anonimowej skargi i wyliczają ekscesy.

Fala w szkole miała przybrać przerażający rozmiar.

Dochodziło do znęcania się nad kursantami

i niszczenia ich dobytku.

Instruktorzy zmuszali ich do picia własnego moczu

i jedzenia odpadków.

Podczas "chrztu" nowicjuszy zakładano im kolczatki,

kazano chodzić na czworakach wokół stołu i szczekać

- gdy nie chcieli, rażono ich prądem.

Kursantki zmuszano do picia piwa na klęczkach

z miski położonej na kolanach starszych kolegów.


Słyszały pod swoim adresem najgorsze obelgi.

Autorzy skargi twierdzą, że do szkoły z pobliskich Czech

zwożono prostytutki, które potem brały udział

w pijaństwach wykładowców.

Znęcano się też nad zwierzętami.

Instruktorzy z dumą przypominali, że w budynku szkoły

w czasach Trzeciej Rzeszy działał ośrodek wypoczynkowy

dla wyższych kadr NSDAP i SS.


Gdy anonim dotarł do dziennikarzy m.in. "Süddeutsche Zeitung", ci z miejsca przyrównali szkołę do irackiego więzienia Abu Ghraib, gdzie amerykańscy żandarmi w podobny sposób poniżali więźniów. Bawarskie MSW zaczęło sprawdzać, czy opisane ekscesy faktycznie miały miejsce. W zeszły piątek prokuratura w Regensburgu niespodziewanie stwierdziła, że w szkole nie działo się nic karygodnego. Śledczy oświadczyli, że przesłuchali większość policjantek, które przechodziły szkolenie w Herzogau, i zaprzeczyły one, by je poniżano czy molestowano.Prasa prokuraturze nie do końca wierzy i podejrzewa, że policja próbuje zatuszować sprawę. Zdaniem komentatorów anonim jest zbyt szczegółowy, by był wyssany z palca, a jego autorzy przypominają, że kursantów zastraszano, by milczeli o tym, co się działo w szkole.Tymczasem zarzuty częściowo potwierdzają sami pracownicy szkoły. "Der Spiegel" dotarł do zeznań jednego z instruktorów, który przyznał, że podczas "chrztów" kursantom zakłada się elektryczne obroże. Jednak w takim rytuale nigdy nie widziano nic złego, a uczestnicy robili to dobrowolnie, by lepiej się bawić. Dziennikarze ustalili także, że w szkole w 2001 r. pojawiła się striptizerka.Na razie jedyną konsekwencją, jaka spadła na szkołę, jest zakaz organizowania "chrztów" nowicjuszy. Instruktorzy mogą zostać ukarani dyscyplinarnie, na razie przeniesiono ich do innych jednostek.Bart, Berlin

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] &copy; Agora SA











.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Paweł dnia Pon 15:29, 03 Mar 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna -> Policja V RP Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin