Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna o przestępcach w policyjnych mundurach
Policyjny Serwis Informacyjny
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Śledztwo: Zaszczuli policjanta? Pół auta !

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna -> Prokuratorzy IV i V RP
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paweł




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 18:02, 29 Cze 2006    Temat postu: Śledztwo: Zaszczuli policjanta? Pół auta !

Śledztwo: Zaszczuli policjanta?

29 czerwca 2006 - 07:33

Śląskie

Niewinny policjant udręczony oskarżeniami popadł w depresję i stracił chęć życia
Fałszywe oskarżenia zabiły policjanta z Częstochowy. Jarosław Adamiecki ( 37 l.), który powinien dostać nagrodę za złapanie przestępcy, doznał samych upokorzeń za sprawą prok. Agnieszki Kuźnickiej z Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie Trybunalskim i jej szefa prok. Cezarego Michałka.

To oni - wbrew oczywistym faktom, które udowodnili błyskawicznie nasi reporterzy - uparcie posądzali policjanta o rozbój na podstawie niewiarygodnych zeznań złapanego przez niego złodzieja. I złamali mu życie.
- Ostatnio chodził jak cień. A taki był kiedyś pogodny... - mówi nam już po pogrzebie męża Aneta Adamiecka (35 l.).

Ten mocny facet kompletnie załamał się, popadł w depresję i umarł. Tymczasem sąd oczyścił go ze wszystkich zarzutów!

Adamiecki i dwaj jego koledzy z patrolu byli oskarżeni o napad i kradzież telefonu komórkowego.
Patrol po północy

Styczeń 2005, dworzec kolejowy w Piotrkowie Trybunalskim. Minęła północ. Jarosław Adamiecki, Dariusz Kidawa (32 l.) i Zbigniew Kucharczyk (33 l.), trzej policjanci z Częstochowy, mają nocny dyżur. Ochraniają pasażerów jeżdżących pociągami relacji Częstochowa - Piotrków.
Łapać go! Złodziej!

Właśnie czekają na pociąg powrotny. Nagle rozlega się krzyk. "Łapać złodzieja! Chciał wyrwać mojej córce torebkę!" - błaga o pomoc Krzysztof Cieślak (51 l.) z Bełchatowa.

Policjanci reagują natychmiast. Krótki pościg i złodziej jest już zatrzymany. Tomasz G. (19 l.) ma prawie 3 promile alkoholu. Ojciec przerażonej dziewczyny dziękuje policjantom, ale nie chce składać zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, tłumacząc, że nie ma czasu na chodzenie po sądach. Policjanci złodzieja przekazują straży miejskiej, a ta go wypuszcza.

Tu zaczyna się dramat policjantów.
Wyciągnięci z domu

Nad ranem cała trójka zostaje wyciągnięta ze swych domów i trafia do aresztu.

Dlaczego? Bo złodziej oskarża ich o pobicie, kradzież telefonu komórkowego i 50 złotych! Po kilku godzinach wycofuje oskarżenia. Ale prokurator twardo ufa złodziejowi i kieruje wniosek do sądu o aresztowanie policjantów.

Tymczasem nasi reporterzy odnajdują mężczyznę, na którego wezwanie zareagowali nocą policjanci.

- Ci dzielni chłopcy złapali złodzieja i zostali za to ukarani? To skandal! - mówi Krzysztof Cieślak. - Gdybyśmy mieli więcej takich ludzi w policji, moglibyśmy czuć się bezpiecznie!
Zatrzymani bez żadnych podstaw
Prokuratura wierzy jednak bajaniom pijaka, kilka razy karanego za jazdę pod wpływem alkoholu, podejrzewanemu o rozboje. Prok. Agnieszka Kuźnicka i jej szef Cezary Michałek nie dają za wygraną. Próbują oskarżyć policjantów o rozbój. Kiedy im się to nie udaje, zmieniają zarzut na niedopełnienie obowiązków służbowych. Chodzi o to, że dzielni funkcjonariusze nie zrobili w pociągu notatki z zajścia w Piotrkowie! - Chcieli za wszelką cenę ich zniszczyć - mówią koledzy policjantów.

Sprawa ciągnie się wiele miesięcy. Oskarżenia i nieustanne wezwania do sądu wykańczają ich psychicznie. Tracą wiarę w sens służby. Potraca się im połowę pensji. Najbardziej załamał się Jarosław.

- Niesłuszne oskarżenia całkowicie go dobiły - mówi Krzysztof Adamiecki (45 l.), brat Jarosława. - Dusił wszystko w sobie, ale widać było po nim, że jest udręczony.

Ostatecznie sąd uniewinnia policjantów. Jarosław po kilku dniach umiera. Policjanci z częstochowskiej prewencji nie mają wątpliwości. Według nich zabiły go krzywdzące oskarżenia!

- Jarosław chorował już wcześniej, ale po tej aferze zaniedbał się, stracił siły, by walczyć z chorobą, nie przyjmowałĘleków - mówi jeden z policyjnych lekarzy. - To nie była śmiertelna choroba!
Piotrkowska prokurator chowa głowę

Tymczasem piotrkowska prokuratura nie ma sobie nic do zarzucenia.

Cezary Michałek, szef Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie, nie chce dziś rozmawiać o sprawie. Przez sekretarkę odsyła do rzecznika okręgówki.

- Nie zostawimy tak tej sprawy - mówią policjanci z częstochowskiej prewencji. - To był wspaniały człowiek. Nie zasłużył na śmierć w tak młodym wieku.

"Super Express" wierzy, że o swoim policjancie i jego rodzinie nie zapomną komendant główny policji Marek Bieńkowski i minister Dorn. A minister Ziobro wyjaśni rolę prokuratorów w dramacie Jarosława Adamieckiego.
Rozmowa z prokurator
AgnieszkĄ KuŹnickĄ

z Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie Trybunalskim, autorką aktu oskarżenia przeciwko policjantom:

- Prowadziła pani sprawę dotyczącą częstochowskich policjantów?

- Prowadziłam.

- Oni zostali uniewinnieni...

- Proszę się skontaktować w tej sprawie z rzecznikiem prasowym. Od tego jest rzecznik.

- A pani wie, że jeden z tych policjantów zmarł tuż po oczyszczeniu go z zarzutów?

- Proszę dzwonić do rzecznika.

- Nadal uważa pani, że słusznie oskarżyła tych policjantów?

- Proszę się kontaktować z rzecznikiem.
Ministrze Ziobro - co pan na to?

O tej skandalicznej sprawie poinformowaliśmy Ministerstwo Sprawiedliwości. Zapytaliśmy ministra Zbigniewa Ziobrę, czy fałszywie oskarżający policjanta prokuratorzy poniosą karę.

Otrzymaliśmy deklarację, że ministerstwo zbada historię częstochowskiego policjanta.

autor: Przemysław Malisz Grzegorz Zasępa Częstochowa Rozmawiał Grzegorz Zasępa

źródło: [link widoczny dla zalogowanych]


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Pół auta dla właściciela, pół dla złodzieja .

Marcin Kobiałka

2006-08-27, ostatnia aktualizacja 2006-08-27 20:09:14.0

Mieszkaniec Łańcuta od ponad dwóch lat nie może odebrać z policyjnego parkingu skradzionego auta. Gdy pojawiła się na to szansa, okazało się, że musi się samochodem podzielić ze... złodziejemJerzemu Buszcie z Łańcuta w październiku 2003 r. sprzed bloku skradziono forda sierrę. Policja po kilku miesiącach umorzyła sprawę, bo nie udało jej się znalęźć złodzieja. Pan Jerzy pogodził się już ze stratą samochodu, gdy w maju 2004 r. zadzwonił do niego funkcjonariusz z Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie. - Powiedział, że podczas kontroli zatrzymali kierowcę auta, które zostało skradzione i najprawdopodobniej jest ono moją własnością. Poprosił, żebym przyjechał do Tarnowa i rozpoznał samochód - opowiada Jerzy Buszta.Pojechał do Tarnowa. - Byłem na sto procent przekonany, że to mój ford. Inna była tylko butla od instalacji gazowej, bo pewnie złodziej moją wyciągnął. Zachował się nawet obrazek ojca Pio, który miałem nad przednią szybą. W fordzie były jednak poprzebijane numery silnika - mówi.Od wizyty na tarnowskim policyjnym parkingu zaczął się starać od zwrot auta. Przez trzy miesiące dzwonił na policję i prokuraturę, żeby się dowiedzieć, kiedy samochód wróci do niego. Za każdym razem słyszał: "to niemożliwe", bo ford... jest dowodem rzeczowym w śledztwie prowadzonym przeciwko osobom podejrzanym od kradzież auta. Nie pomagały ponaglające pisma do prokuratury. - Auto stoi na parkingu, rdzewieje, traci na wartości. Kupiłem je za 7 tys. zł, a teraz może jest warte 500 zł. Nawet jak je w końcu odzyskam, to i tak go nie zarejestruję, bo silnik ma poprzebijane numery. Samochód oddam na złom. Nawet rok nie zdążyłem nim pojeździć - denerwuje się pan Jerzy.Tarnowscy policjanci, których pytamy o sprawę, rozkładają ręce. - Proszę mi wierzyć, że mamy najszczersze chęci, aby auto panu Jerzemu przekazać, ale decyzją prokuratora jest to niemożliwe. Niewiele jesteśmy w stanie zrobić - twierdzi Piotr Wajda z Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie. Funkcjonariusze sami nie mogą pojąć, dlaczego od prawie trzech lat samochód nie może wrócić do właściciela. - Co innego, gdyby auto było gdzieś przekazywane, ale ono cały czas stoi w tym samym miejscu. Oględziny były robione na parkingu. Ten pan stracił samochód, myśmy go odzyskali, ale marna to dla niego pociecha, skoro nie może nim jeździć - mówią policjanci.W Prokuraturze Rejonowej w Tarnowie rozmawiamy z prowadzącą śledztwo w sprawie kradzieży auta prokurator Małgorzatą Wesołowską. Unika odpowiedzi na szczegółowe pytania. - Prawie rok temu skierowaliśmy akt oskarżenia do sądu przeciwko złodziejom. Od tamtego czasu dysponentem samochodu jest sąd, a nie my - przekonuje. - Ale wcześniej przez dwa lata pan Buszta również nie mógł się doprosić u was zwrotu auta - mówimy. - Bo ford był dowodem rzeczowym, a zgodnie z przepisami musi być on zabezpieczony do czasu zakończenia postępowania - odpowiada prokurator. Na kolejne pytania słyszymy: "Nie udzielamy informacji".W piątek pan Jerzy dostał z Sądu Rejonowego w Tarnowie pismo, w którym jest informacja, że może odzyskać samochód. - Nie jest to jednak wprost powiedziane, więc nadal nie wiem, na czym stoję - zaznacza Jerzy Buszta. Dziwi się, że dopiero kilka dni temu dostał postanowienie sądowe, skoro było ono wydane już 17 maja br. Jeszcze bardziej się złości, gdy czyta treść postanowienia. Okazuje się bowiem, że musi oddać Krzysztofowi S., jednemu z trzech sprawców kradzieży auta, poszczególne części samochodu, które zostały przez niego wymienione. - Muszę mu oddać klapę tylną forda, spoilery, przednią szybę, pokrywę silnika i deskę rozdzielczą, bo wszystko jest jego własnością. Włos mi na głowie się jeży, że mam się podzielić samochodem ze złodziejem. Przecież mi auto skradziono, gdy był cały, a nie w kawałkach. A co z moimi częściami? Zostały może sprzedane jakiemuś paserowi. Współwłaścicielem auta jest teraz złodziej. Po kradzieży samochodu musiałem kupić nowy, brałem pożyczkę w banku. Kto pokryje moje straty? - oburza się Jerzy Buszta. W tarnowskim sądzie nikt o sprawie nie chciał z nami rozmawiać. Prezes i wiceprezes są na urlopach.Dla Gazety: prof. Marian Filar karnista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu To zupełny nonsens, by auta od prawie trzech lat nie mógł odzyskać jego właściciel. Niestety, kodeks postępowania karnego daje możliwość zabezpieczenia dowodu rzeczowego na potrzeby postępowania. Konieczne są zmiany w kodeksie, aby dowód rzeczowy dla strony procesowej, czyli prokuratury, nie był przetrzymywany w nieskończoność. Szczególnie gdy dotyczy to osoby pokrzywdzonej i ta potwierdziła, że auto należy do niej.

Marcin Kobiałka

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna -> Prokuratorzy IV i V RP Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin