Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna o przestępcach w policyjnych mundurach
Policyjny Serwis Informacyjny
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Z PIJANEGO GANGU :

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna -> Policja V RP
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paweł




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 23:58, 24 Mar 2006    Temat postu: Z PIJANEGO GANGU :

.

Magister Alek Kwaśniewski wykłada :
http://www.youtube.com/watch?v=UPLsH1L4H7w&eurl=http%3A%2F%2Fwiadomosci
%2Egazeta%2Epl%2FWiadomosci%2F2029020%2C80271%2C4512078%2Ehtml

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Z PIJANEGO GANGU :
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

NIEUDOLNI , NIEWYDOLNI , SKORUMPOWANI

I WIECZNIE PIJANI

<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>


Dziennik Zachodni 14 . 11 . 2013 r.

Pijany komendant policji z Pajęczna

spowodował wypadek

w Wąsoszu koło Kłobucka


Dwa lata więzienia i wydalenie ze służby grożą Henrykowi K., byłemu już zastępcy Komendanta Powiatowego Policji w Pajęcznie. Komendant we wtorek spowodował wypadek w Wąsoszu Górnym w powiecie kłobuckim. Policjant był kompletnie pijany.
Do zdarzenia doszło we wtorek przed godz. 22. Pijany Henryk K. nie potrafił w ogóle zapanować nad prowadzonym samochodem. W pewnym momencie nieoczekiwanie skręcił i uderzył w barierkę ochronną mostu.

Pogotowie ratunkowe wezwał przypadkowy przechodzień. Okazało się, że Henrykowi K. nic poważnego się nie stało. Ratownicy wyczuli jednak od niego silną woń alkoholu i wezwali policję.
Badanie trzeźwości nie pozostawiło wątpliwości.


Czytaj także:

Katowice: Pijany policjant spowodował wypadek i zbiegł?
Nowe gwiazdy internetu: Policjanci z Częstochowy szarpią pijanych [WIDEO]
Pijany policjant sprawcą wypadku w Rybniku
Zabrze: Kobieta potrącona na 3 Maja. Sprawcą pijany policjant
Wypadek na DK 78: Pijany policjant cudem przeżył zderzenie z ciężarówką

miał ponad 2 promile alkoholu we krwi.
Decyzją prokuratora próbka krwi została zabezpieczona i zostanie jeszcze wysłana do badania do Zakładu Medycy Sądowej.

- Taką decyzję podjął prokurator prowadzący sprawę, zapewne mając również na uwadze fakt pełnionej przez podejrzanego funkcji. Badania zostały wykonane w obecności prokuratora - tłumaczy Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy częstochowskiej policji.

- Śledztwo będziemy prawdopodobnie prowadzić w kierunku zarzutu prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwym, za co grozi kara do dwóch lat więzienia - dodaje prokurator Ozimek.



Henryk K. prawdopodobnie pożegna się również z karierą w policji. - Został już odwołany ze stanowiska zastępcy komendanta w Pajęcznie i zawieszony. Wszczęto procedurę wydalenia ze służby, ale to, ile ona potrwa, będzie zależało od przebiegu prowadzonego śledztwa - mówi podins. Joanna Kącka, oficer prasowy KWP w Łodzi.

Henryk K. jest mieszkańcem powiatu kłobuckiego. Przed objęciem stanowiska zastępcy komendanta w Pajęcznie, pracował m.in. w kłobuckiej policji.


<><><><><><><><><><>

Wiadomość wydrukowana ze stron: nasygnale.pl.wp.pl


Policjant pił i katował żonę.

W końcu miarka się przebrała...



2013-01-31 (14:35)

Karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat utrzymał w mocy Sąd Okręgowy w Lublinie wobec byłego oficera policji Tomasza S., który został uznany winnym znęcania się nad żoną.

Mężczyzna dobrowolnie poddał się karze, a potem złożył apelację od wyroku sądu rejonowego. W czwartek sąd okręgowy uznał apelację za bezzasadną i utrzymał w mocy wyrok skazujący 36-letniego b. policjanta na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Ma on w tym czasie pozostawać pod dozorem kuratora. Ma też poddać się terapii przeciwko przemocy w rodzinie.

Sąd uchylił nakaz poddania się przez oskarżonego leczeniu odwykowemu od alkoholu, bowiem biegli uznali, że nie jest on uzależniony. Zobowiązał go tylko do powstrzymania się od nadużywania alkoholu. Wyrok jest prawomocny.

Tomasz S. chciał, aby sąd odwoławczy warunkowo umorzył postępowanie, bądź uchylił wyrok i przekazał sprawę sądowi rejonowemu do ponownego rozpatrzenia. Argumentował, że jego decyzja o dobrowolnym poddaniu się karze była nieprzemyślana, podjął ją pod wpływem emocji, gdy przebywał w areszcie. Zaprzeczał, jakoby znęcał się nad żoną. Prosił, by sąd "dał mu szansę".

Żona b. policjanta wystąpiła do sądu okręgowego, aby nakazał jego eksmisję z ich wspólnego domu, ponieważ mężczyzna nadal jest agresywny. Ona sama musiała wyprowadzić się z dziećmi do rodziców.

Sędzia Dorota Janicka, uzasadniając wyrok, powiedziała, że nie ma żadnych podstaw, aby uwzględnić żądania oskarżonego. Przyznał się on przed prokuratorem do kilkakrotnego pobicia żony, tłumaczył przyczyny, a skutki pobić potwierdzone zostały dokumentacją medyczną.

Wyroku - jak tłumaczyła Janicka - nie można zaostrzyć. Podstawą orzeczenia w pierwszej instancji było dobrowolne podanie się karze, czyli rodzaj porozumienia między oskarżonym, prokuratorem i pokrzywdzoną. Oskarżony zachował się nielojalnie, usiłując zerwać to porozumienie przez złożenie apelacji - mówiła sędzia. Jednak sąd rejonowy nie uprzedził oskarżonego, choć powinien był to zrobić, że złożenie przez niego odwołania może doprowadzić do pogorszenia jego sytuacji. - Ta okoliczność spowodowała, że w stosunku do oskarżonego, ani obecnie, ani nawet gdyby sąd zdecydował się uchylić to rozstrzygnięcie, nie mógłby zapaść wyrok surowszy - powiedziała sędzia.

Tomasz S. znęcał się fizycznie i psychicznie nad żoną od blisko dwóch lat. Po wypiciu alkoholu był agresywny, wszczynał awantury, bił i kopał żonę, groził śmiercią. Na początku lutego ubiegłego roku został aresztowany, po tym jak dotkliwie pobił żonę.

Mężczyzna przebywał w areszcie cztery miesiące; został dyscyplinarnie wydalony z pracy w policji. Był podkomisarzem, służył od 13 lat. Małżonkowie S. są rodzicami trojaczków w wieku siedmiu lat.
(PAP)

<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>

Pijany komendant policji

spowodował kolizję i uciekł.

Został odwołany


Komendant Komisariatu Policji w Karczewie wjechał w znak drogowy i odjechał z miejsca zdarzenia. - Następnego dnia przyjechał na komisariat, gdzie została pobrana od niego krew. Powiadomiliśmy prokuraturę, funkcjonariusz został odwołany - mówi w rozmowie z portalem Gazeta.pl Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Zgłoszenie o dziwnym zachowaniu policjanta dostaliśmy na Alert24. - W środę około godziny 17 dostaliśmy zgłoszenie od kierowcy, że inny kierowca jedzie samochodem w sposób zagrażający bezpieczeństwu innych użytkowników ruchu. Stwarzał wrażenie bycia pod wpływem alkoholu. Po chwili kierowca najechał na znak drogowy - mówi Mrozek.

- Gdy przyjechaliśmy na miejsce, tego kierowcy już nie było, ale mieliśmy numery rejestracyjne, więc ustaliliśmy, że samochód należał do komendanta komisariatu w Karczewie. Był wtedy w czasie wolnym od służby - dodaje.

Następnego dnia policjant przyszedł do pracy, gdzie pobrano mu krew. Został odwołany przez komendanta powiatowego policji, a całą sprawę zgłoszono prokuraturze w Otwocku.
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA


<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>

Pijany policjant, który miał zabić dwie osoby,

został uniewinniony


Sprawy sądowe, dotyczące wypadków drogowych, trwają często wiele lat (© Dariusz Gdesz/polskapresse)

Pijany policjant, który miał zabić dwie osoby, został uniewinniony

Sławomir Burzyński

2013-02-28 19:31:08, aktualizacja: 2013-03-01 07:00:04

Po 11-letniej batalii sądowej uniewinniono policjanta, który po pijanemu miał spowodować wypadek, w którym zginęło dwóch mężczyzn. Wyrok jest prawomocny. Rodzina nie może się z tym pogodzić.
13 listopada 2001 roku w Mokrej Prawej pod Skierniewicami osobowy peugeot uderzył w dwóch mężczyzn, ciągnących betoniarkę. Obaj - 28-letni skierniewiczanin i 50-letni łodzianin - zginęli na miejscu. Autem jechali 19-letnia kobieta i 35-letni Romuald Dym, starszy aspirant z KPP w Rawie Maz. Funkcjonariusz w wydychanym powietrzu miał 0,76 promila alkoholu. Nie przyznał się do spowodowania wypadku. Twierdził, że prowadziła jego znajoma.

Na początku sierpnia 2002 roku w skierniewickim sądzie Romuald Dym złożył wyjaśnienia. - Chciałem kategorycznie oświadczyć, że samochodem tym w chwili wypadku nie kierowałem. Prowadziła koleżanka.

Pod koniec 2002 roku został wydalony ze służby w policji, a rok później zapadł wyrok. Za spowodowanie wypadku skazano go na siedem lat więzienia, kobieta dostała dziesięć miesięcy w zawieszeniu. Po odwołaniu, w czerwcu 2005 roku, sąd złagodził karę do pięciu lat więzienia.

A później stało się coś, co wstrząsnęło Anną Grabowską, matką 28-letniej ofiary, występującą w procesie jako oskarżyciel posiłkowy. W wyniku apelacji w marcu 2007 roku skierniewicki Sąd Okręgowy uniewinnił Dyma. Zarówno prokurator, jak i oskarżyciel posiłkowy wnieśli o kasację tego wyroku. - To kto w końcu prowadził ten samochód? Może pojazd był zdalnie sterowany? - mówiła Anna Grabowska.

Na początku października 2007 roku Sąd Najwyższy uchylił wyrok uniewinniający Romualda Dyma i przekazał sprawę Sądowi Okręgowemu do ponownego rozpoznania. Spodziewano się długiego procesu, tymczasem w marcu 2008 roku sąd utrzymał w mocy wyrok skazujący byłego policjanta z Rawy na pięć lat więzienia. Anna Grabowska była usatysfakcjonowana. Nie na długo. Po kolejnym odwołaniu skazanego do SN, ten znów skierował sprawę do Skierniewic, gdzie zapadł wyrok, który go uniewinnił i który jest prawomocny.

Są dwie ofiary, ale nie ma winnych. Dlaczego? - zapytaliśmy oczyszczonego z zarzutów mężczyznę. - Uważam, że to była ich wina, obaj byli pijani. Mieli 1,6 i 3,2 promila i weszli pod samochód. Jestem niewinny i mam to gdzieś, że ktoś mówi na mnie zabójca - stwierdził. Po chwili dodał: - Bardzo mi przykro, że rodziny ofiar nadal uważają, że jestem winny.

Dziennik Łódzki

<><><><><><><><><><>

Pijany policjant spowodował wypadek

na Piotrkowskiej .


O godz. 1:35 w czwartek 13 grudnia na skrzyżowaniu Piotrkowskiej i Rewolucji 1905 roku w Łodzi doszło do wypadku, w którym ranny został kierowca jednego z samochodów.
Taksówkarz jechał minibusem fordem galaxy ulicą Rewolucji 1905 roku. Na skrzyżowaniu z ulicą Piotrkowską uderzył w opla corsę, który wjechał na skrzyżowanie od strony ulicy Narutowicza. Opel corsa uderzył następnie w sygnalizator na przejściu dla pieszych, odbił się, odwrócił o 180 stopni i zatrzymał na kamienicy.

Kierowca opla corsy nie mógł wydostać się z samochodu. Dopiero strażacy narzędziami hydraulicznymi uwolnili mężczyznę z opla.

Okazało się, że ma obrażenia twarzy, a dodatkowo dziwnie się zachowuje.

Według relacji świadków czuć było na odległość alkohol od mężczyzny.

Po badaniu okazało się, że ma 1,76 promila alkoholu w organizmie. Jedna z kobiet przyglądających się akcji ratunkowej, opowiadała, iż kierowca corsy jeszcze kilkanaście minut wcześniej pił alkohol w pobliskiej karczmie. Dodatkowo chwalił się tym, że jest policjantem.

W czasie akcji policjanci zabezpieczający miejsce zdarzenia znaleźli w rozbitej corsie legitymację policyjną, należącą do kierowcy pojazdu. Dokument został zabezpieczony i przekazany policjantom z Wydziału Ruchu Drogowego. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się też, że niedawno policjant jechał samochodem bez ważnego ubezpieczenia OC.

Nietrzeźwy 41-letni aspirant z 18-letnim stażem w policji został zatrzymany w areszcie. Przełożeni policjanta jednoznacznie oceniają sytuację i zachowanie podwładnego.

- Komendant Miejski Policji w Łodzi wszczął już procedurę zmierzającą do wydalenia go ze służby. Oprócz odpowiedzialności karnej za spowodowanie zdarzenia drogowego i prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości straci pracę - powiedziała nam insp. Joanna Kącka, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi.

Poszkodowany taksówkarz doznał w wypadku obrażeń odcinka szyjnego kręgosłupa. Przez kilka najbliższych tygodni będzie musiał nosić kołnierz ortopedyczny. Może też okazać się, że jego rekonwalescencja potrwa znacznie dłużej.

Dziennik Łódzki

<><><><><><><><><><>

Pijany policjant zwolniony ze służby

wtorek, 25 grudzień 2012 17:00

Decyzją Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy, 28-letni funkcjonariusz który dzień wcześniej prowadził samochód pod wpływem alkoholu, został zwolniony ze służby.
Do zdarzenia doszło w sobotę 22 grudnia około godziny 21:30 pod Szubinem. Policjant pracował od 9 lat w Wydziale Konwojowym.

<><><><><><><><><><>


Prokurator oskarża:

Policjantka uciekła z miejsca wypadku


Marcin Pietraszewski 2012-10-28, ostatnia aktualizacja 2012-10-28 09:22:37.0
Policjantka z Dąbrowy Górniczej została oskarżona o spowodowanie poważnego wypadku i ucieczkę z jego miejsca. Kobieta twierdzi, że auto prowadziła jej koleżanka. Prokuratura, analizując logowania jej komórki oraz billingi rozmów, ustaliła jednak, że kłamie.
- Sprawa była trudna i wymagała skomplikowanych ekspertyz. Dzięki nim nie mamy jednak wątpliwości, że sprawcą wypadku jest policjantka - mówi Dariusz Lendo, szef Prokuratury Rejonowej w Mysłowicach, która zakończyła śledztwo w tej sprawie. Na ławie oskarżonych zasiądzie aspirant Anna K., policjantka z wydziału kryminalnego komendy w Dąbrowie Górniczej. Zarzucono jej spowodowanie wypadku, którego ofiara została ciężko ranna, nieudzielenie pomocy i ucieczkę.

Winę wzięła na siebie przyjaciółka


Do wypadku doszło 11 listopada 2009 r. Komenda policji w Dąbrowie Górniczej dostawała wtedy sztandar. Po uroczystości w jednym z lokali gastronomicznych zorganizowano przyjęcie, na którym bawiła się cała komenda. Wieczorem oficer dyżurny dostał zgłoszenie, że na skrzyżowaniu ulic Tysiąclecia i Piłsudskiego audi A4 potrąciło przechodzącą przez przejście dla pieszych wuefistkę jednej ze szkół. Sprawca nie zatrzymał się, dodał gazu i uciekł.

Kilka minut później ktoś inny zawiadomił policję, że parę kilometrów dalej identyczny wóz skosił kilka znaków drogowych i zgubił tablicę rejestracyjną. Bardzo szybko odkryto, że audi jest własnością aspirant Anny K., dąbrowskiej policjantki.

Wtedy zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Policjanci pojechali do domu koleżanki, ale kobiety nie zastali. Dopiero kilkanaście godzin później znaleźli ją na sąsiedniej posesji, w domu babci. Poobijane audi stało w garażu. W samochodzie panował bałagan, znaleziono też ślady wymiocin.

Policjantka nie przyznała się jednak do spowodowania wypadku. Twierdziła, że z imprezy odwoziła ją Iwona M., zaprzyjaźniona z nią była policjantka z Dąbrowy Górniczej. Przyjaciółka potwierdziła tę wersję i wzięła winę na siebie. Komendzie ta wersja wystarczyła. Wobec Anny K. nie wszczęto nawet postępowania dyscyplinarnego, została nawet awansowana.

Policjantka nie mogła jechać z przyjaciółką

Dla prokuratury to wyjaśnienie było jednak niewiarygodne. Śledczy zaczęli wgryzać się w sprawę i sprawdzili billingi policjantki. Okazało się, że kilkadziesiąt sekund po potrąceniu pieszej aspirant Anna K. dzwoniła do... Iwony M. W ciągu kilku minut kobiety rozmawiały ze sobą aż kilkanaście razy. Jadąc razem, nie musiałyby ze sobą rozmawiać przez telefon.

Prokuratura postanowiła się jednak zabezpieczyć, gdyby kobiety twierdziły, że miały taki kaprys i komunikowały się w aucie przez telefon. Sprawdzono więc logowania ich komórek i okazało się, że każdy aparat logował się w innej stacji BTS. Chcąc uniknąć technicznej pomyłki, śledczy poprosili jeszcze biegłego, aby wyliczył odległość pomiędzy telefonami w trakcie rozmów. Wynik: od jednego do kilku kilometrów. - Nie mamy więc wątpliwości, że w chwili zdarzenia policjantka nie mogła jechać z przyjaciółką - mówi prokurator Lendo.

Prokuraturze nie udała się tylko jedna rzecz: policjantka nie odpowie za jazdę po pijanemu. Z racji tego, że zatrzymano ją kilkanaście godzin po zdarzeniu, badanie alkomatem nie miało sensu.

Policjantce grozi 8 lat więzienia

Aspirant Anna K. jest zawieszona w czynnościach służbowych i nie przychodzi do pracy. - Czekamy na zakończenie procesu, od jego wyniku będzie zależała jej dalsza praca w policji - powiedział nam aspirant Mariusz Miszczyk, rzecznik prasowy komendy miejskiej w Dąbrowie Górniczej.

- Dla ludzi, którzy zostawiają na pastwę losu ranne ofiary wypadku, nie ma miejsca w policji - podkreślił Krzysztof Stępień, mąż poszkodowanej w wypadku kobiety. Jego żona po wypadku miesiąc leżała w szpitalu. Miała zmiażdżoną nogę, wybity bark i rozbitą głowę.

Aspirant Annie K. grozi 8 lat więzienia.
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

<><><><><><><><><><>

To pijany policjant był sprawcą

groźnego wypadku na DK78 ...


wig 2012-10-24, ostatnia aktualizacja 2012-10-24 12:59:02.0

Do groźnego zderzenia z ciężarówką na drodze krajowej 78 we wtorek nad ranem w Lgocie Murowanej doprowadził pijany policjant z Zawiercia.
Funkcjonariusz w cywilu prowadził osobowy samochód daewoo nexia i wyprzedzał na łuku drogi karetkę pogotowia. Zderzył się czołowo z ciężarówką DAF, przeżył wypadek i został przewieziony do szpitala powiatowego w Zawierciu. Okazało się, że mężczyzna był pijany, miał promil alkoholu we krwi.

W środę policja potwierdziła oficjalnie, że sprawca wypadku, 25-letni mieszkaniec Kroczyc, jest jej funkcjonariuszem, od trzech miesięcy pracuje w Komendzie Powiatowej Policji w Zawierciu.

Nadkomisarz Andrzej Świeboda z zawierciańskiej komendy poinformował, że zapadła już decyzja o wydaleniu policjanta ze służby. - Funkcjonariusz nie wracał nietrzeźwy ze służby, miał wolny dzień, alkohol spożywał prywatnie. Przykro nam bardzo, że jego postawa psuje opinię innym policjantom - powiedział nam nadkomisarz Świeboda.

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>

Były policjant z Żar

oskarżony o jazdę po pijanemu.

Miał we krwi 4,61 promila alkoholu


PAP

2012-03-27 12:51:16, aktualizacja: 2012-03-27 12:58:40

Prokuratura w Żaganiu oskarżyła 47-letniego, byłego policjanta z Żar o jazdę po pijanemu i spowodowanie kolizji. W przesłanym do sądu akcie oskarżenia wskazała, że prowadził auto, mając 4,61 promila alkoholu we krwi.
Jak poinformował we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Grzegorz Szklarz, mężczyzna przyznał się do popełnienia przestępstwa i wyraził chęć dobrowolnego poddania się karze.

Prokurator wniósł do sądu o wymierzenie mu grzywny, wydanie zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres dwóch lat oraz podanie wyroku do publicznej wiadomości.

Jeśli sąd wniosek odrzuci, byłemu policjantowi będzie groziła kara do dwóch lat więzienia.

W listopadzie ub. roku policjant dachował swoim fiatem w pobliżu ronda na ul. Serbskiej w Żarach. Z rozbitego samochodu musieli wydobyć go strażacy. 47-latek nie odniósł groźnych obrażeń.

Po wypadku pobrano od niego krew do badania. Z nadesłanej przez Akademię Medyczną w Łodzi opinii kryminalistycznej wynikało, iż prowadząc samochód miał 4,61 promila alkoholu w organizmie.

Prokuratura podała, że pod koniec listopada ub. roku mężczyzna został zwolniony ze służby w policji; pracował w komendzie powiatowej w Żarach.

<><><><><><><><><><>

<><><><><><><><><><>

Pijany eSBek za kirownicą

czyli

Były zastępca szefa policji

miał we krwi 2,38 promila


mo 2011-04-04, ostatnia aktualizacja 2011-04-04 19:11:16.0
W poniedziałek do płockiej prokuratury wpłynęła opinia biegłego. To już oficjalne i potwierdzone - Jacek O. w momencie, kiedy prowadzona przez niego toyota yaris uderzyła w latarnię, miał we krwi 2,38 promila alkoholu.
Przypomnijmy - Jacek O. rozbił samochód pod koniec lutego, na al. Armii Krajowej. O godz. 2.50. Były zastępca nie dmuchał w alkomat, ucierpiał w zderzeniu, jak podawała policja i prokuratura - uskarżał się na bóle klatki piersiowej i głowy. Dlatego w szpitalu pobrano mu krew do badań na zawartość alkoholu, a ich wyniki poznaliśmy dopiero w poniedziałek.

Choć właściwie od końca lutego było niemal pewne, że tak to się skończy. Bo kiedy Jacek O. trafił do szpitala, lekarze pobrali mu krew także do badań potrzebnych przy leczeniu. - I w tej próbce faktycznie stwierdzono zawartość alkoholu - mówiła wtedy rzecznik Prokuratury Okręgowej w Płocku Iwona Śmigielska-Kowalska.

W poniedziałek rzecznik zaś dodawała: - Właśnie poznaliśmy wyniki badań krwi na zawartość alkoholu. Jacek O. miał w organizmie 2,38 promila. Co teraz? Postępowanie w tej sprawie przejęła prokuratura w Żyrardowie. Chodziło o to, by nikt nie zarzucił nam, że nie jesteśmy bezstronni. Wyniki trafiły także do niej i to ona podejmie dalsze kroki w tej sprawie.

Ale za wielu możliwości nie ma, należy się spodziewać, że O. usłyszy niedługo prokuratorskie zarzuty (miało się to stać nawet przed nadejściem oficjalnych wyników badań, ale Jacek O. nie stawił się wtedy w prokuraturze, miał zwolnienie od lekarza). A potem odpowie przed sądem za prowadzenie auta po pijanemu. Grozi za to kara do dwóch lat więzienia.

Szefowie byłego zastępcy komendanta nie czekali, ani na wyniki badań, ani na zarzuty. Jacek O. niemal natychmiast po zderzeniu stracił stanowisko, nie jest już nawet zatrudniony w płockiej komendzie.

Wciąż jest policjantem. Ale zapewne także już niedługo. - Procedury trwają, ale decyzja już zapadła. Jacek O. będzie zwolniony na podstawie art. 41, ustęp 2, punkt 8 Ustawy i policji - mówi rzecznik komendy wojewódzkiej Tadeusz Kaczmarek. - Czyli w związku z oczywistym popełnieniem przestępstwa. Będzie mógł przejść na emeryturę, ale zostanie pozbawiony m.in. połowy odprawy, nagrody rocznej. W grę wchodzą poważne dolegliwości finansowe.

O. był zastępcą komendanta płockiej policji od roku 2003. Wcześniej był naczelnikiem sekcji prewencji.

W płockiej komendzie pracował od roku 1990.

Wcześniej był funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa.

Pracował w niej od lipca 1986 roku.

Służył w wydziale IV płockiej SB,

specjalizującym się w walce z Kościołem

i inwigilacją księży.


W listopadzie roku 1989 przeszedł do wydziału studiów i analiz, w lipcu 1990 roku pozytywnie przeszedł weryfikację i jak ok. 120 innych funkcjonariuszy SB dostał pracę w policji.


Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>

Katowice: Wypadek na Bytkowskiej.

Dwie osoby nie żyją. Pijany policjant winny?


Naszemiasto.pl
Monika Chruścińska
2011-02-13 11:45:56, Aktualizacja 2011-02-13 19:11:54

Dwie osoby zginęły na miejscu, dwie zostały ranne dziś w nocy w wyniku czołowego zderzenia hondy z oplem przy ul. Bytkowskiej w Katowicach. Wstępne ustalenia wskazują, że sprawcą mógł być policjant pod wpływem alkoholu, który uciekł z miejsca wypadku.


O wypadku policję i pogotowie zawiadomił przejeżdżający obok kierowca. - Po przybyciu na miejsce dwie osoby już nie żyły, dwie ranne zostały przewiezione do szpitala. Kierowcy drugiego samochodu, hondy nie było na miejscu - relacjonuje rzecznik policji, komisarz Jacek Pytel.

Honda zarejestrowana jest na żonę jednego z katowickich policjantów, który jak się później okazało, trafił tej nocy do jednego z katowickich szpitali z obrażeniami klatki piersiowej. Miał ponad promil alkoholu w wydychanym powietrzu. Nie był na służbie.

Sprawa nie jest jednoznaczna, bo gdy na miejsce wypadku
dotarli ratownicy, w należącej do żony policjanta hondzie, która zderzyła się z oplem, nie było kierowcy. Na razie nie ma więc stuprocentowej pewności, że to funkcjonariusz kierował, choć można przypuszczać, że tak właśnie było. Policja już sprawdza zapisy z kamery monitoringu w okolicy wypadku oraz położonej niedaleko stacji benzynowej. One mogą udowodnić kto siedział za kierownicą hondy.

Niedługo po wypadku siostra policjanta przekazała informację, że przebywający u niej brat wymaga pomocy lekarskiej. Trafił do szpitala z bólem kręgosłupa; prawdopodobnie jednak nie doznał poważniejszych obrażeń.

- Nie wykluczamy, że mógł to być nasz policjant - przyznaje Pytel. - Cały czas prowadzimy postępowanie w tej sprawie. Policjant zostanie przesłuchany, jak tylko będzie zgoda lekarza. Trzeba pamiętać, że funkcjonariusz równie dobrze mógł być tylko pasażerem samochodu - tłumaczy rzecznik. Zapewnia, że jeśli okaże się, iż było inaczej, zostaną wyciągnięte wobec niego konsekwencje zawodowe i prawne. Za spowodowanie śmiertelnego wypadku, jazdę na podwójnym gazie i ucieczkę z miejsca zdarzenia grozi mu do 12 lat więzienia.


<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>


czwartek, 13 stycznia 2011
Rydułtowy, Aktualności


Policjant wracał z pracy pijany

Ponad 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu miał Mirosław D. policjant z Rydułtów, który toyotą corollą wracał z pracy.


Do zdarzenia doszło już 23 grudnia. Teraz sprawę upubliczniono. Pijanego funkcjonariusza zauważył kierowca jadący za nim ul. Mariacką w Radlinie. Mirosław D. wracał z komisariatu w Rydułtowach do domu w Marklowicach. Było w okolicach godz. 22.00. Gdy na miejscu pojawili się policjanci obaj mężczyźni stali przy markecie Intermarche. W wydychanym powietrzu policjant miał 3,2 promila. Z naszych informacji wynika, że od dawna miał problemy z alkoholem. Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa w Jastrzębiu Zdroju. Postępowanie wewnętrzne prowadzi także wodzisławska komenda policji. Nie jest bowiem jasne, czy policjant pił na służbie i o której dokładnie wyszedł z komisariatu.
Więcej w Nowinach Wodzisławskich 18 stycznia.

(raj)

<><><><><><><><><><>

Policjant zastrzelił znajomego podczas libacji

mil, PAP 2010-12-16, ostatnia aktualizacja 2010-12-16 11:36:15.0


Na cztery lata więzienia Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał w czwartek b. policjanta Adama N., który w 2009 r. podczas libacji alkoholowej strzałem w głowę zabił z pistoletu swego znajomego.
Sąd zmienił oskarżonemu zarzut zabójstwa postawiony przez prokuraturę na nieumyślne spowodowanie śmierci zagrożone karą od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Zdaniem sądu, do tragedii doszło w wyniku nieostrożnego posługiwania się bronią przez 38-letniego Adama N.

- Oskarżony mógł przewidzieć, że może to doprowadzić to postrzelenia, ale nie można przyjąć, że działał z zamiarem bezpośredniego pozbawienia życia. Wszelkie wątpliwości w tej sprawie należy interpretować na korzyść oskarżonego - powiedziała w uzasadnieniu sędzia Dagmara Daraszkiewicz.

"Policja ma chronić, a nie zabijać"

Według sądu, między Adamem N. i jego ofiarą nie było żadnego konfliktu, obaj też po wypiciu alkoholu nie zachowywali się w sposób agresywny. Jako okoliczności łagodzące dla Adama N. sąd wskazał jego dotychczasową niekaralność, dobrą opinię ze służby w policji oraz skruchę wykazaną w trakcie procesu.

Wyrok wzburzył krewnych ofiary, zaczęli krzyczeć na sali sądowej: "kpina", "policja ma chronić, a nie zabijać". - Cztery lata dla mordercy, który przyszedł z bronią, zabił kolegę, posprzątał, wyszedł i zostawił go w mieszkaniu? - mówiła zapłakana siostrzenica zabitego.

W opinii obrońcy policjanta Wojciecha Cieślaka, wyrok jest "wyważony". - Trudno wyobrazić sobie inny wyrok uwzględniając zgromadzone w sprawie dowody. Pozostaje oczywiście kwestia sumienia oskarżonego i tego, jak przyjmuje to rodzina ofiary, której bardzo współczuję - dodał.

Nie pamięta, jak doszło tego doszło

Podczas procesu, który rozpoczął się w połowie września tego roku, Adam N. mówił, że z powodu dużej ilości wypitego alkoholu nie pamięta, dlaczego doszło do śmierci jego znajomego. Tłumaczył, że to był przypadek.

Jak ustaliła prokuratura, do zabójstwa doszło wieczorem z 8 na 9 października 2009 r. w Gdańsku-Nowym Porcie. Adam N. po powrocie ze służby kupił kilka piw, które wypił sam w garażu. Następnie spotkał na ulicy znajomego 41-letniego Krzysztofa K. Adam N. zaproponował mu spożycie kolejnych piw. Mężczyźni pili alkohol w mieszkaniu Krzysztofa K. Kiedy skończyło się piwo, zaczęli pić wódkę.

Jak wyjaśniał podczas procesu Adam N., świadomość odzyskał dopiero następnego dnia rano w swoim mieszkaniu. Zauważył, że ma poplamione krwią spodnie i brakuje mu trzech sztuk amunicji.

Podczas procesu ujawniono m.in., że na jednym z nabojów, które utkwił w suficie, znaleziono ślady DNA należące do denata.

Adam N. został zatrzymany po kilku tygodniach od zabójstwa. Pracował w Komendzie Miejskiej Policji w Sopocie. W policji był zatrudniony od 1993 r. W tym czasie dwukrotnie był na misji w Kosowie.


Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA


<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>

"Stop bandytom w mundurach".

Protest w Łodzi: Kto obroni nas przed policjantem?...


Agnieszka Urazińska, Maciej Stańczyk 2010-12-06, ostatnia aktualizacja 2010-12-06 20:56:58.0

- Nie może być tak, że pijany policjant wyciąga broń

od której ginie człowiek.

A z ofiary robi się bandytę

- powiedziała Natalia Królikowska

z Kolektywu Przeciwko Przemocy Policji.


Po śmierci jednego z uczestników awantury, w której brali udział pijani policjanci, Kolektyw zorganizował protest

Na chodniku odrysowana ludzka sylwetka.

Obok palące się znicze i transparent z hasłem:


"Stop bandytom w mundurach".

Tak wyglądała poniedziałkowa demonstracja przeciwko brutalności policji. Została zorganizowana po tym, jak w sobotę zmarł w szpitalu 46-latek postrzelony w czasie szarpaniny z policjantem.

Przypomnijmy: w awanturze brało udział czterech mężczyzn, wszyscy byli pijani. Dwaj z nich to policjanci kryminalni ze śródmiejskiego komisariatu. Ich wersja jest taka, że gdy wracali z imprezy, przy rondzie Lotników Lwowskich spotkali dwóch mężczyzn z amstaffem. Mieli oni zaczepić funkcjonariuszy i szczuć ich psem. Doszło do szarpaniny. Zaatakowany przez psa policjant wyjął służbową broń i oddał strzał do zwierzęcia. Wtedy - jak wynika z zeznań policjantów - właściciel psa rzucił się na policjanta i próbował odebrać mu pistolet. Najprawdopodobniej wówczas został postrzelony w brzuch.

- Protestujemy, bo nie podoba nam się to,

że policja próbuje za wszelką cenę bronić funkcjonariuszy.

To skandal, że w oficjalnym komunikacie przywołują,

że ofiara postrzału była wcześniej karana.

Tak, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie

- twierdzi Królikowska.

- Oczerniając ofiarę, próbują sami się wybielić.

Fakty są takie, że pijany policjant użył broni i zabił człowieka.


Demonstracja przed szpitalem Kopernika przebiegała spokojnie. Może dlatego, że więcej było dziennikarzy niż protestujących. - Będziemy przyglądać się tej sprawie. Domagamy się zwolnienia dyscyplinarnego funkcjonariuszy i uczciwego procesu - zapowiada Królikowska.

Gdy odjechali przedstawiciele telewizji,

do organizatorów podeszło dwóch mężczyzn.

Przedstawili się jako policyjni wywiadowcy

i zaczęli spisywać dane wszystkich, którzy zostali.


W prokuraturze Łódź-Górna przesłuchiwany był 36-letni łodzianin. To bardzo ważny świadek - w nocy z czwartku na piątek towarzyszył 46-latkowi z amstafem i brał udział w szarpaninie z policjantami. - Dodatkowe zeznania złożył dziś także kierowca tira, który widział zajście - mówi Małgorzata Al-Kadi z prowadzącej postępowanie prokuratury Łódź-Górna. - Zabezpieczyliśmy nagrania z monitoringu w restauracji, w której policjanci spędzili wieczór przed zajściem i będziemy go analizować. Udało się też zdobyć nagrania kamer ze sklepu i przychodni w pobliżu miejsca zdarzenia.

Mimo apeli prokuratury, która poszukuje świadków, na razie nikt się nie zgłosił. Funkcjonariusze od soboty docierają do mieszkańców pobliskich bloków i sami szukają osób, które widziały szarpaninę, albo słyszały strzały.

Zmieniła się kwalifikacja prawna śledztwa - wcześniej prowadzone było w sprawie spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Po tym, jak w sobotę wieczorem 46-letni łodzianin zmarł, śledztwo prowadzone jest w sprawie uszkodzenia ciała ze skutkiem śmiertelnym.

W prokuraturze usłyszeliśmy, że za wcześnie mówić o formułowaniu jakichkolwiek zarzutów wobec uczestników strzelaniny. Oprócz zeznań świadków istotne będą także analizy balistyczna i daktyloskopijna.

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

<><><><><><><><><><>

<><><><><><><><><><>

Policyjni komandosi

urządzili w jednostce libację ...


Marcin Pietraszewski

2010-11-30, ostatnia aktualizacja 2010-11-30 00:53:37.0

Policjanci z kompanii antyterrorystycznej z Katowic

zorganizowali w jednostce libację,

po której zatrzymano jej oficera dyżurnego.

Prowadził auto, mając 1,8 promila alkoholu.


- Ktoś zadzwonił na komendę i podkablował - mówi nasz informator.
Samodzielny Pododdział Antyterrorystyczny to najbardziej elitarna jednostka śląskiej policji. Służący w niej funkcjonariusze przechodzą specjalistyczne szkolenia i mają najnowocześniejsze uzbrojenie oraz wyposażenie. Nigdy jednak nie pokazują twarzy, bo zatrzymują najgroźniejszych przestępców, odbijają zakładników oraz zajmują się ochroną znanych osobistości wizytujących nasz region.

Jednostka SPAT-u mieści się w Katowicach przy ul. Koszarowej. Antyterroryści stacjonują w sąsiedztwie oddziałów prewencji. To zamknięta jednostka, wejść tam można tylko po uzyskaniu przepustki.

"Gazeta" ustaliła, że w piątek policyjni komandosi zorganizowali w kantynie imprezę andrzejkową. - Trwała kilka godzin, było dużo wódki - mówi jeden z policjantów. W libacji nie uczestniczyli jednak komandosi z drużyny dyżurującej, którzy w każdej chwili mogli być wezwani na akcję.

Zabawa skończyła się przed północą. Chwilę później ktoś zadzwonił na komendę, że aspirant Grzegorz C., komandos z 17-letnim stażem, po pijanemu wraca do domu. Patrole drogą radiową dostały informację, jakim samochodem się porusza i w którą stronę zmierza. Zatrzymano go przed Będzinem.

- Miał 1,8 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, a badanie trzeźwości zrobiono w obecności prokuratora - potwierdza podinspektor Andrzej Gąska, rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej w Katowicach.

Według naszych informacji Grzegorz C. w piątek pełnił obowiązki oficera dyżurnego SPAT-u. Po dowódcy to najbardziej odpowiedzialne stanowisko w oddziale antyterrorystów: przez niego przechodzą wszystkie wezwania i on decyduje, kogo wysłać na akcję. Służbę skończył o godz. 20.

Generał Dariusz Biel, szef śląskiej policji, kazał w poniedziałek zwolnić aspiranta C. ze służby. Okoliczności jego zatrzymania bada teraz wydział kontroli. - Jeśli potwierdzą się informacje o imprezie alkoholowej na terenie jednostki, będę chciał poznać jej organizatora i pozostałych uczestników - zapowiada generał Biel.

Od kilku lat katowicka kompania antyterrorystyczna targana jest konfliktami personalnymi. Zaczęły się od postrzelenia jednego z komandosów w głowę przez oficera. Kiedy sprawę próbowano zatuszować, w jednostce o mało nie doszło do buntu. Wtedy też nastąpiła seria wzajemnych oskarżeń komandosów, którzy zaczęli na siebie składać zawiadomienia do prokuratury. Sytuacja stała się na tyle poważna, że w pewnym momencie antyterroryści przestali sobie nawzajem ufać.

Kilka miesięcy temu powołano nowe kierownictwo SPAT-u, które dostało zadanie zakończenia wszystkich konfliktów i podniesienia morale jednostki.

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA

<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>

Warszawa:

Pijana policjantka szarżowała na drodze.

Ścigała ją straż miejska...


dżek, PAP 2010-11-17, ostatnia aktualizacja 2010-11-17 07:57:29.0

PRZEGLĄD PRASY.

Nietrzeźwą policjantkę ścigali w dzielnicy Praga-Południe strażnicy miejscy w nocy z niedzieli na poniedziałek - ujawnia "Życie Warszawy". Już po zatrzymaniu okazało się, że kobieta ma 0,8 promila alkoholu. Koledzy z drogówki uspokajali ją: "Agniesiu, nic się nie stało". Po czym odwieźli ją do domu. Jak na razie nie poniosła żadnej kary.
Wiesz więcej? Poinformuj Alert: 605 24 24 24

Strażniczki miejskie, patrolujące w nocy tę dzielnicę, zauważyły jadący środkiem drogi samochód osobowy. Próby zatrzymania pojazdu nie dały rezultatu.

Wezwano posiłki. Pościg trwał kilkanaście minut, a uciekający samochód jechał niebezpiecznie. Gdy został zablokowany z przodu, próbował uciekać wstecz, uderzając w radiowóz, który odciął mu ten kierunek. Przy okazji potrącił jedną ze strażniczek miejskich.

Policjantka szarżowała za kierownicą. Miała 0,8 promila

Po unieruchomieniu uciekającego auta, prowadząca nie chciała z niego wyjść. Konieczne okazało się wybicie bocznej szyby i siłowe wyciągnięcie kobiety. Okazała się nią młoda policjantka z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej.

Dopiero na komendzie, po wyraźnej prośbie strażników miejskich, zbadano kierującą alkomatem. Godzinę po zatrzymaniu miała 0,8 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Koledzy z drogówki, którzy przyjechali na miejsce, pocieszali koleżankę "Agniesiu, nic się nie stało".

Koledzy odwieźli ją do domu. Kary nie ma

Pomimo niebezpiecznej ucieczki, stawiania oporu i gróźb wobec funkcjonariuszy Straży Miejskiej, policjantka nie została od razu przesłuchana, lecz odwieziona do domu. Nie zawieszono jej też dotąd w czynnościach służbowych, a nawet nie zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Także zespół prasowy Komendy Stołecznej milczał wczoraj pytany o to zdarzenie.

Natomiast szybko zareagowała na informacje prokuratura, która od razu zapowiedziała wszczęcie śledztwa w tej sprawie - informuje "Życie Warszawy".

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] © Agora SA


<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>

Krakowski policjant z dwoma promilami

PAP 2010-07-24, ostatnia aktualizacja 2010-07-24 19:24:28.0

Dwa promile alkoholu miał w organizmie policjant z Krakowa,

który w sobotę w miejscowości Skorczów (Świętokrzyskie)

uczestniczył w kolizji.

I choć w sobotę przypada święto policji,

koledzy nie byli dla niego pobłażliwi...

Jak powiedział PAP rzecznik świętokrzyskiej policji

Zbigniew Pedrycz, kierujący renault funkcjonariusz

prawdopodobnie wymusił pierwszeństwo

i dlatego jego auto zderzyło się z toyotą.

Na szczęście nikt nie ucierpiał.

28-letni mężczyzna służył w policji od dwóch lat.

Jest zatrudniony w jednym z krakowskich komisariatów.

Za kierowanie pojazdem pod wpływem alkoholu

grozi mu kara do dwóch lat pozbawienia wolności

oraz utrata prawa jazdy.



Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] &copy; Agora SA


<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>

Wiadomość wydrukowana ze strony [link widoczny dla zalogowanych]

17 czerwca 2010

Pijany policjant spowodował wypadek


Adrian Kuźmiuk Kurier Poranny, (AM)


Jak informuje Kurier Poranny w Białymstoku pijany policjant prowadzący seata uderzył w taksówkę i uciekł z miejsca zdarzenia. Taksówkarz ruszył za nim w pościg.

Goniłem go przez pół miasta, a mój pasażer dzwonił na policję i informował, gdzie jesteśmy – relacjonował Kurierowi Porannemu Czytelnik. Grzegorz.

To był nocny kurs. Nie było ruchu. Taksówkarz wiózł pasażera. Kiedy zbliżali się do tunelu z ul. Składowej wyjechał rozpędzony seat toledo.

– Jechał prosto na mnie – opowiada pan Grzegorz. – Uciekłem na skrajny prawy pas i zahaczyłem o krawężnik. Mimo to i tak mnie uderzył.

Seat uciekł z miejsca wypadku. Pognał przez tunel. Zdenerwowany taksówkarz ruszył za nim. Kierowca toledo zatrzymał się dopiero na przystanku przy ul. Hetmańskiej.

– Wysiadł, przeprosił, powiedział, że to jego wina – mówi pan Grzegorz. – Poczułem od niego alkohol i powiedziałem, że wzywam policję. Kiedy odwróciłem się do samochodu, usłyszałem dźwięk zapalanego silnika.

Po seacie pozostała tylko chmura dymu. Taksówkarz nie popuścił. Ruszył w pościg za uciekinierem. W tym samym czasie pasażer dzwonił na policję i informował, gdzie obecnie się znajdują.

Szaleńczy pościg ulicami miasta

– Najpierw uciekał Hetmańską, po czym wjechał w jednokierunkową uliczkę pod prąd na Osiedlu Młodych – opowiada pan Grzegorz. – Gnał między blokami i wyjechał przy sklepie całodobowym na ul. Zwycięstwa.

Przez cały czas taksówkarz był o krok za nim. Seat skręcił w lewo koło Polmozbytu, kluczył między garażami. W końcu wyjechał na al. Solidarności i zjechał z wiaduktu na ul. Kolejową. Z powrotem wrócił na ul. Zwycięstwa. Dopiero na skrzyżowaniu z al. Solidarności przy pomocy radiowozów udało się zatrzymać pirata.

– Wtedy policjanci powiedzieli mi, że ścigałem funkcjonariusza – mówi pan Grzegorz.

Piratem okazał się pijany policjant
– Za kierownicą seata siedział 32-letni policjant z trzynastoletnią służbą pracujący na drugim komisariacie – przyznaje podkom. Kamil Tomaszczuk z zespołu prasowego podlaskich policjantów. – Został zbadany trzykrotnie na obecność alkoholu. Na początku miał 0,16 miligrama na litr, potem 0,44 miligrama na litr i w końcu 0,48 miligrama na litr.

To ponad promil alkoholu w organizmie. Na miejscu pojawili się przełożony funkcjonariusza i prokurator. W tej sprawie toczą się trzy postępowania.

– Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe prowadzi sprawę karną pod kątem kierowania samochodem po spożyciu alkoholu przez funkcjonariusza – mówi Kamil Tomaszczuk. – Drugie to nasze wewnętrzne postępowanie dyscyplinarne. Trzecie dotyczy kolizji drogowej.

Policjant nadal pracuje
Policjant nie został do tej pory zawieszony. Jego przełożeni czekają na wytyczne prokuratora prowadzącego sprawę.

– W momencie, gdy policjant usłyszy zarzuty prowadzenia samochodu po spożyciu alkoholu, zostanie wszczęta procedura wydalenia go ze służby – mówi Kamil Tomaszczuk.

Tymczasem taksówkarz, który pomógł w zatrzymaniu policjanta, stara się o odszkodowanie.

– Policja podyktowała mi nr jego polisy, ale z błędem – mówi pan Grzegorz. – Kiedy zadzwoniłem i zgłosiłem szkodę, dowiedziałem się, że takiej polisy nie ma. Na szczęście spisałem nr rejestracyjny auta i tak dotarliśmy do sprawcy. Ubezpieczyciel zażąda od policji notatki z tego zdarzenia, ponieważ ja niczego nie dostałem.


<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>


Pijany policjant za kierownicą.

Skuty , bo stawiał opór



Marcin Pietraszewski

2010-06-14, ostatnia aktualizacja 2010-06-14 22:23:14.0

Komendant V komisariatu w Zabrzu

jechał autem po pijanemu,

a podczas zatrzymania obrażał funkcjonariuszy.

W efekcie skuty kajdankami trafił do izby wytrzeźwień.



- To koniec jego kariery w policji

- zapowiadają przełożeni komendanta.

W sobotę w Rudzie Śląskiej jeden z taksówkarzy zauważył jadące całą szerokością drogi renault, które przejechało skrzyżowanie na czerwonym świetle. Zadzwonił na komendę, bo podejrzewał, że kierowca jest pijany. - Pojadę za nim i będę informował, dokąd jedzie - zadeklarował taksówkarz.

Kiedy patrol zatrzymał renault, okazało się, że za kierownicą siedzi nadkomisarz Ryszard L., komendant komisariatu V w Zabrzu. Oficer był bardzo agresywny, nie chciał dmuchnąć w alkomat i krzyczał na funkcjonariuszy. - Z policyjnych dokumentów wynika, że zatrzymywany oficer stawiał opór, doszło też do szamotaniny, prawdopodobnie także uderzenia jednego z funkcjonariuszy - mówi prokurator Joanna Kosińska, zastępczyni szefa Prokuratury Rejonowej w Rudzie Śląskiej.

Nadkomisarz Ryszard L. został obezwładniony i skuty kajdankami. Noc spędził w izbie wytrzeźwień. Na polecenie śledczych pobrano mu krew do zbadania poziomu zawartości alkoholu. Wyniki będą znane w ciągu kilku dni.

W poniedziałek komendant nie pojawił się w pracy. Jego przełożeni byli zszokowani zatrzymaniem, bo ma za sobą kilkanaście lat wzorowej służby. Zapowiadają jednak, że sobotni incydent oznacza dla Ryszarda L. koniec kariery w policji. - Nie po to walczymy z pijanymi kierowcami, żeby tolerować takie zachowania we własnych szeregach - mówi aspirant Marek Wypych, rzecznik prasowy komendy miejskiej w Zabrzu. Jego zdaniem zgromadzony w tej sprawie materiał dowodowy jest tak mocny, że nie ma sensu czekać na wyrok sądowy. Nie wiadomo tylko, czy Ryszard L. odejdzie na emeryturę, czy też zostanie zwolniony ze służby w trybie dyscyplinarnym.

W poniedziałek prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. Nadkomisarz Ryszard L. odpowie za jazdę po pijanemu. Prokuratura zastanawia się także nad przedstawieniem mu zarzutu znieważenia funkcjonariuszy. - Najpierw musimy przesłuchać policjantów, którzy go zatrzymywali - mówi prok. Kosińska.

Marcin Pietraszewski

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] &copy; Agora SA

<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>

Policyjny dowódca bił i znieważał funkcjonariuszy


met, PAP 2010-06-14, ostatnia aktualizacja 2010-06-14 16:10:13.0

Były dowódca oddziału prewencji policji w Łodzi Sławomir B. stanie przed sądem. Prokuratura oskarżyła go o naruszenie nietykalności cielesnej trzech policjantów oraz znieważenie jednego z nich. Oficer miał m.in. uderzyć jednego z policjantów głową w twarz.

Grozi mu kara do 3 lat pozbawienia wolności. Akt oskarżenia w tej sprawie prokuratura skierowała do Sądu Rejonowego Łódź-Widzew - poinformował rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.

Wydarzenia rozegrały się w nocy z 21 na 22 września ub. roku. Według prokuratury patrol policji interweniował na ul. Jutrzenki w Łodzi, gdzie funkcjonariusze zauważyli szarpiącego się pasażera z kierowcą taksówki. Poszło o wysokość rachunku za kurs. Policjantów o pomoc poprosił taksówkarz.

Głową w twarz

Według relacji interweniujących policjantów pasażer taksówki odmówił podania swoich danych osobowych, nie chciał pokazać dokumentów, a jego zachowanie wskazywało, że jest pod wypływem alkoholu. Policjanci próbowali nakłonić go do zapłacenia za kurs, jednak ten odmawiał. Zdecydowano o przewiezieniu go do komisariatu.

Według prokuratury w radiowozie pasażer zachowywał się agresywnie i uderzył głową w twarz i pięścią w brzuch jednego z policjantów. Został obezwładniony, zatrzymany i przewieziony najpierw do Miejskiego Ośrodka Profilaktyki i Terapii Uzależnień, czyli dawnej Izby Wytrzeźwień.

W Ośrodku nadal był agresywny i wulgarny; miał uderzyć kolejnego policjanta głową w klatkę piersiową i kopał funkcjonariuszy po nogach. Nie chciał poddać się badaniu na zawartość alkoholu w organizmie. Później trafił do komisariatu i tam - zdaniem śledczych - znieważył jednego z policjantów.

Później okazało się, że agresywny mężczyzna to 54-letni, ówczesny dowódca oddziału prewencji policji w Łodzi, insp. Sławomir B. Oficer miał 33-letni staż w służbie.

Naruszenie nietykalności

Prokuratura przedstawiła mu zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej trzech policjantów i znieważenia jednego z nich. Sławomir B. podczas przesłuchania nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Mówił, że tego dnia pił znacznie ilości alkoholu, zażył lek przeciwbólowy i nie pamięta, w jakich okolicznościach znalazł się w taksówce i co później się działo.

W związku z taką linią obrony prokuratura powołała biegłych psychiatrów i psychologów, sporządzono opinię toksykologiczną. Biegli wydali sprzeczne opinie. Z jednej wynikało, że oskarżony miał w znacznym stopniu ograniczoną poczytalność; inni biegli z ośrodka psychiatrii sądowej stwierdzili, że nie ma podstaw do kwestionowania poczytalności.

Po tych wydarzeniach komendant wojewódzki policji w Łodzi zdecydował o zawieszeniu oficera w obowiązkach służbowych; wszczęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Z końcem stycznia tego roku Sławomir B. - na własną prośbę - został zwolniony z policji.

met, PAP

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] &copy; Agora SA

<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>


Policjant pełnił służbę z 3 promilami we krwi


2010-06-04 (16:50)

Prawie 3 promile alkoholu w organizmie miał 34-letni policjant pełniący służbę w komisariacie w Kamieńsku (łódzkie). Komendant Powiatowy Policji w Radomsku zdecydował o zawieszeniu go w czynnościach służbowych.

Wszczęte zostało już postępowanie dyscyplinarne. Policjantowi grozi kara dyscyplinarna, a nawet wydalenie ze służby, co w tym przypadku jest najbardziej prawdopodobne - poinformował nadkom. Wojciech Auguścik z radomszczańskiej policji.

Według policji, w czwartek po południu komendant komisariatu w Kamieńsku podczas rozmowy z 34-letnim policjantem w budynku komisariatu wyczuł od niego alkohol. Postanowił sprawdzić trzeźwość policjanta, który dwie godziny wcześniej rozpoczął służbę.

Okazało się, że 34-letni funkcjonariusz faktycznie był pijany. Badanie alkomatem wykazało, że miał prawie 3 promile alkoholu w organizmie.

Policjant w stopniu sierżanta pełnił służbę od 10 lat.

(PAP)

Wirtualna Polska

Wiadomość wydrukowana ze stron: wiadomosci.wp.pl

<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>



Krotoszyn:

Policjant, który zginął w wypadku był pijany


Sekcja zwłok wykazała, że policjant z Krotoszyna miał ponad dwa promile alkoholu - powiedział nam Janusz Walczak, zastępca prokuratora okręgowego w Ostrowie Wlkp. Dodał, że śledztwo zostanie umorzone.
Jak informowaliśmy do wypadku doszło 21 kwietnia pod Krotoszynem. 35-letni policjant Jarosław P. najpierw doprowadził do kolizji. Uderzył swoim bmw w mercedesa i uciekł. Poszkodowany gonił go, wzywając policję. Po przejechaniu kilku kilometrów, ścigany funkcjonariusz rozbił się na drzewie i zginął na miejscu. Został pochowany zaledwie dwa dni później.

Żegnały go z honorami dziesiątki policjantów

i poczty sztandarowe.

W mowie pożegnalnej komendant powiatowy

Wojciech Kasprowicz

chwalił podwładnego, jako ;

wzorowego i sumiennego policjanta.


Głos Wielkopolski

2010-05-28

<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>

Pijany policjant zatrzymany nocą na Wyżynach

mc 2010-04-23, ostatnia aktualizacja 2010-04-23 08:47:40.0

W nocy ze środy na czwartek patrol policji zatrzymał na Wyżynach do kontroli drogowej samochód osobowy. Od kierowcy czuć było alkohol. Kiedy policjanci sprawdzili jego dokumenty, okazało się, że to ich kolega po fachu

Funkcjonariusz z wydziału ruchu drogowego bydgoskiej policji miał ponad dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu. W czwartek trzeźwiał w izbie zatrzymań, a w piątek zostanie przesłuchany w prokuraturze. Już wiadomo, że policjant straci pracę.

mc

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] &copy; Agora SA

<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>

Nowe Miasto Lubawskie


Policjant kierował po pijanemu.

Teraz straci pracę i stanie przed sądem.


2010-04-12

29-letni Marcin W., nowomiejski policjant delegowany do pracy w Brodnicy, został zatrzymany do kontroli drogowej w Biskupcu Pomorskim. Jak się okazało, kierował samochodem mając 1,5 promila alkoholu. Oprócz tego, że straci pracę, może iść do więzienia na 2 lata.


Marcin W. został zatrzymany do kontroli w nocy z soboty na niedzielę przez patrol policji z Biskupca Pomorskiego. Jechał prywatnym samochodem, był poza służbą.

— Dopiero podczas sprawdzania okazało się, że kierowca to Marcin W., policjant z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Mieście Lubawskim, delegowany do pełnienia służby w Brodnicy. Po sprawdzeniu stanu trzeźwości mężczyzny, okazało się, że miał on około 1,5 promila alkoholu w organizmie. Pobrana została także krew do badań na zawartość alkoholu. Mężczyzna został zatrzymany. Wczoraj usłyszał prokuratorskie zarzuty — poinformowała Małgorzata Hauchszulz z zespołu prasowego nowomiejskiej policji.

Komendant policji w Nowym Mieście już podjął decyzję o zawieszeniu Marcina W. w czynnościach służbowych na trzy miesiące. Jednocześnie wszczął procedurę dotyczącą zwolnienia go ze służby.

Oprócz tego, że policjant straci pracę, stanie też przed sądem. Za kierowanie samochodem pod wpływem alkoholu grozi mu do 2 lat pozbawienia wolności i 10-letni zakaz prowadzenia pojazdów.

Autor: Łukasz Pączkowski

luke

NoweMiasto.wm.pl

<><><><><><><><><><>
<><><><><><><><><><>

Wiadomość wydrukowana ze stron: wiadomosci.wp.pl


Pijany policjant dachował na ulicy

2010-04-09 (22:25)

Prokuratura z Zielonej Góry wyjaśnia okoliczności wypadku z udziałem samochodu należącego do policjanta. Jego audi dachowało w centrum miasta. Badania wykazały, że policjant był pijany - poinformowała rzeczniczka zielonogórskiej policji Małgorzata Stanisławska.

Wieczorem dyżurny zielonogórskiej policji otrzymał zgłoszenie, że na ul. Wojska Polskiego dachowało czerwone audi. Na miejsce pojechał patrol.

Jak podała rzecznik, okazało się, że w zdarzeniu brał udział policjant z oddziałów prewencji. Mężczyzna był nietrzeźwy, badanie wykazało, że miał prawie jeden promil alkoholu w organizmie. Rozbity samochód należy do niego.

Wyjaśnieniem sprawy zajął się prokurator. Wobec policjanta zostanie wszczęte postępowanie dyscyplinarne.

Jeżeli potwierdzą się zarzuty, że prowadził samochód po alkoholu, zostanie zwolniony ze służby - dodała Stanisławska.
(PAP)

Copyright &copy; 1995-2010

<><><><><><><><><><>
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Pili na służbie, więc... patrolują ulice

Piotr Żytnicki 2010-02-25, ostatnia aktualizacja 2010-02-25 18:38:49.0

Policjanci pili na służbie. Czy wylecą z pracy? Sprawa ciągnie się już trzeci miesiąc.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Paweł dnia Pon 3:44, 25 Lis 2013, w całości zmieniany 131 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paweł




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 18:51, 17 Sty 2007    Temat postu: Pijany policjant prowadził samochód

Środa, 17 stycznia 2007

Pijany policjant prowadził samochód
PAP 11:20

Półtora promila alkoholu w wydychanym powietrzu miał zatrzymany do kontroli drogowej policjant ze Starachowic.

Jak poinformował kom. Krzysztof Skorek z zespołu prasowego świętokrzyskiej policji, Cezary W. został zatrzymany do kontroli o godz. 5 rano niedaleko Lubieni w gminie Brody.

Jechał prywatnym golfem.

Gdy wytrzeźwieje, policjanci przedstawią mu zarzut kierowania pojazdem pod wpływem alkoholu, za co grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności.

Funkcjonariusz jest członkiem zarządu terenowego związku zawodowego policjantów.

Komendant powiatowy policji w Starachowicach zwrócił się już do związków zawodowych o wyrażenie opinii w sprawie zwolnienia dyscyplinarnego Cezarego W. ze służby - dodał Skorek.

(al)

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

eSBek Ryszard Grabski

nadal jest szefem

Sekcji Ruchu Drogowego

Komendy Miejskiej Policji w Krakowie .



Z pijanego gangu :

http://www.policyjnyserwisinformacyjny.fora.pl/viewforum.php?f=3


Nareszcie wiemy dlaczego deesbekizacja kuleje .


Łukaszewicz
[link widoczny dla zalogowanych]













.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Paweł dnia Pon 16:30, 22 Sty 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paweł




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 16:19, 22 Sty 2007    Temat postu:

Skruszony oficer

mc 08-08-2006, ostatnia aktualizacja 08-08-2006 17:58

Przed Sądem Rejonowym w Bydgoszczy rozpoczął się proces Tomasza Sz. byłego oficera Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oskarżonego o śmiertelne potrącenie rowerzysty.Sprawca wypadku wyraził żal i skruchę z powodu tego, co się stało. Oświadczył, że jest gotowy zadośćuczynić finansowo rodzinie i przyznał się do winy. Jego ofiara osierociła żonę i dwoje dzieci.Do tragedii doszło w okolicach podbydgoskiej Brzozy w grudniu ubiegłego roku. Tomasz Sz. wracał skodą favorit z działki. Był pijany, jak się później okazało miał 1,9 promila alkoholu we krwi. Kierując skodą najechał na jadącego rowerem 39-letniego Dariusza B., pracownika bydgoskiej cukierni. Ciężko ranny rowerzysta wkrótce zmarł. Prokuratura oskarżyła oficera o spowodowanie śmiertelnego wypadku, Tomaszowi Sz. grozi do 12 lat więzienia. Mężczyzna tuż po zdarzeniu trafił na obserwację do szpitala psychiatrycznego. W czasie śledztwa tłumaczył prokuratorom, że feralnego dnia przeżywał osobistą tragedię i był w głębokiej depresji. Oskarżony twierdził, że pojechał na działkę, aby napić się wódki, a później planował odebrać sobie życie.

mc

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Spowodował kolizję po pijanemu, straci pracę

źródło: INTERIA.PL [7.08.06]

32-letni policjant z Gliwic, który spowodował kolizję prowadząc po pijanemu, straci pracę - poinformował sierżant sztabowy Arkadiusz Ciozak z gliwickiej policji. Mężczyzna służył w policji od 7 lat.

W nocy z soboty na niedzielę na skrzyżowaniu w centrum Gliwic prowadzący malucha młodszy aspirant stracił panowanie nad autem i zahaczył o tył zaparkowanego tam forda. Badanie stanu trzeźwości mężczyzny wykazało prawie 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.

- Komendant wojewódzki jest w takich sytuacjach nieugięty, policjant straci pracę - powiedział Ciozak.

To kolejny w ostatnich dniach przypadek złamania prawa przez śląskich policjantów. Przed tygodniem zatrzymano 34-letniego sierżanta sztabowego z komendy policji w Mysłowicach. Jest on podejrzewany o udział w rozboju i pobiciu. Miał się tego dopuścić podczas urlopu w okolicy miejscowości Ręczno w Łódzkiem.

Według ustaleń śledztwa, wraz z 23-letnim miejscowym znajomym, funkcjonariusz wywiózł samochodem poza obręb wsi dwóch młodych mężczyzn. Tam sprawcy pobili 18- i 19-latka i ukradli im telefon komórkowy.

Z kolei policjanci z Pszczyny prowadzą dochodzenie w sprawie swojego kolegi, który spowodował kolizję, a potem rozbił samochód na drzewie. 31-letni starszy posterunkowy z Komendy Powiatowej Policji w Pszczynie na drodze krajowej nr 81 w Warszowicach k. Żor, prowadząc volkswagena golfa, doprowadził do kolizji z mitsubishi i uciekł. Kilka minut później w Żorach na łuku drogi stracił panowanie nad autem i uderzył w przydrożne drzewo. Został ciężko ranny.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Pijany policjant spowodował kolizję

źródło: ONET.PL [02.08.06]

Ok. 1,7 promila alkoholu miał we krwi 31- letni policjant z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie, który w nocy w Zielonej Górze doprowadził do niegroźnej kolizji.

Jego przełożeni zapowiedzieli, że będzie wydalony ze służby - poinformował Marek Waraksa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wlkp.

Policjant - sierżant sztabowy - jechał po służbie samochodem renault. Ok. godz. 2 na skrzyżowaniu ulic Działkowa - Zjednoczenia w Zielonej Górze nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i doprowadził do zderzenia z innym pojazdem. Nie było rannych. "Badanie trzeźwości wykazało w jego organizmie 1,76 promila alkoholu. Za przestępstwo jakiego się dopuścił stanie przed sądem grodzkim, poniesie także konsekwencje zawodowe" - powiedział Waraksa.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Policjant potrącił nastolatka

Funkcjonariusz miał około 0,6 promila alkoholu /RMF

Piątek, 21 lipca (21:34)

Prowadzący prywatny samochód 27-letni policjant z Lublińca (Śląskie) potrącił na przejściu dla pieszych 12-letniego chłopca. Funkcjonariusz miał około 0,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Do wypadku doszło w piątek po południu na ul. Piłsudskiego w Lublińcu. - Kierujący samochodem ford escort potrącił 12-letniego chłopca, który najprawdopodobniej wtargnął na jezdnię tuż pod jadący pojazd - powiedział komisarz Piotr Bieniak z zespołu prasowego śląskiej policji.
Okazało się, że za kierownicą forda siedział starszy posterunkowy z sekcji prewencji Komendy Powiatowej Policji w Lublińcu. Był po służbie. Poszkodowany dwunastolatek trafił do szpitala, gdzie pozostał na obserwacji.

- Komendant wojewódzki policji w Katowicach natychmiast po zdarzeniu skierował do komendy w Lublińcu zespół kontrolny, którego zadaniem jest sprawdzenie m.in. prawidłowości wykonanych czynności w sprawie wypadku oraz ocena nadzoru nad funkcjonariuszem ze strony jego przełożonych. W najbliższym czasie zostaną również podjęte kroki zmierzające do zwolnienia mężczyzny ze służby w policji - podkreślił Bieniak.

Źródło informacji: PAP interia

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Policjant z promilami

źródło: IFP [19.07.06]

Porządnie w czubie miał policjant ze Zgierza w Łódzkiem, który kierował autem w Dziwnowie.

Teraz stanie przed sądem i może stracić pracę. 34-letni Witold Ch. przyjechał nad morze na wakacje. Został zatrzymany w nocy przez patrol kamieńskiej policji. Podejrzenie funkcjonariuszy wzbudził sposób prowadzenia auta. Nissan jechał wężykiem, częściowo po trawiastym poboczu. Po badaniu okazało się, że kierowca ma 2,6 promila alkoholu.

- Poinformowaliśmy już macierzystą jednostkę policjanta. Tam zostanie przeprowadzone postępowanie dyscyplinarne - powiedział kom. Daniel Rak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Witold Ch. pracuje w policji od piętnastu lat. Grozi mu do dwóch lat więzienia.

Głos Szczeciński

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Nie miał siły dmuchać w alkomat

Nie każdy kierowca ma jeszcze "siłę" dmuchać w alkomat /RMF

Kierowanie autem pod wpływem alkoholu zarzuciła prokuratura byłemu już funkcjonariuszowi Komendy Miejskiej Policji w Koninie (Wielkopolskie). Akt oskarżenia przeciw niemu został skierowany do miejscowego sądu.

Jak poinformował rzecznik konińskiej prokuratury okręgowej Jacek Górski, badanie przeprowadzone po zatrzymaniu 43- letniego Henryka A. wykazało, że kierował on autem mając 3,7 promila alkoholu we krwi. Grozi mu kara do 2 lat pozbawienia wolności.

Do zdarzenia doszło w pierwszym dniu Wielkanocy, 16 kwietnia tego roku. Henryk A., który nie był na służbie, jechał prywatnym samochodem. W okolicy miejscowości Lisewo jego auto, jadące po jezdni zygzakiem zauważył inny kierowca, z zawodu lekarz.

Mężczyzna - podejrzewając, że kierowca dziwnie jadącego auta mógł zasłabnąć - zajechał mu drogę i zmusił do zatrzymania się. Po otwarciu drzwi tego samochodu zobaczył kierowcę, który miał głowę opartą na kierownicy. - Henryk A., kiedy przyjechali wezwani na miejsce jego koledzy policjanci, nie miał siły dmuchać w alkomat, więc pobrano mu krew do badań - powiedział prokurator.

Zaraz po tym zdarzeniu funkcjonariusza zawieszono w czynnościach służbowych, a następnie został zwolniony ze służby. Henryk A. przyznał się do zarzucanego czynu i skorzystał z prawa do odmowy składnia wyjaśnień.

05 . 07 . 2006 r.

interia

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

„Wczorajszy” kierowca wiózł komendanta!

Po wtorkowej kolizji w centrum Kielc Paweł Żak, szef kieleckich policjantów podał się do dymisji

Kierowca, który spowodował wypadek, bez słowa przyjął mandat.
Pół promila - tyle miał w organizmie… kierowca komendanta miejskiego policji w Kielcach, który nie dość, że wiózł wczoraj w południe swojego szefa, to jeszcze uczestniczył w kolizji przez siebie niezawinionej.
Stłuczka, o której mowa, miała miejsce tuż przed południem w samym sercu Kielc - na al. IX Wieków. Tędy komendant kieleckiej policji nadkomisarz Paweł Żak jechał służbowym oplem vectrą - miał zamiar dotrzeć na Komisariat II przy ulicy Kołłątaja. Nie dojechał. W auto komendanta uderzyła honda civic wyjeżdżająca z podporządkowanej ulicy Nowy Świat. Rannych nie było, ale natychmiast zrobiło się zamieszanie, na miejsce zjechały radiowozy, przyjechał też zastępca komendanta wojewódzkiego policji Roman Doroszkiewicz. Wszystkich uczestników zdarzenia przebadano alkomatem. I wtedy dopiero wszystkim, w tym Żakowi i Doroszkiewiczowi, odebrało mowę. Okazało się, że kierowca, który prowadził samochód służbowy Pawła Żaka, policjant z kieleckiej Komendy Miejskiej jest w stanie wskazującym. Funkcjonariusz wydmuchał 0,5 promila alkoholu!
- Zamarłem, zresztą nie tylko ja - opowiada nadkomisarz Żak. - Gdyby mi choć przez myśl przeszło, że ten człowiek nie jest absolutnie trzeźwy, w ogóle bym go nie dopuścił do pracy, a co dopiero za kierownicę. Nie było od niego czuć alkoholu, nie zachowywał się dziwnie, mówił normalnie - opowiada komendant o policjancie, na którego do tej pory nikt nigdy się nie skarżył. Kierowcą też był dobrym - kolizję spowodował nie on, a młody człowiek kierujący hondą, dostał 200 złotych mandatu i sześć punktów karnych. Przyjął bez szemrania. Co będzie dalej z policjantem, który - jak mówił szefowi - alkohol pił wieczorem i sądził, że już jest absolutnie trzeźwy?
- Dostanie najsurowsze kary przewidziane przez ustawę o policji, zostanie wszczęte postępowanie dyscyplinarne, a i tak stanie przed Sądem Grodzkim, bo jazda w tym stanie jest wykroczeniem - wyjaśnia Paweł Żak, komendant miejski policji w Kielcach. - Ale nie dość na tym. Nauczony tak przykrym doświadczeniem natychmiast zarządzę, by za każdym razem, gdy z bazy wyjeżdża jakikolwiek policyjny samochód, jego kierowca był badany alkomatem. Nie ma innego wyjścia, skoro wyrywkowe badania, jakie były do tej pory, nie przyniosły rezultatu - deklarował Paweł Żak, a kilka godzin później, po rozmowie z komendantem wojewódzkim Wojciechem Olbrysiem uniósł się honorem i podał się do dymisji. I w tak głupi sposób kielecka policja straciła dobrego szefa.

Sylwia BŁAWAT

Data wydania: 28-06-2006, , mutacja: Świętokrzyskie

Artykuł wydrukowany ze strony echodnia.eu - portalu gazety "Echo Dnia"

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Policjant po kielichu gęsto się tłumaczy...

Wtorek, 20 czerwca 2006r.

Pijany chrzanowski policjant, niedawno złapany przez swoich kolegów po fachu w ostatnim dniu trwania akcji "Trzeźwość", przyznał się, że prowadził samochód po pijanemu.
Podczas przesłuchań wyjaśnił, że feralnego wieczoru był już po pracy i przechodził przez chrzanowski Rynek, na którym spotkał znajomych, w tym także innego funkcjonariusza policji, który też zakończył już służbę w tym dniu. Wszyscy postanowili napić się razem wódki i udali się do restauracji przy ulicy Dobczyckiej. Według zeznań oskarżonego, miał on pełną świadomość, że pije alkohol i nie zamierzał wracać do domu samochodem. Po telefonie od żony zaczął zbierać się do wyjścia. Drugi policjant był już tak pijany, że spał na stole i reszta biesiadujących namówiła oskarżonego, żeby podwiózł mieszkającego niedaleko kolegę. Finał nastąpił kilkaset metrów dalej. Samochód z nietrzeźwymi stróżami prawa zatrzymał patrol policji. Kierowca, zanim zdołano mu pobrać krew do badania, stawiał czynny opór. Wyniki, nie pozostawiały żadnych wątpliwości: 1,5 promila alkoholu. Ostatecznie policjant przyznał się do winy i postanowił dobrowolnie poddać się karze. Już wiadomo, że będzie się musiał rozstać z mundurem.

(ANK)

Gazeta Krakowska

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Policja chce walczyć z pijaństwem w swoich szeregach .

Milena Orłowska

02-06-2006, ostatnia aktualizacja 02-06-2006 18:17

Mazowiecka komenda szykuje się do walki z alkoholizmem wśród policjantów. W ubiegłym roku w naszym województwie przez alkohol straciło pracę kilkunastu funkcjonariuszySzczegóły programu "W stronę trzeźwości" komenda opublikowała na łamach "Policyjnego głosu Mazowsza", miesięcznika mazowieckiego garnizonu. Oto jego założenia - pierwszym krokiem na drodze do policyjnej trzeźwości ma być rozpoznanie. W mazowieckich komendach powstanie coś w rodzaju komisji alkoholowych w składzie: komendant, psycholog, członek związków zawodowych i konsultanci z każdego pionu komendy. Zespół ten będzie bacznie obserwował policjantów. I jeśli zauważy coś niepokojącego, wkroczy do akcji.Presja, potem sesja A narazić się będzie dość łatwo. Bo powodem do niepokoju może być nie tylko stałe zrywanie się z pracy, zapach alkoholu bijący od delikwenta czy drżenie rąk. Uwagę zwrócić mogą także szczegóły takie jak: przekrwione oczy, huśtawka nastrojów czy "wychylanie do dna nawet takich rodzajów alkoholu jak: koniak, likier, wino".Kiedy zespół uzna, że pora działać, namawia policjanta z problemem do wizyty u psychologa. Gdy jednak namawiany odmawia, program zakłada, że komisja przeprowadza "interwencję alkoholową". Czyli spotkanie uzależnionego stróża prawa z szefem, współpracownikami, rodziną albo przyjaciółmi. Ci wszyscy przygotowują listę faktów związanych z piciem policjanta. I odczytują mu ją na spotkaniu. "Nie pozwala się osobie uzależnionej dyskutować czy usprawiedliwiać. Następnie przedstawia się osobie zainteresowanej żądanie podjęcia przez nią leczenia odwykowego" - zaleca "W stronę trzeźwości". Ukoronowaniem starań komisji będzie kontrakt, jaki podpisywał będzie uzależniony policjant. Zobowiąże się w nim zachować abstynencję, podjąć leczenie i chodzić na spotkania AA.Się pije Skąd tak szeroko zakrojone działania? Czy faktycznie mazowieccy policjanci mają poważne problemy z alkoholem? - Nie większy niż dziennikarze - uśmiecha się rzecznik mazowieckiej komendy Tadeusz Kaczmarek. - Alkohol to w ogóle polska przypadłość. Pijemy najwięcej w Europie. Ale wątpię, żeby tylko policjanci nabijali tę statystykę. Owszem, istnieje mit pijanego policjanta. Ale to dlatego, że my o swoich problemach mówimy głośno.W ubiegłym roku za alkohol, a właściwie wypadki czy kolizje spowodowane pod jego wpływem, pracę w mazowieckiej policji straciło kilkunastu funkcjonariuszy.- Pije się - przyznają "Gazecie" anonimowi policjanci. - Może nie tyle co kiedyś, tych najmocniejszych zawodników pozwalniali, inni sami odeszli. Ale ogólnie to sporo policjantów pije. Tak, w komendzie też. Dlaczego? To ciężki zawód. Jak się tak usłyszy kilka razy, że ktoś cię zarżnie... Albo tekst w stylu: "Nie wiesz, kogo ja znam, od jutra nie pracujesz". Do tego presja zwierzchników, pogoń za wynikami.Warto leczyć Komendant radomskiej policji Andrzej Chaniecki mówi, że w ub.r. pracę za alkohol straciło trzech policjantów. - Jeden miał stłuczkę po pracy. Jednego nakryłem podczas wizyty w jednym z komisariatów w Radomiu, poszedł na długie zwolnienie i nawet dyscyplinarki nie można było prowadzić. Jestem na te sprawy wyjątkowo uczulony i policjanci znają mój stosunek do picia alkoholu - mówi Chaniecki. Przyznaje, że kiedyś wyrażał pogląd, iż policjanci powinni się leczyć poza służbą. - Teraz dojrzałem do innego stanowiska. Ludzi trzeba leczyć, warto im pomóc. Rozmawiałem z innymi komendantami. W Iłży przed laty było dwóch funkcjonariuszy, którzy po leczeniu byli potem bardzo dobrymi pracownikami.Nasi rozmówcy nie mają złudzeń - ciężko będzie załatwić sprawę programem. - Do psychologa trudno nabrać zaufania. Iść i mówić o wszystkim. A przełożeni albo nie widzą, co się dzieje, albo widzą, ale wolą udawać, że wszystko jest w porządku. Aż do wpadki tego pijącego, np. wypadku. Wtedy się takiego zwalnia i po krzyku.

Milena Orłowska

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - [link widoczny dla zalogowanych] &copy; Agora SA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Policjant straci pracę za jazdę po pijanemu .

źródło: RZECZPOSPOLITA [29.05.06]

Do dwóch lat pozbawienia wolności grozi 47- letniemu policjantowi z Bartoszyc, który jechał po pijanemu samochodem. Funkcjonariusz, który nie chciał poddać się badaniu alkomatem, straci pracę.W czwartek na drodze między Sępopolem a Bartoszycami straż graniczna zatrzymała kierowcę volkswagena Ireneusza K. Jego zachowanie wskazywało na to, że znajduje się pod wpływem alkoholu. Mężczyzna nie poddał się jednak badaniu na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, dlatego pobrano od niego krew do badań. 47- letni sierżant z bartoszyckiej dochodzeniówki, który nie był w tym czasie na służbie, jechał prywatnym samochodem.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

czwartek, 18 maja 2006 r .

Policjant straci pracę za alkohol

źródło: INTERIA.PL [18.05.06]

Policjant z 16-letnim stażem, z Komendy Powiatowej Policji w Garwolinie, straci pracę, bo doprowadził do kolizji drogowej po spożyciu alkoholu. Miał go we krwi 0,3 promila.
Do kolizji doszło w środę w miejscowości Kolonia Unin w powiecie garwolińskim. Funkcjonariusz pracujący w stopniu nadkomisarza jechał podczas służby nieoznakowaną policyjną skodą fabią. Na prostym i suchym odcinku jezdni uderzył w jadącego przed nim fiata 126 p, który wykonywał nagły skręt w lewo. Oba samochody miały lekkie wgniecenia i otarcie zderzaków. Nikomu nic się nie stało.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

piątek, 12 maja 2006 - 19:21

Komendant wrocławskiej policji i jego zastępca mogą stracić pracę za tuszowanie sprawy podwładnego, który na służbie prowadził samochód po pijanemu w towarzystwie mężczyzny poszukiwanego przez prokuraturę

Źródło: Gazeta Wyborcza

Sprawę komendanta na Grabiszynku Krzysztofa Rutkowskiego opisaliśmy pod koniec kwietnia. W Wielki Piątek policjanci CBŚ zatrzymali go w Kątach Wrocławskich. Po naszym tekście komendant główny Policji Marek Bieńkowski przysłał do Wrocławia kontrolę. Potwierdziła nasze zarzuty. Teraz nakazał komendantowi wojewódzkiemu wszcząć postępowanie dyscyplinarne wobec komendanta miejskiego Wiesława Pałaszewskiego i jego zastępcy Dariusza Przybytniowskiego.

Przybytniowski, który przyjechał do Kątów, gdy zatrzymano komendanta, nawet nie zapytał CBŚ o szczegóły tego zdarzenia. Twierdził, że nie wyczuł u Rutkowskiego alkoholu. Zabrał go do komendanta miejskiego. Ten z kolei nie poczekał na wyniki badania krwi (wykazały aż 2,6 promila alkoholu) ani na ustalenia policjantów w Kątach. Pięć godzin po zatrzymaniu odesłał na emeryturę pijanego jeszcze Rutkowskiego. Szefa Grabiszynka nie spotkała żadna kara, wziął za to 30-tysięczną odprawę.

Komendant miejski i jego zastępca tłumaczyli, że nie mieli podstaw, by wszczynać postępowanie dyscyplinarne wobec Rutkowskiego. Ich zdaniem nie było jednoznacznych dowodów, że szef Grabiszynka rzeczywiście prowadził auto po pijanemu. Przyjęli jego tłumaczenia, że jechał trzeźwy, a wódkę z sokiem wypił już po zatrzymaniu. Oskarżyli za to policjantów z CBŚ, że Rutkowski pił alkohol pod ich nadzorem

Inspektorzy z Komendy Głównej nie uwierzyli w te tłumaczenia. - Były co najmniej trzy powody, by wszcząć postępowanie dyscyplinarne przeciwko Rutkowskiemu - mówi Paweł Biedziak, doradca komendanta głównego policji. - Po pierwsze było podejrzenie, że prowadził samochód po pijanemu, po drugie był pijany na służbie, po trzecie naruszył zasady etyki zawodowej, bo blisko przyjaźnił się z mężczyzną już wcześniej notowanym przez policję.

Inspekcja stwierdziła, że prawidłowo zachowali się policjanci z CBŚ i komisariatu w Kątach Wrocławskich. To oni w kilka dni obalili wersję Rutkowskiego jakoby pił wódkę z sokiem już po zatrzymaniu. Biedziak: - Policjantka z Kątów była na miejscu zdarzenia, rozmawiała z ludźmi i ustaliła, że żadnego picia po zatrzymaniu nie było. Nie ma też zastrzeżeń do policjantów z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej, którzy też przyjechali na miejsce zdarzenia.

Zawalili, zdaniem inspekcji, tylko Pałaszewski i Przybytniowski. - Takie zachowania są nie do przyjęcia i nie będą w policji tolerowane - komentuje Marek Bieńkowski.

Komendantom miejskim grożą kary od upomnienia do zwolnienia. Decyzję, po zakończeniu postępowania dyscyplinarnego, podejmie komendant wojewódzki Andrzej Matejuk.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Grupa jedenastu pijanych policjantów z prewencji starła się z ochroniarzami pubu w gdańskim Jelitkowie. Ostatecznie funkcjonariusze zostali siłą wyrzuceni z lokalu i pobici przez ochroniarzy. Dwóch z nich znalazło się w szpitalu.


Zdaniem Macieja Karola, właściciela lokalu Chilly Willy przy ul. Jantarowej, zajście sprowokowali policjanci. - Przyszli ok. godz. 23 w niedzielę. Byli już pijani, ale zamówili jeszcze 11 piw, po jednym dla każdego. Potem chodzili po lokalu, krzyczeli i zachowywali się wulgarnie wobec personelu oraz klientów. Gdy barmanka nie chciała podać kolejnych piw, wyzwali ją od k.... Z lokalu uciekło kilkanaście wystraszonych osób, w tym kobieta w ciąży - opowiada Karol.

Jego zdaniem, policjantom zależało na wywołaniu awantury. - Gdy o północy kazaliśmy im wyjść, tłumacząc, że zamykamy, grozili mi: "spalimy ci tę budę". Wtedy ochroniarze zakasali rękawy i zaczęli niechcianych gości wyprowadzać na zewnątrz. Ponieważ stawiali zdecydowany opór, nie udało się uniknąć użycia siły.

W efekcie bijatyki przed lokalem dwóch policjantów trafiło do szpitala. Mają m.in. podejrzenie wstrząśnienia mózgu.

Karol zapewnia, że on i jego pracownicy nie mieli pojęcia, iż mają do czynienia z policjantami. - Dopiero chwilę przed przyjazdem radiowozu jeden z mężczyzn wyciągnął legitymację służbową i krzyknął "policja". Po tym moi ochroniarze natychmiast odstąpili. Trzeźwi policjanci zabrali pijanych kolegów - mówi właściciel lokalu.

Inny przebieg zdarzeń przedstawia rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. W komunikacie z biura prasowego KWP czytamy: "Kiedy policjanci wychodzili z lokalu pojedynczo, byli zaczepiani przez kilkunastoosobową grupę mężczyzn. Sprawcy mieli siekierę, kij bejsbolowy, drewniane drągi. Wywiązała się bójka, w której dwóch policjantów zostało dotkliwie pobitych. Kiedy napastnicy zorientowali się, że mają do czynienia z policjantami, uciekli".

W rozmowie z nami rzecznik KWP Danuta Wołk-Karaczewska dodała: - Policjanci byli po służbie, więc mieli prawo się zabawić. Przyszli napić się piwa, ale zostali pobici, bo nie spodobali się ochroniarzom. Na miejscu zdarzenia zabezpieczono siekierę. Nic nie usprawiedliwia tak brutalnego zachowania - mówi Wołk-Karaczewska.

Rzeczniczka zapewnia jednak, że sprawa zostanie dokładnie wyjaśniona: - Zależy nam, aby ustalić przebieg zdarzenia i udział w nim konkretnych osób. Sprawę bada prokuratura i inspektorat komendanta wojewódzkiego.

Wczoraj do gdańskiej prokuratury doprowadzono czterech zatrzymanych ochroniarzy z Chilly Willy. Trzem z nich (36-letniemu Piotrowi D., 33-letniemu Tomaszowi K. i 32-letniemu Adamowi S.) przedstawiono już zarzuty spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Dziś zapadnie decyzja, czy trafią do aresztu, czy zastosowany zostanie wobec nich dozór policyjny.

Maciej Karol jest zbulwersowany: - Policjanci zatrzymali nie tego, kogo trzeba. Poza tym, nie mam pojęcia, skąd wytrzasnęli tę siekierę!? Byłem na miejscu i żadnej siekiery w rękach moich pracowników nie widziałem.

Autor: Grzegorz Szaro, Gazeta Wyborcza

11 maja 2006 r .

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

środa, 10 maja 2006

Policjant podejrzany o potrącenie dwójki dzieci .

źródło: DZIENNIK ZACHODNI [10.05.06]

Prokuratura podejrzewa, że policjant z Raciborza potrącił dwie dziewczynki i uciekł z miejsca wypadku. Czy jego koledzy chcieli zatuszować sprawę? - zastanawia się "Dziennik Zachodni".
Na osiedlowej drodze w rybnickiej dzielnicy Niedobczyce czerwony ford escort potrącił w poniedziałek dwie dziewczynki: 6-letnią Wiktorię Kozub i 3-letnią Wiktorię Rączkę. Kierowca uciekł z miejsca wypadku, jednak bawiący się w pobliżu 13-letni chłopiec zapamiętał numer rejestracyjny auta i podał policji rysopis mężczyzny.
Okazało się, że samochód należy do 52-letniego policjanta z komendy w Raciborzu. Podejrzany zapewnia jednak, że był wtedy na zakupach w żorskim hipermarkecie i drogą, na której potrącono dziewczynki, nie przejeżdżał. Prokuratura Rejonowa w Rybniku sprawdza alibi mężczyzny.
Do zdarzenia doszło o godz. 14.30 przy ul. Obrońców Pokoju. Około pół godziny później, gdy ustalono numer rejestracyjny samochodu, policjant został poproszony o zgłoszenie się na komendę w Żorach. Zgodnie z procedurą, w takich sytuacjach kierowca musi być przebadany alkomatem. Lecz gdy w podobną sprawę zamieszany jest policjant, o takim badaniu może zdecydować jedynie prokurator, w którego obecności badanie to musi zostać wykonane.
Czy tak było tym razem? Nie. Nie mam pojęcia, dlaczego o wszystkim dowiedzieliśmy się dopiero po godzinach pracy. Policjant został przebadany przez innych funkcjonariuszy o godz. 15.52, alkomat podał wynik 0,18 promila w wydychanym powietrzu. Prokurator został dopuszczony do badania dużo później, o 17.36. Był obecny przy pobieraniu próbki krwi - mówi szefowa Prokuratury Rejonowej w Rybniku prok. Bernadetta Breisa, która bada okoliczności wypadku.
Gazeta dowiedziała się, że w dniu zdarzenia przeprowadzono oględziny miejsca wypadku, ale policjanci nie zabezpieczyli na nim żadnych śladów. We wtorek na miejsce wypadku pojechał prokurator. Natrafił tam m.in. na odpryski czerwonego lakieru i elementy mogące pochodzić z obudowy reflektorów.
Zażądaliśmy powtórnych oględzin samochodu, a także zabezpieczenia ubrań dzieci. Na karoserii auta mogą być fragmenty tych ubrań - mówi "Dziennikowi Zachodniemu" prokurator.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

POLICJANCI NA BANI:

Policjanci chrzanowskiej drogówki podczas akcji „Trzeźwość” złapali pijanego kierowcę... policjanta drogówki; pasażerem był inny policjant .

Gazeta Krakowska str. 1, 7

09 . V . 2006 r.

Policjanci chrzanowskiej drogówki podczas akcji "Trzeźwość" złapali pijanego... policjanta drogówki .

Wtorek, 9 maja 2006r.

Aż kilku funkcjonariuszy było potrzebnych do unieruchomienia broniącego się kierowcy, który nie chciał się poddać badaniu krwi na zawartość alkoholu. Okazał się nim policjant Sekcji Prewencji i Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Chrzanowie.Wpadł w ręce kolegów po fachu w trakcie rutynowej kontroli w niedzielny wieczór. Po godzinie dwudziestej, w ostatnim dniu policyjnej akcji "Trzeźwość" funkcjonariusze drogówki zatrzymali do rutynowej kontroli opla vectrę. Siedziało w nim dwóch mężczyzn. Od obydwu było czuć alkohol. Kierowcą okazał się delegowany do pracy w drogówce 31-letni policjant z dziesięcioletnim stażem. Pasażerem był 29-letni funkcjonariusz sekcji kryminalnej z sześcioletnim stażem. Obaj w stopniu sierżanta. Kierowca prawdopodobnie chciał uciec. - Przechodziłem akurat w pobliżu, patrzę, a tu nagle jakiś gość ucieka z ulicy Słowackiego w stronę budynku sądu. Policjanci dopadli go jednak, unieruchomili i zapakowali do samochodu - opowiada przypadkowy świadek zatrzymania. Już na komendzie 29-latek wydmuchał w alkomat 1,3 promila. Kierowca odmówił jednak poddania się badaniu. Kolejna scena rozegrała się już w szpitalu, gdzie przewieziono policjanta na badanie. Siłowe pobranie krwi w szpitalu się nie powiodło. Funkcjonariusz, wedle naszych nieoficjalnych informacji, urządził wlecznicy prawdziwe przedstawienie, zaciekle stawiając opór. Dopiero przyjazd komendanta powiatowego policji Marka Gorzkowskiego i pomoc pięciu funkcjonariuszy w


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paweł




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 4:44, 01 Lut 2007    Temat postu: .

...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paweł




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 14:48, 05 Kwi 2008    Temat postu: ,,

..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum o przestępcach w policyjnych mundurach Strona Główna -> Policja V RP Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin